czwartek, 27 października 2011

Od Czego By Tu Zacząć...

Po wpisie poświęconym Cypress Hill i poprzedniej płycie Blu Mar Ten, dzisiaj wracamy do klasycznej formuły. Mam w zanadrzu kilka naprawdę świetnych nagrań, które z pewnością Was rozruszają. Tylko od czego by tu zacząć...? Już wiem!
Nagranie, które za chwilę usłyszycie, zdecydowanie zalicza się do moich ulubionych w ostatnim czasie. Mam na myśli, pochodzący z EP-ki wydanej w 2009 roku, utwór "Back To Stay" autorstwa Fred Falke. Uwielbiam takie brzmienie. Z jednej strony mocno pocięte, z drugiej przypominające klasyczne house'owe brzmienia z lat 90-tych. Od razu przypominają mi się wczesne nagrania Daft Punk czy Cassius. Fantastycznie się tego słucha, a to dzięki Frederickowi, który naprawdę zasługuje na miejsce jakie zajmuje w panteonie sław muzyki elektronicznej. Posłuchajcie, a nie pożałujecie.




Teraz przyśpieszymy tempo tylko po to, żeby zaprezentować Wam jednego z moich ulubionych drum'n'bassowych producentów. Gavin Price aka Influx UK, rozkochał mnie w swojej muzyce przede wszystkim dzięki fenomenalnemu nagraniu "It's Love" z 2007 roku. Kiedy pierwszy raz usłyszałem tą nutę w audycji Fabio & Grooveridera na BBC Radio1, nie wierzyłem własnym uszom. Moje zachwyty nie miały końca. Ciągle przewijałem audycję właśnie do tego utworu, który zmobilizował mnie do głębszego zainteresowania się jego twórczością. Na pierwszy ogień wziąłem oczywiście jedyny jak do tej pory longplay pod tytułem "2 Million & Rising", a potem kolejne single z rewelacyjnym "Still Universe" na czele. Dziś zaprezentuję utwór nie będący żadnym z wymienionych powyżej. Posłuchajcie nieco mniej znanego nagrania "Get Near". Pierwszy raz usłyszałem je na dwupłytowej składance wytwórni Hospital Records i jak się z pewnością domyślacie oczarowało mnie od pierwszego przesłuchania. Nie sposób uwolnić się od tego galopującego rytmu i pulsującego basu, współgrających z rewelacyjnym wokalem. Prawdziwa perełka.



Macie ochotę na odrobinę Dubstepu? Z pewnością tak. Wychodzę naprzeciw Waszym oczekiwaniom i serwuję Wam naprawdę dobry track, autorstwa Numbernin6. Ten amerykański muzyk, okazał się jednym z odkryć 2010 roku. Wydane przez niego single bardzo szybko wprowadziły go do dubstepowej pierwszej ligi. Zaprezentuję Wam utwór z jego debiutanckiego singla. Nebulous to świetne i niezwykle ciekawe połączenie trance'owych elementów z wobblową kanonadą, Fanom Dubstepu z pewnością przypadnie do gustu.




Pozostajemy w Stanach Zjednoczonych, jednak przenosimy się do Teksasu, skąd pochodzi jeszcze mało znany, ale bardzo obiecujący producent, Hunter Vaughan. Jego muzyka to niezwykle energetyczna mieszanka Tech-Funk i Fidget. Jednak w jego muzyce wyczuć można również inspiracje czarnymi brzmieniami. Klimatyczne breakdowny mieszają się z mięsistymi beatami i szalejącym nerwowym basem. Odkryłem jego produkcje stosunkowo niedawno, ale przyznać muszę że bardzo przypadły mi do gustu. Jako próbkę, przygotowałem dla Was utwór o wiele mówiący tytule "Get On My Shit". Miłego słuchania.


środa, 26 października 2011

Natural History


Jeżeli zapytacie mnie o najciekawszy drum'n'bassowy kolektyw, bez wahania wskazałbym Blu Mar Ten. Jestem wręcz zakochany po uszy w ich muzyce. Ponieważ szykuję się do świętowania z okazji wydania nowego krążka Anglików pod tytułem "Love Is The Devil", postanowiłem odświeżyć sobie ich starsze, fantastyczne longplaye. Z tej też oto okazji postanowiłem napisać kilka zdań o ich poprzednim, niezwykle drogim mojemu sercu albumie "Natural History".

Blu Mar Ten - Natural History



Moja przygoda z muzyką tych trzech fantastycznych muzyków rozpoczęła się właśnie od tego albumu. Między innymi dlatego jestem do niego tak bardzo przywiązany. To była miłość od pierwszego przesłuchania, a właściwie od pierwszych dźwięków. Płyta ta zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Mało tego! Za każdym razem gdy do niej wracam, zbieram szczękę z podłogi. Wcześniej nie słyszałem tego rodzaju brzmień. Nie wiedziałem, że można nagrywać drum'n'bass w taki sposób.
Panowie przez lata wykształcili sobie swój własny niepowtarzalny styl, którego nie sposób pomylić. Już otwierający "Starting Over" wyrzuca słuchacza w inny muzyczny wymiar. Zaczyna się niepozornie. Melodia świetnie wpisująca się w nurt Liquid Funk, ciekawy drum'n'bassowy beat, żeński wokal, głęboki bas (będący jednym z ich znaków rozpoznawczych). Jednak z każdą sekundą słuchacz zaczyna dostrzegać jak doskonale wszystkie te elementy do siebie pasują. Właśnie szczegóły decydują o wyjątkowości muzyki Blu Mar Ten. Każdy smyczek, każdy klawisz pojawia się w odpowiednim momencie, potęgując napięcie. Słuchacz zdaje sobie sprawę, że utwór otwierający to zaledwie preludium do tego co jeszcze go czeka w dalszej części płyty.
Na rozwinięcie nie trzeba długo czekać. Drugi w kolejce "Above Words" przenosi słuchacza na inny poziom. Nie znajduję słów, które w odpowiedni sposób opisałyby to nagranie. Niepokojący nastrój, do tego stopnia udziela się słuchaczowi, że ten traci grunt pod nogami. Kompozycja ta na każdym kroku zaskakuje kolejnymi rozwiązaniami, które w tak niesamowicie spójny sposób ze sobą współgrają, że trudno w to uwierzyć.
Następny w kolejce "God's Lonely Man" powoduje kolejny wzrost napięcia. To niezwykle dynamiczny utwór, przypominający dokonania London Elektricity. Nerwowa perkusja, atakujące znienacka pianino pogłębia dynamikę tego utworu. Po tej szalonej gonitwie dostajemy chwilę oddechu w postaci pełnego ciepła "By The Time My Lights Reaches You I'll Be Gone". Ten raczej delikatny utwór ma za zadanie uspokoić słuchacza, stonować jego emocje i przygotować do dalszej muzycznej wędrówki. Przy okazji nadmienić należy, że to naprawdę piękne nagranie.
Po chwili wytchnienia dostajemy totalnego rozpędu, w postaci niezwykle mrocznego "Grey Area". To jeden z najcięższych tracków na całej płycie. Nie powstydzili by się go flagowi muzycy z wytwórni Metalheadz. Ten utwór jest dowodem, jak duży wpływ Blu Mar Ten wywarł na świecący triumfy, minimalistyczny nurt Future Bass. Dla złamania przytłaczającego nastroju dostajemy chyba najbliższy klasycznemu D'n'B na płycie utwór "Believe Me". Ten właściwie niezwykle delikatny utwór wycisza słuchacza przed totalnie zdehumanizowanym "Close", który swoim nastrojem wręcz niszczy słuchacza. Niesamowite nagranie, wywołujące gęsią skórkę. Następujący po nim "Clipjoint" pogłębia ten nastrój, doprowadzając słuchacza do szaleństwa.
Po dwóch killerach zostajemy totalnie zaskoczeni nagraniem "If I Could Tell You". To jedno z najciekawszych nagrań na całej płycie. O wiele bardziej spokojne niż dwa poprzednie utwory. Zaskakuje zarówno melodią jak i rozwiązaniami rytmicznymi. Ma się wręcz wrażenie, że perkusja żyje własnym życiem, ciągle zmieniając się i dostosowując do melodii. Słuchacz nie zdąży do końca ochłonąć po tym utworze a zostaje potraktowany przepięknym "Nobody Here". To właśnie od tego utworu zaczęła się moja przygoda z muzyką Blu Mar Ten. Uwierzcie mi, zakochacie się w tym pulsującym basie, w niekonwencjonalnych figurach rytmicznych, pięknej melodii oraz w klimacie tego utworu.
Tak oto zbliżamy się powoli do końca tej fascynującej płyty. Zanim to jednak nastąpi, zostajemy wręcz zmasakrowani przez "Last Dance". To jeden z najostrzejszych tracków na "Natural History", ale przy tym jest naładowany emocjami aż po brzegi. Dostajemy potężnego emocjonalnego kopa po którym trudno jest się otrząsnąć. Utwór ten kontrastuje z następującym po nim lirycznym i delikatnym "Overwhelm" zwiastującym rychły koniec albumu, który stanowi klasyczny liquid funkowy "Bedroom Eyes" stanowiący z otwierającym "Starting Over" klamrę spinającą cały ten genialny krążek.
W wersji cyfrowej dostępne są jeszcze dwa bonus tracki: "Made Of Air" i "Eight Rounds Rapid", które poziomem wcale nie odbiegają od reszty utworów, które znalazły się w wersji podstawowej albumu.
Rozpisałem się mocno o "Natural History", ale zapewniam Was, że słowa nie oddadzą wrażeń, jakie towarzyszą w czasie jego słuchania. Gorąco polecam tą płytę, jak i wcześniejsze albumy "Black Water" i "The Six Million Names Of God". Z resztą polecam wszystko co wyszło spod ich rąk. Jeżeli ktoś szuka w muzyce niekonwencjonalnych rozwiązań, świeżości, a jednocześnie niepowtarzalnej atmosfery i ogromnej ilości emocji, to muzyka Blu Mar Ten jest dla niego.




Jednocześnie zachęcam ponownie do zapoznania się również z jeszcze cieplutkim albumem "Love Is The Devil". Jeszcze nie miałem przyjemności usłyszeć go w całości, ale opierając się na fragmentach z którymi dane mi było się zapoznać, mogę stwierdzić, że to kolejne niesamowite dzieło. Z resztą sami się przekonajcie.

Blu Mar Ten - Love is the Devil by Blu Mar Ten

Na koniec mam jeszcze kilka ogłoszeń parafialnych dotyczących zbliżających się imprez:
- 28 października w poznańskim Eskulapie wystąpi niesamowity, pochodzący z Francji, kolektyw Dirtyphonics. Dla fanów połamanych rytmów w przeróżnym tempie, jest to jazda obowiązkowa. Panowie z pewnością spalą poznański parkiet.
- również 28 października zawita do Polski jeden z najważniejszych drum'n'bassowych składów na świecie. Mowa o holenderskim Black Sun Empire. Ta żywa legenda ciężkich breaków wystąpi w sopockim klubie Sfinks 700.
- 29 października w warszawskim M25, odbędzie się impreza z okazji święta Halloween, a główną gwiazdą będzie Dusty Kid. Jeżeli ktoś chce pobawić się przy techowych brzmieniach z najwyższej półki, to jego występ stanowi ku temu świetną okazję.
- kończymy niezbyt miłą wiadomością. Impreza Spaced Out Bass w warszawskim 1500m2, której gwiazdą miał być Starkey, odbędzie się wyłącznie w polskim składzie. Amerykanin odwołał całą swoją trasę po Europie. Strasznie szkoda, gdyż z pewnością jest to nietuzinkowy muzyk.

poniedziałek, 24 października 2011

Cypress Hill


Dzisiaj nietypowo. Zapraszam Was na małą wycieczkę po moich ulubionych trackach w dorobku Cypress Hill. Zespół ten jest szczególnie mi bliski. Mimo, że nie słucham ich dzisiaj tak często jak kiedyś, to ich muzyka odcisnęła wyraźne piętno na mnie i moim poszukiwaniu muzycznych wrażeń. Ten wpis to hołd dla tego nietuzinkowego składu.
Moim ulubionym nagraniem amerykanów jest powstały w 2002 roku utwór "Child Of  The Wild West". Track ten powstał we współpracy z samym Roni Sizem, wielką legendą połamanych beatów i powstał specjalnie na użytek filmu Blade II. Jednak okazał na tyle popularny, że postanowiono wypalić go na osobnym singlu. To fantastyczne nagranie. Charakterystyczny głos B-Reala na tle rewelacyjnego breakbeatowego podkładu bristolskiego mistrza brzmi wręcz zjawiskowo.



Przeskakujemy teraz do najnowszej płyty Cypress. Nie jestem wilkim fanem ostatnich trzech krążków, ale to nie znaczy, że nie ma na nich udanych nagrań. Wręcz przeciwnie można z łatwością wyłowić niezwykłe perełki. Wiadomo, że nasi dzisiejsi bohaterowie nigdy nie stronili od gitarowych brzmień. Można powiedzieć, że z czasem ostre gitarowe riffy stały się ich znakiem rozpoznawczym. Mimo, że nie zawsze takie próby wychodziły, to mam dowód na to jak świetnie Cypress Hill brzmią w towarzystwie gitary. Posłuchajcie "Trouble Seeker", mojego ulubionego na dzień dzisiejszy nagrania z płyty "Rise Up". Czy poznajecie to charakterystyczne brzmienie? To oczywiście Daron Malakian z S.O.A.D., wspierający naszych bohaterów w tym utworze.



No to teraz czas na klasykę. Kto z Was nie słyszał chociaż raz w życiu "Insane In The Brain". To zdecydowanie jedno z najważniejszych nagrań lat 90-tych i prawdziwy hip-hopowy evergreen, który zapisał się złotymi nutami w historii muzyki. Utwór ten był prawdziwą trampoliną dla kariery Cypress Hill a tekst "Insane In The Membraine. Insane In The Brain!" stał się wręcz ich wizytówką. Nie znać tej zajebistej nuty, to grzech.



Nie chciałem zbytnio rozwlekać dzisiejszego przeglądu, ponieważ nie chciałem pozbawiać Was przyjemności samodzielnego szperania w celu przypominania sobie/poznawania innych świetnych nagrań Cypress Hill. Chciałem jednak jakoś spektakularnie zakończyć i miałem w związku z tym wielki problem z wyborem ostatniego nagrania. Może odjechany "Dr. Greenthumb"? A może nieśmiertelny "I Wanna Get High"? Po dłuższym zastanowieniu wybrałem jednak przepiękny "Tequila Sunrise" w wersji hiszpańskojęzycznej. Niepowtarzalny utwór. Tego rdzennie latynoskiego klimatu oraz tej niesamowitej trąbki i gitary nie sposób wyrzucić z głowy.

czwartek, 20 października 2011

Praca Czyni Wolnym

Przyszedł i na mnie czas, żeby brać pracę do domu. Człowiek obiecuje sobie, że nigdy, przenigdy to nie nastąpi. Obiecuje, że będzie rozdzielał pracę od czasu wolnego. To jednak tylko teoria. Czasami się po prostu inaczej nie da. Muszę się do tego przyzwyczaić, gdyż koniec roku zapowiada niezwykle intensywnie. Kolejne nabory wniosków o dofinansowanie, multum umów do podpisania i niezliczone wnioski dotyczące wprowadzenia zmian w umowach. Jak widać chętnych na unijne pieniążki nie brakuje.
No ale przecież nie będziemy rozmawiali o pracy. Powyższy akapit możecie potraktować jako moje wytłumaczenie dlaczego wczoraj nie umieściłem wpisu na blogu. Z tego względu jak i z uwagi na fakt, że nie będzie mnie w domu pewnie do niedzieli przygotowałem dla Was dzisiaj naprawdę sporą i różnorodną muzyczną ucztę.
Zaczniemy od czegoś wyjątkowego. Zaczniemy od niespełna 5-minutowego minimixu w wykonaniu A-Trak, nagranego ku pamięci DJ Mehdi. Nadal nie mogę otrząsnąć się po śmierci tego niezwykle utalentowanego muzyka. Niezliczona ilość DJ-ów składała hołd jego osobie. Można było zauważyć jak wielu kolegów z muzycznych parkietów inspirował i jak wielu ceniło jego twórczość. Jeżeli chcecie przypomnieć sobie niektóre z jego kompozycji odsyłam do wpisu  z 14 września: http://massivetunez.blogspot.com/2011/09/blog-post.html. Mehdi RIP.


Mehdi Forever - Minimix by A-Trak

No dobrze, trzeba iść dalej. Teraz coś dla fanów ciężkich brzmień. Przejadę się po Was niczym walec drogowy dzięki nagraniu "Circle K" autorstwa Trolley Snatcha. Ten producent już pojawiał się na łamach mojego bloga, zatem powinniście wiedzieć, że czeka Was dawka bezkompromisowego, dubstepowego grania. Jeżeli komuś mało, zapraszam do wcześniejszych wpisów:
http://massivetunez.blogspot.com/2011/03/dubstepowa-paczka.html
http://massivetunez.blogspot.com/2011/03/pluton-egzekucyjny.html



Teraz coś z zupełnie innej, muzycznej beczki. Lubicie Peaches? Ja ją uwielbiam!! Jednym z moich ulubionych nagrań Kanadyjki jest pochodzący z krążka "I Feel Cream" singiel "Mommy Complex". Jak tu jej nie kochać za takie bezkompromisowe, chropowate i niepoprawne tracki jak ten właśnie. Moja przygoda z jej muzyką rozpoczęła się od utworu "Fuck The Pain Away" otwierającego jej debiutancki krążek z 2000 roku, którego pierwszy raz usłyszałem w "Lost In Translation" Sofii Coppoli. Później już poszło z górki: najpierw płyta "Impeach My Bush", potem wcześniejsze nagrania, aż w końcu album "I Feel Cream", dzięki któremu poznałem poniższe nagranie. Miłego słuchania. Heavy Stuff.



Pozostajemy w klimatach brudnego Electro. Wracam do moich zamaskowanych ulubieńców, The Bloody Beetroots. Przed Wami totalnie odjechane nagranie "Butter". Utwór ten dowodzi jak wielką wyobraźnie mają Ci panowie i jak dużo odwagę w łączeniu wydawałoby się nie przystających do siebie elementów. Trzeba przyznać, że panowie ostatnio trochę próżnują. Nie rozpieszczają swoich fanów w tym roku. Miejmy nadzieję, że następny rok będzie bardziej obfity w nowe nagrania. A tym czasem posłuchajmy trochę starszego utworu



Na koniec wracam do Crissy Crissa. Miesiąc temu wrzucałem zarejestrowany film z jego występu na Relentless NASS Festival. Dzisiaj kolejny film, tym razem z jego popisu na tegorocznym Creamfields. To prawdziwy muzyczny terrorysta. W jego setach nie ma żadnych reguł. To po prostu żywioł. Z pewnością wywali Was na orbitę. Ja orbituję od kilku tygodni :).





wtorek, 18 października 2011

Mam Ochotę Na Chwileczkę Zapomnienia

Witajcie moi drodzy. Jak Wam minął wtorek? Mam nadzieję, że pomyślnie, że wszystko co sobie zaplanowaliście udało się zrealizować, że nie towarzyszyły Wam stresowe sytuacje i nic Was dzisiaj nie zdenerwowało. Jeżeli Wasz wtorek nie wyglądał tak kolorowo, nie przejmujcie się! Już prawie minął. Rozwalcie się wygodnie, odpocznijcie, zrelaksujcie się. Postaram się Wam odrobinę pomóc w wieczornym odprężeniu, serwując odpowiednią muzykę.
Na początek zaprezentuje się DJ Madd, niezwykle ciekawy drum'n'bassowy producent. Śledzę poczynania tego węgierskiego muzyka od początków jego kariery i muszę powiedzieć, że wyrósł na jednego z moich ulubieńców. Zachwyca mnie subtelnością i klimatem swoich kompozycji. Słychać jego ponadprzeciętną muzykalność. Zachęcam do głębszego zapoznania się z jego dorobkiem, a póki co zapraszam do muzycznej przejażdżki w rytm utworu "Down With U".



Na deser troszkę czarnego grania w wykonaniu dwóch Panów: Nicka Rodrigueza aka Medaphoar i Egberta Nathaniela Dawkinsa III aka Aloe Blacc. W 2010 roku połączyli siły wypalając singiel "Where I'm From". To naprawdę kawał świetnego grania. Nie mogę się od wczoraj uwolnić od tego nagrania i coś czuję, że Wam też może przypaść do gustu.Ja po prostu uwielbiam takie nagrania. Stylowe, przesiąknięte funkowym dźwiękami i z fantastycznym klimatem. Po prostu poezja dla ucha.

poniedziałek, 17 października 2011

Bounce Motherfucker!!

Człowiek ozdrowiał i od razu z pełnym impetem ruszył naprzeciw wyzwaniom nowego tygodnia. Zobaczymy na ile starczy mi zapału. Zakładam, ze tak jakoś do środy. Ale to zawsze coś. Przetrwać kolejny tydzień pomoże mi oczywiście kolejna dawka energetycznej muzyki. Mp4 właśnie została świeżo naładowana setami Diverted, D Bridge, B-S-D, Drop The Lime, DJ Vapour i Simian Mobile Disco. Muszę się też zabrać za przesłuchiwanie zaległych płyt (spodziewajcie się w najbliższym czasie powrotu recenzenckiego kącika). Póki co jednak mam dla Was dzisiaj dwa bardzo fajne nagrania, oraz jeden mix na dokładkę.
Na początek posłuchamy sobie nagrania autorstwa Nicka Supply. Nie jestem wielkim fanem ani znawcą twórczości tego DJ'a i producenta pochodzącego z Republiki Południowej Afryki. Jednak utwór który za chwilę usłyszycie ewidentnie wpadł mi w ucho. Jego tytuł mówi sam za siebie. Posłuchajcie "The Bounce Track".



No to teraz poprawimy sobie dubstepową wersją "Days Go By" High Contrasta, w wykonaniu The Boogaloo Crew. Wielu z Was może kręcić nosem mając w pamięci fantastyczny pierwowzór. Przyznam się, że ja też na początku wręcz nie trawiłem tej wersji. Dałem jej jednak kolejne szanse i w rezultacie się do niej przekonałem. No nie jest to może mistrzostwo świata, ale z pewnością nie jest to również kiepska produkcja. Dajcie jej szansę. Być może przypadnie Wam do gustu.



Na koniec przygotowałem 30-minutowy mix od Camo & Krooked. Panowie są świeżo po wydaniu swojego drugiego albumu pod tytułem "Cross The Line". Śmiało ten set dj-ski możecie potraktować jako promo tej właśnie płyty. Jak być może pamiętacie, ich debiutancki longplay nie bardzo przypadł mi do gustu i co prawda nie miałem przyjemności usłyszeć Cross The Line w całości, ale już teraz mogę powiedzieć, że jest dużo lepszy od poprzednika. Przekonajcie się sami, na co stać Austriaków.


Camo & Krooked - Andi Durrant Capital FM Mix 30. Sept 2011 by Camo & Krooked

Tracklist:
Camo & Krooked Ft TC - Get Dirty (Hospital)
Camo & Krooked - Anubis (Hospital)
Sub Focus - Follow The Light (RAM)
Camo & Krooked - Far Away (Hospital)
Nu:Tone Ft Natalie Williams - System (Acapella) (Hospital)
Camo & Krooked - Cryptkeeper (Hospital)
Camo & Krooked - Skyline (Need To Feel Loved VIP)
Camo & Krooked - Afterlife (Hospital)
Chase & Status - Streetlife (RAM)
Camo & Krooked Ft Ayah Marar - Cross The Line (Hospital)
Culture Shock - Ohrwur
Camo & Krooked - Run Riot (Hospital)
Nero - My Eyes (MTA)
Camo & Krooked Ft. Jenna G & Futurebound - In The Future (Hospital)
Camo & Krooked - Breezeblock (Hospital)
Camo & Krooked - Funk You (Hospital)
Daft Punk - Around The World (Virgin)
Original Sin & Taxman - Seen (Playaz)
Camo & Krooked Ft Ayah Marar - Watch It Burn (Hospital)
Camo & Krooked - Hot Pursuit (Hospital)

niedziela, 16 października 2011

Bakterie, Zarazki, Wirusy...

Nienawidzę jesieni z jednego podstawowego powodu. Zawsze muszę w tym okresie złapać jakieś choróbsko. Nie inaczej było i tym razem. Od poniedziałku zdycham. Człowiek by wziął wolne i wypoczął, ale mam teraz w pracy tyle do zrobienia, że nie wchodzi to w grę. Zatem po wyczerpujących godzinach w pracy wracałem do domu i zalegałem szprycując się różnymi specyfikami. Stąd też moja tygodniowa absencja na blogu. Nadal nie czuję się najlepiej, ale postanowiłem zrobić sobie przerwę od ciągłego leżenia w łóżku i naskrobać coś dla Was. Dzisiaj będzie naprawdę sporo muzyki. Muszę Wam w końcu wynagrodzić moje długie milczenie. Zaczynajmy więc.
A zaczniemy naprawdę z przytupem od "Swag" autorstwa The Qemists. Miałem przyjemność dwukrotnie oglądać tych gości na żywo. Za pierwszym razem niezmiernie mi się podobało. Za drugim troszkę mniej ale zrzucam to na moje zmęczenie. Niektórzy nazywają ich kalką Pendulum, ale ja uważam, że to stwierdzenie wielce krzywdzące. To prawda, że widoczne są podobieństwa w występach na żywo, łączeniu breakowej muzyki z rockowymi brzmieniami, ale moim zdaniem Panowie wykształcili sobie swój własny, unikatowy styl, który w żaden sposób nie można nazwać naśladowaniem Australijczyków. Jednym słowem czad!



Czas teraz zapowiedzieć kolejne niezwykle ciekawe wydawnictwo. Zapowiadałem już nowe płyty Makoto i Aquasky. Dzisiaj czas na album "Love Is The Devil" autorstwa Blu Mar Ten. Już się nie mogę doczekać, kiedy przesłucham tą płytę. Ten angielski tercet, to jeden z moich ulubionych drm'n'bassowych składów. Ich muzyka jest po prostu piękna, przesycona niesamowitymi dźwiękami i niepowtarzalnym klimatem. Przesłuchując to promo stwierdzam jednak, że oprócz klimatów liquid/atmospheric panowie zapędzają się momentami w bardziej mroczne i ostrzejsze drumowe rejony. To będzie z pewnością jedna z najlepszych płyt końcówki 2011 r. Koniecznie musicie się z nią zapoznać.



Przechodzimy do jednego ze stałych punktów programu, czyli kolejnego remiksu "In For The Kill" La Roux. Miesiąc temu wrzuciłem wersję Foamo i Skreama, a dzisiaj czas na zakręconą interpretację Diplo. Nie ulega wątpliwości, że Amerykanin jest w tej chwili u szczytu swojej kariery. Pojawiają się głosy, że sprzedał się współpracując z komercyjnymi gwiazdami, ale moim zdaniem, jest to zarzut zupełnie nie trafiony. Jest to niezwylke płodny muzyk, który bardzo chętnie sprawdza się w różnych muzycznych klimatach. Jeżeli ktoś ma jakieś wątpliwości, niech jak najszybciej włączy utwór który przygotowałem na dzisiaj. Macie ochotę na "In For The Kill" na kwasie? No to macie.



Nie tylko Blu Mar Ten szykują nowe wydawnictwo. Pilnie w studio pracuje również Skream. Owocem jego pracy będzie szósta już EP-ka z serii Skreamizm. Jeżeli ktoś narzeka na jego wygładzoną twórczość w ramach projektu Magnetic Man, to spieszę uspokoić, że tym razem słuchacze dostaną sześć bezkompromisowych, szorstkich i ciężkich tracków. Wiemy jednak, że Skream od dłuższego czasu przestał zamykać się w dubstepowej szufladzie i bardzo chętnie eksperymentuje z innymi brzmieniami, więc i na tym albumie nie mogło zabraknąć muzycznych wycieczek. Jednak przede wszystkim to rasowy Dubstep na najwyższym poziomie.



Na koniec przygotowałem dla Was remiks jednego z moich ulubionych utworów Faithless. Mam na myśli pochodzący z wydanej w 2006 roku płyty "To All New Arrivals" utwór "Music Matters". Któż z Was go nie słyszał. Być może jednak nie słyszeliście fantastycznej wersji Petera Hellera. Ten facet to prawdziwa legenda muzyki House. Zaczynał swoją muzyczną podróż na przełomie lat 80-tych i 90-tych. Ma na koncie setki fantastycznych remiksów i wiele singli, które złotymi nutami zapisały się w historii muzyki klubowej. To wielki autorytet i znawca muzyki elektronicznej. Posłuchajcie jego obłędnej interpretacji Faithless, a ja będę się powoli z Wami żegnał i wracał do łóżka. Mam nadzieję, że jutro zaproszę Was na kolejną muzyczną przejażdżkę. Trzymajcie się ciepło.



środa, 5 października 2011

Na Zapas

Ponieważ nie będzie mnie do niedzieli w domu, przygotowałem pokaźny, muzyczny zestaw, który mam nadzieję zaspokoi Was do mojego powrotu. Ostrzegam, że dziś nie będzie zabawy. Przed Wami spora dawka naprawdę ostrego grania.
Zaczynamy od Elite Force. Dwa tygodnie temu wrzuciłem jego mix w którym pokazuje swoje delikatniejsze oblicze. Jeżeli chcecie sobie przypomnieć, śmiało klikajcie w ten link: http://massivetunez.blogspot.com/2011/09/spaaac.html. Shackleton miał ogromny wpływ na rozwój sceny breakbeatowej. Trudno wyobrazić sobie połamane beaty bez jego produkcji. Od jakiegoś czasu upodobał sobie dubstepowe przeboje, które przerabia na swój sposób. Przed Wami jedna z takich propozycji. Prawdziwy muzyczny wymiatacz.


Bar 9 - Shaolin Style (Elite Force Re-Edit) (128) by Elite Force

Otrząsnęliście się? No to poprawiamy! Co może powstać gdy Spor bierze na tapetę Noisie i remiksuje ich wielki przebój? Coś przerażającego i naprawdę ciężkiego. Nie ma innej możliwości. Uwielbiam utwór "Machine Gun", jak i całą resztę płyty "Split The Atom" autorstwa holenderskiego trio. Do tego remiksu musiałem się jednak długo przekonywać. Uwielbiam Spora. Kocham wszystko co wyjdzie spod jego ręki, ale z tą produkcją było inaczej. Myślę, że wpływ na tą sytuację miał fakt, iż niezwykle cenię sobie wersję oryginalną i w takiej konfrontacji wersja Spora przegrywała. Jednak nie zmienia to faktu, że to kawał krwistego mięcha. Sprawdźcie to.



A co powiecie na Plan B w dubstepowym wydaniu szaleńców z 16Bit? Zakochałem się w tych gościach kiedy pierwszy raz usłyszałem ich gościnny mix w audycji Kissy Sell Out na BBC Radio1. Powalili mnie swoim bezkompromisowym podejściem do muzyki. To było jak kopnięcie w twarz. Jeżeli ktoś poszukuje ekstremalnych wrażeń w muzyce, to powinien zapoznać się z ich produkcjami. Jedna przed Wami. Zakosztujcie tej pokiereszowanej muzyki.



Na koniec coś co przełamie trochę tą rzeźnię którą Wam dzisiaj zgotowałem. Lubicie Lykke Li i jej "Little Bit"? To koniecznie musicie sprawdzić wersję CSS. To niezwykle ciekawy projekt, który ma na koncie remiksy dla Kylie MInogue, Digitalism, Keane, Bloc Party, Sia, Fever Ray, Marka Ronsona, Bonde Do Rolle czy Lily Allen. Samo to stanowi fantastyczną rekomendację. Dodać trzeba, że Brazylijczycy mają na koncie aż cztery krążki. Aż szkoda, że w naszym kraju praktycznie wcale nie są znani. Namawiam do bliższego poznania ich twórczości. Naprawdę warto.

wtorek, 4 października 2011

Escape From Planet Tuesday

Witam. Dzisiaj kontynuuję prezentację utworów, które z różnych powodów nie opuszczają ostatnio mojej mp4 i towarzyszą mi w drodze z i do pracy. Co prawda ostatnio katuję przede wszystkim bardzo energetyczny mix High Rankina i podcast Johna B, to znajduję czas na słuchanie również innych rzeczy. Chociażby na słuchanie Brenmara. Ten niezwykle interesujący producent pojawił się już na moim blogu w remiksie "Dancing In Slow Motion" Teengirl Fantasy. Proszę przypomnieć sobie tą świetną nutę: http://massivetunez.blogspot.com/2011/06/london-to-brooklyn.html. Ostatnio jednak męczę inne jego świetne nagranie pod tytułem "Taking Me Down". Sprawdźcie je koniecznie, bo to kawałek naprawdę dobrego grania.



Kolejnego dzisiejszego bohatera, mogę słuchać o każdej porze dnia i nocy. Jestem wielkim fanem zarówno producenckiego jak i dj-skiego talentu Roberta Steina, od momentu przesłuchania jego debiutanckiego krążka "Escape From Planet Monday", wydanego w 2006 roku przez legendarną wytwórnię Breakbeat Kaos. Ten krążek zrobił na mnie piorunujące wrażenie. Wielokrotnie prezentowałem jego tracki na łamach MassiveTunez, jednak dzisiaj wyjątkowo posłuchacie Fresha w wydaniu dubstepowym za sprawą wydanego w 2010 roku utworu "Fight".

poniedziałek, 3 października 2011

Muzyczny Jarmark

Dzisiaj będzie pomieszanie z poplątaniem. Wszystkie kolory tęczy. Będzie to po prostu zbiór utworów które ostatnio często przewijają się przez moje słuchawki. Zapraszam zatem na wspólną muzyczną przejażdżkę.
Zaczynamy od niegrzecznego nagrania Ciary. Przypominając sobie ostatnio jej debiutancką płytę "Goodies" nie mogłem odmówić sobie przyjemności z przesłuchania mojej ulubionej piosenki z jej repertuaru, czyli "Ride". Ten pochodzący z ostatniej płyty amerykanki utwór, jest jednym z tych, do których ze szczególną przyjemnością i dużą częstotliwością powracam. Dla mnie to jedno z najlepszych nagrań 2010 roku. Dopracowane w najmniejszym szczególe. Wszystkie elementy pasują do siebie idealnie (no może poza występem Ludacrisa, który jest tu najzwyczajniej zbędny). Jestem wręcz od niego uzależniony. Pomyślałem sobie "aaa posłucham sobie raz"...i tak słucham od czterech dni. Naprawdę świetny track.



Totalnie zmieniamy klimat, ponieważ za chwilę zabrzmi Bloc Party, a dokładniej ich numer "I Still Remember". Jestem co prawda zwolennikiem ich bardziej dynamicznych i pokręconych utworów takich jak "Banquet" czy "Flux", a "I Still Remember" do takich nie należy jednak piosenka ta ujęła mnie swoją prostotą i melodyjnością. To po prostu fajna popowa nuta. Aha! No i Kele Okereke świetnym wokalistą jest. 


No dobra. Teraz coś bardziej klubowego. Przygotowując się do przesłuchania nowej płyty kolektywu Kraak & Smaak postanowiłem odświeżyć sobie nieco starsze nagrania z ich repertuaru. Oczywiście nie mogłem pominąć świetnego "Ain't Gonna Take It No More". Przy okazji natrafiłem na bardzo udany remiks tego nagrania w wykonania Barta B More. Uwielbiam muzyczny styl holendra. To bardzo zadziorne i nisko osadzone house'owe granie, pełne przesterowanych basslinów i często łamaną rytmiką. Sami przekonajcie się jaka moc płynie z jego nagrań.



Zakończymy dzisiejszy wpis utworem "How Low" Ludacrisa w dubstepowej wersji Caspy. Tego gościa ubóstwiam. Nie jestem w stanie zliczyć wszystkich nagrań jego autorstwa, które wywaliły mnie na księżyc. To akurat do takich nie należy a mimo to przyczepiło się do mnie ostatnio jak rzep do psiego ogona. Ehhh gdy go słucham, zaraz przypomina mi się set Caspy na Audioriver kilka lat temu. Facet wręcz wbijał mnie w piasek każdym następnym zapodanym utworem. Wspaniałe wspomnienia. Wracając do dzisiejszego tracka, nie jest to może największe jego dzieło, ale porządny kawałek bezkompromisowego grania. Myślę, że przypadnie Wam do gustu.

niedziela, 2 października 2011

Spokój

Miałem inne plany odnośnie dzisiejszego wpisu, ale przełożyłem je na inną okazję. Postanowiłem dzisiaj Was muzycznie zrelaksować i uspokoić, a mam pod ręką dwa fantastyczne nagrania, które świetnie się do tego nadadzą. Zatem bez dłuższego wstępu przechodzimy do sedna sprawy, gdyż nie mogę się doczekać, żeby Wam je zaprezentować.
Zaczynam od utworu, który jest niezwykle dla mnie ważny. Związany jest z moim ukochanym festiwalem Audioriver. Jednym z występów, których nie umiem wyrzucić z pamięci, był set jaki zaserwował dbridge w roku 2010. To był jeden z najlepszych mixów jakie słyszałem w życiu. Po prostu prawdziwie mistyczne przeżycie. Właśnie w czasie jego występu usłyszałem wokal, który doprowadził mnie do obłędu. Powiedziałem sobie, że nie spocznę dopóki nie dowiem się z jakiego nagrania pochodzi. Okazało się, że nie było to trudne zadanie. Wokal ten bowiem pochodził z wydanego kilka miesięcy później utworu "Seems Like" za który odpowiadała Riya i dbridge właśnie.
Słów kilka o tej fantastycznej wokalistce. Naprawdę nazywa się Laura Pacheco i na dzień dzisiejszy to zdecydowany nr 1 wśród damskich głosów na drum'n'bassowej scenie. Upiększała swoim wokalem utwory całej drumowej śmietanki z Lenzmanem, Total Science, Marcusem Intalexem, Enei i S.P.Y. na czele. 
Na stałe związana jest z wytwórnią Autonomic Records dla której nagrywają tazy muzycy jak dbridge, Instra:mental czy ASC. Współpracuje również z takimi labelami jak Metalheadz, Soul:R, Shogun, C.I.A. czy Digital Soudboy.
"Seems Like" jest jej pierwszym singlem w produkcji którego pomógł jej właśnie dbridge. Myślę, że niedługo możemy spodziewać się kolejnych projektów z jej udziałem, na co z niecierpliwością czekam.
Zapraszam do wysłuchania "Seems Like". To naprawdę fantastyczne nagranie, przepełnione emocjami i mrocznym klimatem. Jako bonus dorzucam filmik z Audioriver, na którym dbridge wystrzeliwuje publikę w kosmos, posiłkując się m.in. świetnym wokalem panny Pacheco.




 
Na dokładkę track, od którego nie mogę się dzisiaj uwolnić. Nagranie to nosi tytuł "I Used To" i jest autorstwa pochodzącego z Kanady, drum'n'bassowego producenta Seana Romana, który znany jest lepiej jako Mutt. Ten obecny na muzycznej scenie od 2005 roku muzyk preferuje raczej nastrojowe, delikatniejsze odmiany połamanych rytmów.Taki też jest i ten przepiękny utwór. Ja go pewnie przesłucham dzisiaj jeszcze z pięć razy. Być może Wy też się od niego uzależnicie tak jak ja.