piątek, 30 grudnia 2011

Sylwestrowe Przeboje

Noc Sylwestrowa zbliża się wielkimi krokami. Ja osobiście Sylwestra nie lubię i właśnie podjąłem decyzję, że w tym roku spędzam go spokojnie z najbliższą mi osobą. Myślę, że to najlepsze rozwiązanie, aczkolwiek nie mam nic przeciwko domówkom, sylwestrowym imprezom klubowym czy wystawnym sylwestrowym balom. Każdy niech spędzi tą noc tak jak chce i jak mu najlepiej pasuje.
Mam dla Was dzisiaj garść utworów, które świetnie pasowałyby do imprezy sylwestrowej, gdybym to ja zajął się jej organizowaniem. Ciekaw jestem czy coś przypadnie Wam do gustu.
Na rozgrzewkę cofniemy się aż do 2007 roku. W tym roku swoją współpracę rozpoczęło dwóch niezwykle wpływowych producentów na współczesnej scenie klubowej. Graeme  Sinden i Joshua "The Count" Harvey to dziś wręcz ikony nowoczesnego, klubowego grania. Obaj zaczynali od brzmień Garage/4x4 i mimo, że dzisiaj odeszli od tej stylistyki to nadal jest ona wyczuwalna w ich nagraniach. Jednym z ich pierwszych wspólnych tracków był remix utworu "Ask The DJ" autorstwa Mr. Hudson. Do dziś jest jednym z moich ulubionych w ich bogatym dorobku.




Po północy trzeba wyciągnąć najcięższe działa. W takich sytuacjach świetnie sprawdza się muzyka w klimatach Jackin' House. Jednym z moich ulubionych nagrań z tej półki w ostatnim czasie jest track pod tytułem "Your Caress" autorstwa brytyjskiego duetu Crom!. Póki co panowie nie są bardzo znani, ale zapamiętajcie tą nazwę. Zapewniam Was że "Your Caress" puszczony w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie jest w stanie rozkręcić każdą imprezę. Ten utwór ma wszystko co potrzeba: melodyjny, wpadający w ucho breakdown, świetny, tłusty beat i mocarny, rozsadzający szyby bas, oraz pełno oldschoolowych smaczków. Jest to po prostu rewelacyjne, klubowe nagranie. 




Świetnym nagraniem na koniec imprezy byłby "Watch The Sun Come Up" autorstwa Example, w remiksie Conrada "Blame" Shafie. Jak już wspominałem przy okazji poprzedniej jego wizyty na MassiveTunez, mimo wielkiego szacunku jakim darzę tego muzyka, nie wszystkie jego produkcje przypadły mi do gustu, ale trudno byłoby znaleźć lepsze nagranie na koniec sylwestrowej nocy. Nie pozostaje mi już nic innego jak życzyć Wam udanej zabawy. Do przeczytania w 2012. 

czwartek, 29 grudnia 2011

Rozkoszne Sam Na Sam

Muszę korzystać z okazji i dostatecznie się zrelaksować, ponieważ postanowiłem popsuć sobie drugi tydzień urlopu i wyrwać sobie dolną ósemkę. Już sobie wyobrażam co się będzie działo. No ale nie piszmy o niemiłych rzeczach. Póki co spędzam miłe przedpołudnia w towarzystwie Discovery i National Geographic oraz innych tego typu kanałów, w towarzystwie Guntera Grassa i Umberto Eco. Nie udało mi się jak dotąd nadrobić filmowych zaległości, ale na to być może znajdę czas w następnym tygodniu. W moich leniwych przedpołudniach towarzyszy mi oczywiście również muzyka. Dziś zaprezentuję Wam kilka tracków przy których jakże miło mijają mi kolejne godziny.
Zaczniemy od utworu który bardzo dobrze znacie, ponieważ umieściłem go na MassiveTunez już dwukrotnie, a ostatnio na początku grudnia (http://massivetunez.blogspot.com/2011/12/wszystkie-kolory-teczy.html). Mowa o nagraniu "Ain't Gonna Take it No More" autorstwa Kraak & Smaak. Prezentowałem już wersję oryginalną i remiks Barta B More a dzisiaj nadszedł czas na "Mad Hell Mix" autorstwa samych chłopaków z Kraak & Smaak. Mam w zanadrzu jeszcze remiks Fort Knox Five, ale to już innym razem.  



Pozostaniemy w krainie miarowych beatów, ale zmienimy troszkę klimat. Zanurzmy się w odmęty pokręconego, fidgetowego grania. Dawno nie prezentowałem moich ulubionych, przesterowanych świderków, dlatego też dzisiaj ich podwójna dawka. Najpierw usłyszycie bardziej dynamiczny "I Believe" Matta Coxa w remiksie Justina Jamesa, a następnie funkujący "Step Back" autorstwa Schenk & Glitch-Boy. Dajcie się ponieść tym szalonym basowym wkrętkom.




Było fidgetowo, było funkowo a teraz czas na Dubstep i to taki nie dla mięczaków. przygotujcie się na naprawdę niezapomniane doznania :). Jak wiecie z mojego bloga, w hardcorowych odmianach Dubstepu specjalizują się kanadyjscy producenci. Dlatego też wracamy do naszego starego znajomego Jeffa "Excision" Abela. Wielokrotnie prezentowałem jego chore wizje na łamach MassiveTunez. Dzisiaj czas na kolejną odsłonę. Wysłuchacie totalnie powalonego nagrania "Subsonic" po którym Wasz życie nie będzie już takie samo :).



To jednak nie koniec popapranych dźwięków. Na koniec poprawimy sobie prawdziwym wymiotem o tytule "Wizard Sleeve" od FuntCase wspieranego przez chłopaków z South Bound Hangers. To nie jest z resztą jedyne ich wspólne nagranie. Te gwiazdy młodego pokolenia na dubstepowej scenie ochoczo siebie wspierają co zaowocowało kilkoma wspólnymi nagraniami. Jeżeli Wasze głowy nie eksplodują od tych dźwięków, to jutro spotkamy się ponownie :).

wtorek, 27 grudnia 2011

Poświateczny Newsletter

Święta się skończyły. Były w moim przypadku bardzo udane, ale trzeba przejść w tryb dnia powszedniego. Co prawda w moim przypadku nie ma to zastosowania, ponieważ mam urlop, ale też mam pełno spraw na głowie, także nie jest tak kolorowo. 
Dzisiaj zaczniemy od przeglądu nowości płytowych: 
Na początek coś dla fanów Breakbeatu, Dubstepu i Drum'n'Bass w szczególności. Swoją pierwszą płytę wydał bowiem Alex Iglesias, znany jako Lethalness. Płyta nosi tytuł "Freeze" i stanowi prawdziwą perełkę dla fanów połamanych brzmień.



Płytę wydał również Fred Falke. Jego "Part IV" to pozycja obowiązkowa dla wszystkich zwolenników chillowej, funkowej muzyki House. Świetnie sprawdzi się w trakcie imprezy sylwestrowej.



Swoich fanów (do których ja również się zaliczam) zadowolił rownież Will Bailey, wydając nową EP-kę "Lizard" Jeżeli ktoś lubi energiczną, jump upową, acidową muzykę to koniecznie musi jej posłuchać.



Na koniec coś dla fanów przeróżnych brzmień z przewagą Electro i syntezatorowych klimatów z lat 80-tych. Sprawdźcie nowy krążek Surkina zatytułowany "USA"




Przejdźmy teraz to imprez sylwestrowych. Wybrałem dwie na które z pewnością warto się wybrać:
- We wrocławskim klubie Alibi, noc sylwestrowa świętowana będzie w klimatach D'n'B i Dubstep. Oprócz miejscowych DJ-ów, imprezę uświetni sam Matrix. Dla każdego fana połamanych rytmów, postać tego brytyjskiego producenta jest doskonale znana.
- W warszawskim Jedynym Wyjściu zagra inna gwiazda Drum'n'Bass - Utah Jazz. Posłuchanie Luke'a Wilsona na żywo to sama przyjemność, więc gorąco zachęcam do wzięcia udziału w tym evencie.

Mam dla Was również sporo dobrej muzyki. Zaczniemy od nowego mixtape'a od Stefano "Riva Starr" Miele. Włoch na święta wypalił naprawdę mocarnego seta, wypełnionego po brzegi rewelacyjnymi house'owymi nagraniami. Mnie osobiście powalił od samego początku. Dodam jeszcze, ze tytuł "Back To Bass" nie jest przypadkowy. Sprawdźcie koniecznie.


Tracklist:
1_Kris Wadsworth- Move Dat Ass (KW rmx)
2_Kill Frenzy_Booty Clap
3_Mousse T_Horny (Radioslave n Thomas Gandey rmx)
4_Dapayk_Down the block
5_Prommer & Back_Journey (Kink rmx)
6_Davide Squillace&Guti_That Ponytail (Dubfire rmx)
7_Munnibrotherz_moon choon chayoh (ZDS rmx)
8_Riva Starr_Flexi Lady
9_Alli Borem_Scotch Your Mind (Reedit)
10_Prince Club_Everybody
11_Riva Starr, Fatboy Slim and BEardyman_Get Naked (Unreleased Instrumental) +KaapDe Goede Acappella
12_Frankie Knuckles_Your Love
13_Shlomi Aber_The Majestic
14_Claude Vonstroke & EatsEverything_Ignorance Is Bliss

Jeżeli ktoś dotarł do tego miejsce dzisiejszego, bardzo obszernego wpisu, to nie pożałuje, ponieważ mam w zanadrzu jeszcze jedno powalające nagranie. Przed Wami "Sebastian "Seba" Ahrenberg w fantastycznym nagraniu "Don't You Love Me Anymore". Szwed na początku mojej przygody z jego muzyką jawił mi się jako producent najlepiej czujący się w pełnych przestrzeni i pięknych melodii liquidowych klimatach, opatrzonych nutką skandynawskiej nostalgii i mroku. Jednak w ostatnich latach z coraz większym upodobaniem idzie w stronę techowych czy wręcz minimalistycznych, future stepowych brzmień. Szwedowi wychodzi to na dobre o czym przekona Was właśnie to nagranie. "Don't You Love Me Anymore", to prawdziwa bassline'owa bomba.

niedziela, 25 grudnia 2011

Ho! Ho! Ho!

...Z kącika zdartej płyty

Jak Wam minęła wigilia moi mili? Mam nadzieję, że była przynajmniej tak udana jak moja. Korzystając ze świątecznego leniuchowania, postanowiłem jednak coś naskrobać. Tak naprawdę wpis ten jest pretekstem do puszczenia pewnego nagrania.
Cofamy się w zamierzchłe lata 80. Wtedy to rządził i dzielił kolektyw Run DMC. Mało jest takich artystów, którzy mieliby tak wielki wpływ na rozwój muzyki. Panowie są inspiracją dla kolejnych pokoleń młodych muzyków i tak już pewnie będzie zawsze. Wczoraj w telewizji usłyszałem jak Marek Sierocki powiedział, że każdy szanujący się artysta powinien mieć w swoim dorobku świąteczny przebój, co jest oczywiście kompletną bzdurą, ale akurat tak się składa, że i Run DMC mają taki utwór w swoim dorobku. Posłuchajcie wydanego w 1987 roku "Christmas In Hollis". Nie mogę uwolnić się od tego nagrania. Mimo dwudziestu czterech lat na karku, nadal brzmi świetnie.



To nie wszystko na dzisiaj. Mam dla Was jeszcze dwa, o wiele młodsze nagrania. Oczywiście są święta, także nie będę tu szalał z jakimiś ostrymi i ciężkimi trackami. Jako pierwszy, wybrzmi "Angel On My Shoulder" autorstwa Kaskade, w rewelacyjnym remiksie Rusko. Ten utwór to kolejny dowód na to, jak wszechstronnym jest muzykiem. Ze zwykłej, choć przyjemnej dance'owej piosenki zrobił rewelacyjną, pełną funku i oldschoolowych brzmień wersję, która zostawia oryginał daleko z tyłu. Jestem przekonany, że ta nutka wbije się w wasze głowy i zostanie tam na długie tygodnie.



Na koniec posłuchamy sobie Cee Lo Greena i jego świetnego nagrania "Bodies" z niezwykle udanej płyty "The Lady Killer". Klimat tego nagrania, trudno jest porównać z czymkolwiek. Niepokojące dęciaki, przepiękne perkusyjne figury oraz niepowtarzalny wokal Thomasa Callawaya powodują, że ciarki przechodzą mi po plecach. Swoją drogą fajnie by było posłuchać kolejnego albumu Gnarls Barkley. No ale póki Cee Lo samodzielnie wypuszcza takie nagrania jak "Bodies" to w sumie Gnarls nie jest mi do szczęścia potrzeby. Ja już kończę na dzisiaj i wracam do książki i rozkosznego świątecznego leniuchowania. Trzymajcie się ciepło.

piątek, 23 grudnia 2011

Merry Christmas Everyone

Ależ ja jestem szczęśliwy z powodu rozpoczynającego mi się właśnie urlopu. W końcu wypocznę i naładuję baterie, a ostatnio jechałem już na rezerwie. Odwiedzę kilka osób, na spotkania z którymi nie miałem wcześniej czasu, nadrobię zaległości książkowe, muzyczne i filmowe. Jednym słowem mam zamiar porządnie się zrelaksować. Oczywiście nie zapomnę również o blogu. Będę się starał umilać Wam czas w miarę regularnymi wpisami.

Mam nadzieję, że wszyscy są zadowoleni ze zbliżających się świat, że choinki już stoją ubrane a prezenty zostały zakupione. Chociaż sklepowy trip na ostatnią chwilę, w pośpiechu i ścisku też ma swój urok. Skoro już jesteśmy przy prezentach, to ja również coś dla Was mam. Na święta zaprosiłem gwiazdy pierwszego formatu. Pierwszą z nich jest High Contrast, który przyniósł nam w prezencie świetny remix "Spaced Invaders" Hatiras. Lincolna 'High Contrasta' Barretta przedstawiać nie trzeba. To prawdziwa legenda liquidowych brzmień D'n'B. Jego muzyka to wspaniały prezent pod choinkę. Jest przemyślana, wyważona i bardzo inteligentna. Uwielbiam jego interpretację tego utworu. Pozornie niewiele się w niej dzieje, ale wprowadza słuchacza w bardzo przyjemny stan. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
P.S. Niech Was nie zwiedzie podpis na filmie. To z pewnością remiks High Contrasta. Zaufajce mi ;).



Święta nie mogą się udać bez Jamie Woona i jego "Night Air". Kocham to nagranie dlatego też prezentuję już chyba jego trzecią wersję. Tym razem przyszła kolej na troszkę bardziej dynamiczną interpretację w wykonaniu Marco Del Horno. Ten producent to zdecydowanie jedno z największych odkryć tego roku. Dopóki nie usłyszałem tego nagrania, utożsamiałem go raczej z surowymi brzmieniami w stylu Dubstep/Garage. Okazało się jednak, że świetnie radzi sobie również w bardziej stonowanym UK funkowym repertuarze. To zdecydowanie najbardziej klubowa wersja tego utworu jaką prezentowałem do tej pory. Nie obawiajcie się jednak tego, że nagranie zatraciło swój niepowtarzalny klimat. Nic z tych rzeczy.



Na Wigilii nie może zabraknąć również brazylijskiego czarodzieja Gui Boratto. O muzyce tego producenta można pisać książki. Ten człowiek swoimi nagraniami potrafi przenieść słuchacza, jak za dotknięciem różdżki, w zupełnie inny świat. Smak i wyczucie z jakim komponuje swoje utwory pozwala stworzyć niepowtarzalny klimat. Wręcz nie chce się wracać do realnego świata. Dziś usłyszycie niezwykle subtelny "Take My Breath Away". Jestem pewien, że zakochacie się w tym nagraniu. Jest po prostu piękne. Bezsprzecznie jest to muzyka elektroniczna najwyższej klasy. Nic dodać, nic ująć.



Zebrałem dzisiaj iście doborowe towarzystwo: High Contrast, Gui Boratto, Jamie Woon, Marco Del Horno. Mam nadzieję, że ich muzyka umili Wam świąteczny czas. Pozostaje mi tylko życzyć Wam spokojnych i udanych świąt (być może skrobnę coś jeszcze w pierwszy dzień świąt, nie obiecuję jednak) a do życzeń dołączam wspólny set b2b w wykonaniu Nu:Tone i SPY. Panowie puszczają takie tracki, że nogi same wyrywają się do podskoków. Słuchałem tego seta cały wczorajszy wieczór i nadal nie mam dosyć. Niech to będzie mój świąteczny prezent dla Was. Miłego słuchania moi drodzy.

wtorek, 20 grudnia 2011

Hey! Again

Tak jak ostrzegałem dokładnie tydzień temu, będę Was napastował wspólnym singlem Diplo i Laidback Luke'a. Dzisiaj "Hey!" w dwóch odsłonach. Jednak muzyki przygotowałem o wiele więcej. Także nie przedłużam wstępu i zapraszam do muzycznej lektury.
Zaczniemy od dania głównego, czyli od remiksu wyżej wspomnianego utworu w wykonaniu Michaela "Bombamana" Davida. Zapamiętajcie tego niespełna 30-letniego Kanadyjczyka, gdyż już dzisiaj uważany jest za jednego z najciekawszych producentów na breakowej scenie. Z jego energetyczną mieszanką Dubstepu i brzmień 4/4, UK Funku, B-More, Fidget, Nu Rave nie ma żartów. To niezwykle świeża i energetyzująca muzyka. Zatem proszę ostrożnie się z nią obchodzić ;).  



Teraz na chwilę zdejmiemy nogę z gazu. Chociaż nie zwalniamy jakoś radykalnie. Wpadamy w klimaty UK Garage i zarzucamy prawdziwych mistrzów gatunku. Sticky i Wittyboy to prawdziwe legendy tej sceny. Pierwszy z nich to już niezwykle doświadczony muzyk, który miał znaczący wpływ na rozkwit "garażowej" sceny pod koniec lat 90-tych, natomiast Wittyboy to producent młodszego pokolenia, który w ostatnich latach wyrósł na jednego z liderów czarnego klubowego grania na Wyspach Brytyjskich. Jeżeli jeden bierze się za remiksowanie drugiego, to musi być to strzał w dziesiątkę. Uwielbiam tą wersję "I'm In Love".



Wracamy do dania głównego, czyli do singla "Hey!". Czas na kolejny rewelacyjny remiks a co za tym idzie czas na zaprezentowanie kolejnego niezwykle utalentowanego producenta. Za tą wersję odpowiedzialny jest młody muzyk z Brooklynu znany jako Dre Skull. Jego muzyka to energetyczny mix brytyjskiego UK Funku i amerykańskiego B-More, a całość zanurzona jest w sosie złożonym z jamajskich brzmień. Chociaż w jego produkcjach znaleźć można również wiele ciekawych i różnorodnych muzycznych przypraw. Koło jego muzyki nie da się przejść obojętnie. Ja osobiście odkryłem go stosunkowo niedawno i jestem wręcz zachwycony. Wiem, że to początek długiej, muzycznej przyjaźni.



Na koniec wciskamy gaz do dechy i serwujemy prawdziwy dubstepowy wymiot w wykonaniu Physicala, młodego przedstawiciela, ostrych, dubstepowych brzmień. Usłyszymy jego debiutancki singiel "Let It Go" wydany w 2009 roku. Przygotujcie się na zdrową dawkę wobbli i blastów po których zostaniecie głębiej wciśnięci w fotele. Uwaga! Substancja silnie trująca!!.



Na deser wygrzebałem grudniowy mixtape od Kanji Kinetic. Znacie tego wariata już bardzo dobrze i wiecie czego się po nim spodziewać. To jego świąteczny prezent dla fanów, który pozwoliłem sobie Wam przekazać. Nie wiem jak Wam, ale mi bardzo przypadł do gustu. Pół godziny ostrej jazdy, czyli to co tygrysy lubią najbardziej.Właściwie to brak mi słów, dlatego kończę i Życzę miłego słuchania.


Brock Out Mixtape by Kanji Kinetic

Tracklist:

1. Kanji Kinetic - Hazchem VIP [dub]
>> Bass Boy ft K Dot - Get Milli Get Mad
2. Dexplicit - Sugar Rush [DXP]
3. Royal-T - Danger Time [dub]
>> T2 - Filth [Powerhouse]
4. Deset - Virus [Gobstopper]
5. Spooky - Spartan (Kanji Kinetic rebuild) [n/a]
6. Moova - Smash Time! [dub]
7. Swifta Beater - Conflict [self-released]
8. Krissi B - The Sound of Now (Roll It) [self]
9. Kanji Kinetic - JR Line [dub]
10. Dankle - MelonMan [dub]
>> Untold - Bachelor's Delight [Clone]
11. Mr. Skeleton - Red [self]
12. H Faust - Frogs
13. Yeahhbuzz - Killinger (RRRitalin Remix) [dub]
14. Loop Stepwalker - Radio Autopsy (Kanji K edit) [n/a]
15. Blood Eagle - Skraeckoedlan [dub]
>> Are You Dumb (acapella)
>> RRRitalin - Bonga (Michael Forshaw remix) [Coin Operated]
16. Mustard Pimp ft Alec Empire - Catch Me (Kanji Kinetic Remix) [Dim Mak]
17. The World We Knew - Death Dealer (curl up remix) [dub]

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Junglowe Pastorałki

Uff!! Jakże intensywny weekend za mną. Niestety nie udało mi się kupić prezentów, więc czekają mnie zakupy "last minute", ale to też ma swój urok prawda? Ogólnie, bożonarodzeniowy nastrój mną owładnął. Mam zamiar katować się świątecznymi filmami z nieśmiertelnym "Witaj, Święty Mikołaju" na czele. Ubiorę choinkę, posłucham świątecznych piosenek w wykonaniu Franka Sinatry, Nat King Cole'a, Binga Crosby czy Deana Martina, pobiegam po sklepach w środę i w piątek. Może nawet coś upiekę. Mój nastrój świąteczny i wyczekiwanie na Wigilię są tym bardziej uzasadnione, ponieważ od piątku włącznie zaczynam dłuuugi urlop. Człowiek w końcu wypocznie jak należy.
Dziś mam dla Was recenzję jakże świątecznej płyty. Wręcz pachnącej grzybami i sernikiem. To wręcz wymarzony album na nadchodzące dni.

Original Sin - Grow Your Wings


Jak się domyślacie, nie pisałem serio odnośnie bożonarodzeniowego klimatu, tej płyty. Ze świętami nie ma ona nic spólnego, ale w ostatnim czasie na tyle skutecznie umila mi czas, iż właściwie się z nią nie rozstaję, katując ją do upadłego.
Zacznijmy jednak od autora tegoż krążka. Adam Tindall to niekwestionowana gwiazda dzisiejszej sceny Drum'n'Bass. Swój talent szlifował w duecie G-Dub, który w bardzo krótkim czasie stał się niezwykle znaczący na połamanej scenie. Dziś Generation Dub to już przeszłość a Tindall postanowił samotnie wypłynąć na wzburzone, breakowe morze jako Original Sin.
Trudno dzisiaj znaleźć bardziej płodnego muzyka na drumowej scenie. Od czterech lat Tindall zasypuje kluby kolejnymi świetnymi trackami. Nie stroni również od remiksowania cudzych nagrań. Ma na koncie remiksy takich muzyków jak Clipz, Rufige Kru, Ebony Dubsters, J Majik & Wickaman, D* Minds, Sigma, Twisted individual czy Rusko. Osoba Adama Tindalla przede wszystkim kojarzyła mi się z niezwykle energetycznymi setami oraz ostrymi, jump upowymi nagraniami, które masakrują wszystko na swojej drodze. Tego też można było się spodziewać po debiutanckim krążku Original Sin. Jak się okazało, słuchacze dostali o wiele więcej.
Faktycznie na płycie przeważają uderzające z chirurgiczną precyzją, gęste beaty oraz bass urywający głowy ("Bastard Killer", "Therapy", "R Bass"). Jednak "Grow Your Wings" to również fantastyczna podróż do korzeni szybkich, połamanych beatów. Chociażby taki "Kiss", brzmi jak utwór nagrany w połowie lat 90-tych. Delikatny, zwiewny, pełen jazzowych zagrywek, oparty na junglowym beacie. Takich smaczków na albumie jest o wiele więcej. Praktycznie w co drugim utworze, znaleźć można elementy odnoszące się do klasyki gatunku. Nie znaczy to, że płyta jest anachroniczna. Środki wyrazu, odnoszące się do lat 90-tych są stosowane celowo, z pełnym rozmysłem i tylko urozmaicają brzmieniowo całą płytę. Na "Grow Your Wings" jest również niezwykle świeżo, ponieważ Tindall sięga po bardzo teraz popularny Drumstep ("Without You", "Step On") i wychodzi mu to świetnie. Anglik wie również, że ponad godzinna płyta złożona z samych wymiataczy byłaby przesadzona, zbyt monotonna i najzwyczajniej w świecie nudna. Dlatego też na krążku pojawiają się kompozycje o wiele lżejsze od większości (wcześniej wspomniany "Kiss", "Promise Me" czy zamykajacy płytę "3000 Miles). Nie są to bynajmniej albumowe zapychacze, lecz naprawdę świetne kompozycje.
Reasumując dostajemy niezwykle ciekawą, opartą na kilku charakterystycznych elementach, ale mimo to bardzo urozmaiconą płytę, z jednej strony bardzo nowoczesną, z drugiej stanowiącą wspaniały hołd dla klasycznych, połamanych rytmów. Nieprzerwanie towarzyszyła mi przez ostatni tydzień i nadal nie mam zamiaru wyrzucać jej z mojego playera. Myślę, że wielu z Was również z ochotą jej posłucha.


czwartek, 15 grudnia 2011

Witajcie W Klubie

Co jest esencją muzyki elektronicznej? Oczywiście DJ'skie sety, ukazujące techniczny kunszt muzyków, Uwielbiam słuchać jak poszczególne utwory mieszają się i przenikają wzajemnie tworząc ze sobą niepowtarzalną całość. Wspaniale jest słuchać jak z każdego utworu wynika kolejny, będący jego następstwem. Uwielbiam być zaskakiwany technicznymi rozwiązaniami, niespodziewanymi wokalami czy samplami. Właśnie o to w tym wszystkim chodzi, żeby iść na imprezę i mieć stały kontakt z muzyką którą się uwielbia, wpaść w pewien trans i poddać się bez końca jej działaniu.
Dzisiejszy późny wpis poświęcony jest w całości DJ'skim mixom. Swoje umiejętności zaprezentują muzycy o bardzo różnych muzycznych zamiłowaniach. SPY zaprezentuje nam swoje drum'n'bassowe łamańce, Lifelike spróbuje przekonać Was do ukochanych przez niego brzmień House i Disco, a Left/Right pokaże swoje możliwości w niezwykle klimatycznym wydaniu Deep/Future Garage.
Przygotujcie się zatem na ogromną dawkę fantastycznej muzyki. Musi Wam starczyć, ponieważ wracam dopiero w poniedziałek. Życzę udanego weekendu. Trzymajcie się ciepło.




LIFELIKE " Remix Machine" MixTape by LIFELIKE
Tracklist:
Empire Of The Sun - Standing On The Shore (Lifelike Remix)
La Roux - In For The Kill (Lifelike Remix)
Supermal - Bigger Than Big (Lifelike Remix)
Treasure Fingers - Cross The Dancefloor (Lifelike Remix)
Moby - Mistake (Lifelike Remix)
Visitor - Coming Home (Lifelike Remix) [Unreleased]
The Presets - This Boy's In Love (Lifelike Remix)
Does It Offend You, Yeah ? - Epic Last Song (Lifelike Remix)
Chromeo - Needy Girl (Lifelike Remix)
Sia - Day Too Soon (Lifelike Remix)
Jam Xpress Feat. DD - Gotcha Feelin (Lifelike Remix)
Shapeshifters - Pusher (Lifelike Remix)
Vicarious Bliss - Theme From Vicarious Bliss (Lifelike Remix)


Left/Right - Flight Mix by Left/Right
Tracklist:
Lights Out, Words Gone (Dark Sky Remix) - Bombay Bicycle Club
We Are You in the Future - Martyn War Cry (Original Mix) - Modeselektor
Bring Joy - Original Mix - Midland
Hold On (Original Mix) - SBTRKT [TEASE]
UP! (Gella Remix) - Meat Katie, Lee Coombs
Lotus Flower (SBTRKT RMX) - Radiohead
Before You Knew - 2 Bit Thugs
80808 Dub (Original Mix) - Bassbin Twins
I Still Love You (Acapella) - Switch, Andrea Martin
Falsehood (Original Mix) - A1 Bassline
Blues (Original Mix) - Id, Skinnz
Paradise Circus (Breakage’s Tight Rope Remix) - Massive Attack [TEASE]
Always Loved A Film (Breakage’s Lazer Fingers Remix) - Underworld
Love Cry (Joy Orbison Remix) - Four Tet
Ice And Arrows (Dark Sky Remix) - Alpines
The Warning (Original Mix) - Sepalcure
Shock Headed (Original Mix) - A1 Bassline
Why Can’t We See (Evil Nine Remix) - Housquare
Spitting Feathers pt 2 (2-Step Terror Mix) - Kill Light
Skip Divided - Thom Yorke
Treatise (Original Mix) - NAPT
Blaze (Baobinga & ID Remix - Stanton Warriors Edit)
If you Came Here (Peo De Pitte Remix) - Tony Senghore
Blackout (Original Mix) - eLan

wtorek, 13 grudnia 2011

Hey! Hey! Hey!

Co może wyjść ze współpracy takich producentów jak Wesley "Diplo" Pentz i Lucas Cornelis van Scheppingen znany jako Laidback Luke? Z pewnością bardzo ciekawa, imprezowa produkcja. Obaj panowie mają sporo duetów na koncie. Diplo produkował między innymi z takimi muzykami jak Blaqstarr, Datsik, Oliver Twizt, Dillon Francis czy Lil'Jon. Laidback Luke natomiast ma na koncie współprace chociażby ze Stevem Angello, Sebastianem Ingrosso, A-Trak czy Stevem Aoki. W 2009 roku ich muzyczne drogi skrzyżowały się, co zaowocowało bardzo udanym i niezwykle ciepło przyjętym singlem o prostym tytule "Hey!". W najbliższym czasie będę Was zamęczał tą produkcją, ponieważ mam na tapecie nie tylko wersję oryginalną, którą dzisiaj usłyszycie, ale również świetne remiksy, które zaprezentuję niebawem. Nie przedłużajmy już dłużej i posłuchajmy tej housowo-breakowej hybrydy wykrzykując w jej rytm "hey! hey! hey!...".



Żeby nieco odkwasić dzisiejszy wpis, poprawimy sobie melodyjnym D'n'B z najwyższej półki. Danny Byrd pojawia się dopiero pierwszy raz na łamach MassiveTunez (jak to w ogóle możliwe!), choć jestem jego wiernym fanem od bardzo dawna. Jego kompozycje od wielu lat mi towarzyszą, jednak prawdziwym szacunkiem obdarzyłem go po wydaniu swojego pierwszego krążka "Supersized" oraz po pokazie jaki zafundował fanom cztery lata temu na festiwalu Audioriver. Mimo, że grał nad ranem, to i tak rozgrzał publiczność do czerwoności.
Byrd od zawsze związany był z legendarną wytwórnią Hospital Records. Do dziś jest jej wierny. Nie ma się jednak czemu dziwić, gdyż jego melodyjny, ale rwany styl świetne wpisuje się w obraz muzyki Drum'n'Bass jaki maluje ta wytwórnia. Utwór który za chwilę usłyszycie jest jednak jednym z wyjątków, ponieważ wydany został poza labelem Tony Colmana. Przed Wami świetna kompozycja pod tytułem "California", którą w cudowny sposób okraszają wokale Zarif, bez których kompozycja ta nie byłaby tak dobra.

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Wieeeeeelgaśny Potwór

Płyta Tygodnia - Baobinga & I.D. present Big Monster


Witam Was serdecznie w ten jakże piękny poniedziałek. Może nie należał do szczególnie udanych, ale to i tak nie jest istotne. Ważne, że humor dopisuje. Dzisiaj zajmiemy się płytą, która towarzyszyła mi przez cały poprzedni tydzień. Również dzisiaj w drodze do pracy. Mam na myśli krążek "Big Monster" za który odpowiedzialni są dwaj świetnie producenci: Sam "Baobinga' Simpson oraz Ed "I.D." Bayling. Muzycy Ci utożsamiani są głównie ze sceną Breabeat, ale jest to wielce krzywdzące zawężenie ich muzycznych zainteresowań. Są one o wiele bardziej rozległe.
Panowie zaczęli współpracę w 2004 roku, choć znają się i przyjaźnią od dawna. Obaj bowiem pochodzą z Manchesteru i nie jedną imprezę razem rozkręcali. Zaczęło się niewinnie, bo od jednego wspólnego singla. Rok później ponownie połączyli siły wypalając kolejnego wspólnego tracka. W 2006 roku, współpraca nabrała rozpędu, co zaowocowało powołaniem wspólnego projektu "Big Monster", wysypem świetnych singli a w finale niezwykle udaną płytą długogrającą. Niestety po wydaniu longplaya ich muzyczne kontakty uległy ochłodzeniu do tego stopnia, iż w roku 2011 nie wydali ani jednej wspólnej produkcji.
Wróćmy jednak do "Big Monster". Od razu należy zaznaczyć, że nie jest to odkrywczy krążek. Nie zmienia to jednak faktu, że jest bardzo ciekawy, ponieważ źródeł inspiracji panowie szukali bardzo szeroko. Spoiwem płyty są oczywiście połamane, breakbeatowe perkusje, jednak na ich krążku odnaleźć można całą paletę muzycznych barw. Mamy zarówno utwory spokojniejsze, takie jak otwierający album "Carve Your Name" (jest to jedno z najlepszych otwarć jakie słyszałem), czy przywołujący skojarzenia z twórczością DJ Krusha czy DJ Shadowa "NY 3.5".
Mamy oczywiście również o wiele bardziej dynamiczne kompozycje, ale i wśród nich panuje spora różnorodność. Mamy bowiem niezwykle skoczny, ale raczej lekki "Recognise" (jedno z moich ulubionych nagrań na krążku), nagrany wspólnie z kolektywem Virus Syndicate, grime'owy wymiatacz "Jump Up Get Hype", bardziej klimatyczny "No Bright Lights". Jest trochę breabeatowej klasyki w postaci "Rite Of Passage" jak i również niezwykle świeże, oparte na technicznych brzmieniach podejście do tematu czego przykładem jest najbardziej odjechany na płycie, mój ulubiony obok "The Machine" utwór "Jewelz". Z resztą inspiracje technicznym i acidowym graniem słychać na każdym kroku. W końcu takim "Like An Arrow" nie pogardzili by sami The Chemical Brothers, a następujący po nim "South Manchester Weather" to już prawdziwa erupcja techowych brzmień.
Podsumowując, na "Big Monster" znajdziecie niezwykle różnorodną, połamaną muzykę, pełną różnorakich nawiązań do twórczości prawdziwych legend muzyki elektronicznej. Mimo, że wyraźnie daje się wyczuć podział na singlowe wymiatacze i uzupełniające płytę kompozycje towarzyszące, to różnorodność brzmień zawartych na tym krążku powoduje, że fakt ten wcale nie razi. To naprawdę kawał dobrej roboty. 


niedziela, 11 grudnia 2011

Gabinet Osobliwości

Witam! Ależ To był męczący weekend. Czuję się bardziej zmęczony, niż po całym tygodniu w pracy. Ale nie będę narzekał, ponieważ był to w gruncie rzeczy niezwykle pozytywny weekend, pełen bardzo dobrych wiadomości. Jestem w rewelacyjnym humorze i naładowany energią, której z pewnością starczy mi na nadchodzący tydzień. 
Dzisiaj będzie naprawdę spora dawka niezwykle energetycznej muzyki. W końcu trzeba jakość spożytkować nadmiar energii. Zapnijcie więc pasy, bo ruszamy z kopyta! 
Zaczniemy naprawdę ostro. Nie mogę się powstrzymać i kolejny raz prezentuję Wam Crissy Crissa w akcji. Tym razem ten niesamowity DJ za moim pośrednictwem zaprasza Was do Cambridge, do klubu Warning! Ten facet mnie po prostu rozwala na łopatki. Jego dj-skie możliwości są nie do opisania. W tym roku nie doprosiłem się zaproszenia Crissa na Audioriver, ale mam wielką nadzieję, że pojawi się w następnym roku i zmiecie Hybrid Tent z powierzchni ziemi. Czego Wam i sobie życzę.





Uff...było ostro co? Z wielką przyjemnością patrzy się na tego człowieka przy pracy. No ale zostawmy już Crissy Crissa w spokoju i przejdźmy do kolejnego muzycznego terrorysty. Kanji Kinetic dwukrotnie pojawiał się już na moim blogu, ale było to bardzo dawno. Dziś przypominam sobie o tym oszołomie. Koniecznie przypomnijcie sobie jego wcześniejsze wizyty na MassiveTunez - jego produkcję "Densetsu Riddim" i remix "Momma's Place" autorstwa Roisin Murphy:
Jedno można powiedzieć. Jego brzmienie jest jedyne w swoim rodzaju. Nie obchodzi mnie pod wpływem jakich środków rodzą się w głowie tego chłopaka tak popaprane muzyczne pomysły. Ważne, że jego..."dziwna" muzyka do mnie trafia i powala na kolana. Przed Wami utwór, od którego zacząłem swoją muzyczną znajomość z tym producentem. Totalnie odjechanie "Quente Demais" w jego interpretacji.



Kontynuujemy nasz dzisiejszy przegląd muzycznych odchyłów. Do tej grupy z całą pewnością mogę zaliczyć High Rankina. Podobnie jak Crissy Criss i Kanji Kinetic, William Rankin nie uznaje kompromisów w muzyce. Jeżeli coś ma walić w dekiel, to wali z siłą młota pneumatycznego. Cechuje go jeszcze jedna istotna cecha. Rankin ma wielki dystans do siebie, swojej twórczości i do clubbingu w ogóle. To wariat, ale niezwykle pozytywnie zakręcony. Wystarczy obejrzeć teledysk do utworu "Meow Meow" który za chwile usłyszycie. Dodatkowo odsyłam Was do jeszcze jednej świetnej kompozycji, która wybrzmiała już na moim blogu. Odświeżcie sobie koniecznie "Mucky" w jego remiksie: http://massivetunez.blogspot.com/2011/01/dance-floor-riot.html.



To jeszcze nie koniec na dzisiaj. Czas bowiem odświeżyć nasz stały, aczkolwiek nieco zapomniany ostatnio kącik...

 ...z kącika zdartej płyty.


Przenosimy się do roku 1992. Właśnie w tym roku światło dzienne ujrzał singiel "Digeridoo" autorstwa Aphex Twina. To dla mnie jeden z najbardziej odjechanych numerów jakie w życiu słyszałem. Jest jedyny w swoim rodzaju, tak samo jak jego autor. 
Richard David James to dziś wielka gwiazda i żywa legenda muzyki elektronicznej. Można by go nazwać wręcz cudownym dzieckiem. Od najmłodszych lat wykazywał wielkie zainteresowanie programowaniem muzyki i obrabianiem dźwięków. Szybko też usadowił się na fotelu outsidera na scenie muzycznej, materializując swoje autorskie, często dziwne, niepokojące i straszne wizje. Dzięki nim zdobył rzesze oddanych wyznawców na całym świecie. Ja do nich nie należę, ale jest wiele utworów, które wręcz uwielbiam. Właśnie do takich zaliczam "Digeridoo". Jeżeli ktoś z Was nie miał przyjemności usłyszeć tej kompozycji, to niech przygotuje się na niezapomniane wrażenia.

czwartek, 8 grudnia 2011

Sowia Muzyka 2

Dziś, wpis miał się nie pojawić. Ten dzień był fatalny i naprawdę nie miałem nastroju do pisania bloga. Właściwie to nie miałem nastroju do robienia czegokolwiek. Z uwagi na fakt, że go wczoraj zapowiedziałem, zmusiłem się i oto jest. Być może niektórzy z Was pamiętają wpis z lipca zatytułowany "Sowia Muzyka" (http://massivetunez.blogspot.com/2011/07/sowia-muzyka.html). W tym oto poście przedstawiłem kompozycje, które według mnie najlepiej smakują po zachodzie słońca. Był "Night Air" Jamie Woona w świetnym remiksie Deadboya, rewelacyjny utwór Ikoniki "Dckhdbtch", który od kilku miesięcy jest dzwonkiem w moim telefonie oraz "Acid Bells" Efdemina fantastycznie zremiksowany przez Martyna. Dziś wracam do Sowiej muzyki, ponieważ mam do zaprezentowanie kolejne trzy, bardzo ciekawe kompozycje. Zatem wszystkich nocnych Marków zapraszam do wytężonego słuchania.
Zaczniemy od Johna Dahlbacka. Tak tak, nie przecierajcie oczu ze zdziwienia. Faktycznie ten producent nie jest znany z subtelnych kompozycji. Uprawia raczej klubowe granie. Ale, jak to często bywa w przypadku płyt długogrających, posiadają one intro. A to do albumu "Winners And Fools" jest naprawdę świetne, a przy tym bardzo dobrze pasujące klimatem do dzisiejszego wpisu.   



Teraz zmieniamy stylistykę na bardziej house'ową, ale nadal pozostajemy w gęstych jak noc klimatach. Przed Wami utwór "Touch Too Much", autorstwa bardzo popularnej, brytyjskiej grupy Hot Chip. Nie będzie to jednak wersja oryginalna, a niezwykle przyjemny remiks w wykonaniu niemieckiego duetu Kollektiv Turmstrasse. Osobiście uwielbiam właśnie taki House. Spokojny, wyciszający i relaksujący. Nie mogę przestać słuchać tego nagrania. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Wam również bardzo się spodoba.



Oczy zaczynają mnie szczypać, a to znak, że powoli powinienem udawać się w stronę łóżka. Dlatego na koniec króciutko. Lipcowy post zacząłem od "Night Air" Jamie Woona, a dzisiejszy zakończę Tym nagraniem. Tym razem będzie to interpretacja Normskiego. Wcale nie gorsza od tej Deadboya. Niedługo możecie spodziewać się większej ilości remiksów tego niesamowitego nagrania. Mam ich jeszcze kilka w zanadrzu. Tych którzy jeszcze nie wybierają się na spoczynek zostawiam z tymi trzema kompozycjami, a sam uciekam bo już ledwo widzę na oczy. Dobranoc moi mili.

środa, 7 grudnia 2011

Nałogi

Antykwariat to diabelski wynalazek. Wracając do domu postanowiłem do jednego z nich zajrzeć. Ot tak, żeby rzucić okiem. Skończyło się na tym, że wyszedłem z czterema książkami, a o mały włos nie wyszedłbym z sześcioma. Zdążyłem się w porę opanować. Książki to straszny nałóg. Ciągle chcesz więcej i więcej oraz ciągle narzekasz na brak czasu aby je wszystkie przeczytać. Podobnie jest z muzyką. Jestem od niej całkowicie uzależniony. Przerabiam takie jej ilości, że trudno to czasami ogarnąć. No i nie mogę przestać. Ciągle poszukuję, wynajduję nowe utwory i nowe brzmienia. Chcę jeszcze, jeszcze....i jeszcze trochę. Wykorzystuję każdą nadarzającą się okazję, żeby założyć słuchawki i oddać się we władanie atakujących mnie dźwięków. Nie wiem czy to jest uleczalne. W sumie mało mnie to obchodzi, bo wcale nie chcę się leczyć. Jednym z objawów tej choroby jest też powstanie i w miarę regularne prowadzenie MassiveTunez. Blog ten powstał z fascynacji muzyką i chęcią podzielenia się nią z innymi.
Przygotowałem na dzisiaj raczej spokojny zestaw. Odpoczywamy od Wobbli, kwaśnych sampli, brudu i mocarnych beatów. Będzie co prawda jeden szybszy utwór, ale za to bardzo melodyjny. Na początek zaserwuję jednak coś totalnie optymistycznego. Przed Wami legenda francuskiej fali - Dimitri From Paris. Francuska muzyka klubowa jest niezwykle charakterystyczna. Jest przepełniona Funkiem i oldschoolowymi brzmieniami Disco. Posłuchacie nagrania "Rock This Town" w zremiksowanej wersji innego słynnego przedstawiciela francuskiej sceny - Lifelike. Jestem przekonany, że spodoba się Wam ta rewelacyjna nutka.



Czas na wspomniane wcześniej podkręcenie tempa. Utwór który za chwilę usłyszycie gościł już na moim blogu w dubstepowej wersji chłopaków z Nero (http://massivetunez.blogspot.com/2011/06/adujemy-akumulatory.html), a ponieważ dzisiaj lżejszy zestaw, czas na "Hypercaine" Fresha w wersji oryginalnej. Ciekaw jestem, która wersja bardziej przypadła Wam do gustu. Ja chyba wybieram przepięknie płynący, liquidowy oryginał. Nie da się nie lubić tego utworu. 
Na dzisiaj to już wszystko, a jutro późnym wieczorem, przygotujcie się na pokaźną dawkę sowiej muzyki. Zostawiam Was z moimi muzycznymi propozycjami i wracam do podziwiania moich nowych książkowych skarbów.

wtorek, 6 grudnia 2011

The Real House Music

Ktoś mi dzisiaj zasugerował, żebym poświęcił wpis Violettcie Villas. Byłoby to karkołomne zadanie, zważywszy na fakt, że nie znam bliżej jej dokonań. Myślę jednak, że wszyscy powinniśmy ją docenić i współczuć, że ostatnie lata swojego życia przeżyła w samotności i niezrozumieniu. Była kosmitką z której wszyscy się podśmiewali, ale była kosmitką genialną, o skali głosu i możliwościach wokalnych, które zdarzają się raz na miliard.
Nie będzie dzisiaj utworów Violetty Villas. Dziś będzie rządził House. Bardzo rzadko poświęcam wpisy wyłącznie temu gatunkowi ale ostatnio strasznie wkręciły mi się dwie nutki. Postanowiłem więc się nimi podzielić z Wami. Najpierw usłyszycie "The Shape" autorstwa duetu Simon & Shaker, zremiksowanego przez holenderskiego producenta Dirty Disorder. To kawał niezwykle energetycznego Tech-House, wbijający się do głowy coraz głębiej z każdym uderzeniem beatu.
Jako drugi zaprezentuje się Chris Lake. Ten producent znany jest głównie z leciutkiego, łatwo przyswajalnego klubowego grania, choć nagrywa również bardziej wymagające tracki. Nigdy za nim nie przepadałem, ale jest kilka nagrań, które bardzo mi się podobają. Jednym z nich jest właśnie "La Tromba". To prawdziwy zamiatacz parkietów. Nie sposób oprzeć się świetnym dęciakom, które w nim wybrzmiewają. Życzę miłego słuchania. 



poniedziałek, 5 grudnia 2011

George Lenton Show 2

Trzy tygodnie temu rozpływałem się nad EP-ką George'a Lentona pod tytułem "Midnight". Zaprezentowałem też dwa utwory: "Pulaire" i "San Angel", pochodzące właśnie z tego nietuzinkowego wydawnictwa. Gorąco zachęcam do przypomnienia sobie tego wpisu (http://massivetunez.blogspot.com/2011/11/george-lenton-show.html) ponieważ tak ja wtedy obiecywałem, wracam dzisiaj do "Midnight" w celu zaprezentowania pozostałych dwóch kompozycji. Świetnych kompozycji trzeba dodać. W ten oto sposób będziecie mogli wysłuchać tego rewelacyjnego winyla w całości. Nie przedłużając zbytnio zapraszam na niesamowitą muzyczną podróż, w którą zabieram Was dzięki utworom" "Midnight" oraz "Simply Beautiful".



niedziela, 4 grudnia 2011

Hard Style

Grudzień przyszedł, Mikołajki za pasem, ale jakoś nie czuć świątecznego nastroju. Nawet w sklepach jakoś tak biednie. Może to przez brak śniegu, za którym akurat nie tęsknię. Może to przez brak czasu który nie tylko mi doskwiera. Nie mamy czasu żeby się nacieszyć okresem przedświątecznym. A może ja przesadzam i po szóstym grudnia wszystko nabierze koloru i świątecznego nastroju. Obiecałem sobie, że w tym roku zrobię własną świąteczną składankę, która pomoże mi wejść w bożonarodzeniowy klimat. Ale póki co towarzyszy mi zupełnie inna muzyka. Dziś nie spodziewajcie się taryfy ulgowej. Będzie mocno, szybko, energetycznie i z przytupem. W najbliższym tygodniu możecie się spodziewać jednak sporo spokojniejszej muzyki w wykonaniu chociażby George'a Lentona i Jamie Woona. Ale póki co...walimy!! Jak to mawiał Al Bundy.
W poprzednim wpisie prezentowałem hit Rusko, "Hold On" w remiksie Sub Focusa. Można powiedzieć, że była to drumstepowa przygrywka przed tym co usłyszycie dzisiaj. Jest to gatunek, który konsekwentnie od dwóch lat zdobywa coraz większą popularność. Za drumstepową stylistykę zabiera się wielu dubstepowych, drumowych czy breakbeatowych producentów i na dzień dzisiejszy trudno sobie wyobrazić dj'ski set bez takich wymiataczy jak ten, który za chwilę usłyszycie. Przed Wami młody producent z wysp brytyjskich, nazywający się Dr. Philth. Jesteście gotowi? No to jedziemy.



Poprawimy sobie świetnym nagraniem "Talkin' In My Sleep" autorstwa The Bloody Beetroots. Z pewnością znacie już doskonale ich brudne, punkowe Electro chociażby z częstych wizyt na łamach MassiveTunez. To już szósty track Włochów, który będę miał przyjemność zaprezentować. Zapewniam Was, że nie ostatni. Jestem mocno uzależniony od ich muzyki i konsekwentnie będę ich promował. Jeżeli lubicie bezkompromisową, hałaśliwą, poszarpaną muzykę, która uderza w słuchacza z cały impetem, to "Talkin' In My Sleep" jest zdecydowanie dla Was. Aha! Mam jeszcze dla Was zagadkę. W masce jakiej komiksowej postaci występują na żywo The Bloody Beetroots?



Zakończymy dzisiaj trackiem "Song Away". Utwór ten pochodzi z repertuaru kolejnego już dzisiaj duetu - Jack Beats. Panowie Beni G i Niall Dailly są kolejnymi wykonawcami, którzy debiutują na MassiveTunez zdecydowanie za późno niż powinni. Uwielbiam ich wykopującą na orbitę mieszankę Nu-Rave, Fidget, UK Funk, Electro, Wobble, Breaks i Dubstep. To naprawdę mikstura, po której słuchacz dostaje niesamowitego energetycznego kopa. Panowie zaczęli współpracę w 2006 roku, ale bardzo szybko zdobyli sobie w pełni zasłużoną popularność, wnosząc niesamowitą świeżość na brytyjską scenę klubową. Dziś to wielkie gwiazdy, których tracki zajmują czołowe pozycje na różnego rodzaju zestawieniach i rankingach. Jestem wielkim fanem ich muzyki i możecie się spodziewać, że będą naszym częstym gościem. Na dzisiaj to już koniec. Zostawiam Was z tymi trzema konkretnymi nagraniami a ja uciekam do poszukiwania utworów do mojej świątecznej składanki. Do jutra.

czwartek, 1 grudnia 2011

Wszystkie Kolory Tęczy

Uwolniłem się dzisiaj od Goldiego, wywalając płytę "Sine Tempus" z mp4 i zastępując ja kilkoma setami i jedyną płytą projektu Big Monster, czyli duetu ID i Baobinga. W najbliższej przyszłości spodziewajcie się recenzji tego świetnego krążka. Jednak teraz zaprezentuję Wam kilka nutek, które towarzyszyły mi dzisiejszego dnia. Od razu zaznaczam, że różnorodność brzmieniowa będzie dość znaczna. W ogóle miałem dylemat z wyborem, ponieważ ostatnio jestem na etapie intensywnych poszukiwań coraz to nowych nagrań i naprawdę mam w czym wybierać. Po dłuższym zastanowieniu zdecydowałem się na poniższe cztery tracki.
Zaczniemy od mega mega MEGA hitu. Siedmiu na dziesięciu klubowiczów uznałoby ten utwór największym klubowym przebojem poprzedniego roku. Grali go wszyscy i wszędzie. Co mix to dało się słyszeć to nagranie. Nie mogło go również zabraknąć u mnie. Co prawda dość późno, ale tak wyszło, że dopiero dzisiaj rano sobie je odświeżyłem i wrzuciłem na playlistę przed wyjściem z domu. Zastanawiacie się co to za utwór, czy może już wiecie? Przed Wami "Hold On" Rusko w remiksie Sub Focusa. Kocham tą nutkę. W ogóle Sub Focus powinien częściej czerpać z drumstepowej stylistyki, bo ten utwór jest dowodem na to, że świetnie mu to wychodzi. Luv It!!   



Przed Wami kolejne świetne nagranie, choć utrzymane w zupełnie innych klimatach. Lubicie funkowe granie? Z pewnością tak. Nagranie które przygotowałem z pewnością przypadnie Wam do gustu. Pojawiło się ono na moim blogu już wcześniej i to stosunkowo niedawno w zremiksowanej wersji Barta B More (http://massivetunez.blogspot.com/2011/10/muzyczny-jarmark.html). Dziś czas na fantastyczny oryginał "Ain't Gonna Take It No More" autorstwa grupy Kraak & Smaak. Spotkałem się ze stwierdzeniem, że trzema najlepszymi "rzeczami" z Holandii jest Heineken, Van Gogh i Kraak & Smaak właśnie. Oczywiście jest to teza bardzo przesadzona, ale nie ulega wątpliwości, że panowie z pewnością wstydu swojemu krajowi nie przynoszą. Wręcz przeciwnie. 



Teraz przez kilka minut na MassiveTunez zapanuje Electro House z najwyższej półki. Przed Wami pochodzący z Kanady DJ i producent, George Hatiras. To już niezwykle doświadczony i uznany muzyk na scenie Electro, zaczynający swoją muzyczną karierę jeszcze w latach 90-tych. Dziś, to właściciel labela Hatrax, twórca kilkudziesięciu singli i remiksów dla takich muzyków jak Kylie Minogue, Tom Novy, Armand van Helden, Roger Sanchez, Olivier Giacomotto, Tim Healey czy DJ Icey. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Posłuchacie nagrania "Tear The Roof Off" w którym Hatirasa wspomaga amerykański MC - Messinian. Trzymajcie się mocno, bo to nagranie wywala z bamboszy.



Na koniec wracamy do kraju tulipanów i Ajaxu Amsterdam w celu zaprezentowania pewnego mało znanego w Polsce duetu La Melodia. Warto zainteresować się ich muzyką, a to głównie ze względu na świetnie rymującą a do tego piękną Melodee. Z resztą wystarczy obejrzeć teledysk. Trzeba jednak oddać, że muzycznie też jest bardzo dobrze. "Give It Up" to świetny, chillowy utwór, który z pewnością pomoże Wam się nieco odprężyć. Życzę miłego słuchania a ja już będę zmykał na kolejne muzyczne polowanie. O wyniku moich polowań będę Was w dalszym ciągu informował na bieżąco.