wtorek, 31 maja 2011

Orzeźwiający Muzyczny Prysznic

W takie upały, to najchętniej jadłoby się wyłącznie owoce i lody, co staram się z resztą realizować :D. Najlepiej jednak wskoczyć pod zimny prysznic. Ja Wam zafunduję specjalny, bo dubstepowy.
Właściwie nie ja, tylko Caspa i Rusko. Nie ulega wątpliwości, że to jedne z największych gwiazd dubstepowej sceny i nie tylko. Można powiedzieć, że to ikony tychże brzmień. Pierwszego z nich, miałem przyjemność posłuchać na żywo i muszę przyznać, że zniszczył wszystko i wszystkich. Caspa potwierdził moje wyobrażenie o świetnym DJ-u. Co do Rusko, to mam nadzieję, że i jego kiedyś będę mógł sprawdzić live. Wracając do ich współpracy, to "Power Shower" nie jest ich pierwszym wspólnym trackiem. Utwór ten pochodzi z ich trzeciej wspólnej ep-ki wydanej w 2009 roku. Panowie często również ze sobą występują. Uprzejmie informuję, że "Power Shower" nie jest lekkim, przyjemnym trackiem. To prawdziwy parkietowy niszczyciel.
Dla rozluźnienia bardziej przystępny tune. Wiz Khalifa ze swoim "Black & Yellow" chodzi mi po głowie od wielu miesięcy. Nie jestem zapalonym fanem takich brzmień (chociaż prawie wszystko co połamane jest fajne :D), ale ta piosenka zawładnęła mną od momentu kiedy wyłowiłem ją na którymś z zagranicznych muzycznych blogów. Fachowy track. Nie ma co.


Caspa & Rusko - Power Shower by PaulyT

poniedziałek, 30 maja 2011

Jump Jump!!

Z każdym dniem nastrajam się coraz bardziej wakacyjnie i mimo tego, że w moim odtwarzaczu królują raczej posępni, brejkowo-dubstepowo-drum'n'bassowi hardcorowcy z Vent i Buraka Som Sistema ze swoją rewelacyjną choć już nie najnowszą płytą "Black Diamond" (niedługo zajmę się nią dokładniej), to dzisiejszy wpis stoi pod znakiem, zwariowanej, acidowej muzyki.
Zaczniemy od Laidback Luke'a i jego wersji wielkiego przeboju Calvina Harrisa i Dizzee Rascala. Któż z Was nie słyszał "Holiday". Jednak bardzo prawdopodobne, że tego remiksu nie znacie. Jak już kiedyś wspominałem, ten producent bardzo pozytywnie mnie zaskakuje ostatnimi czasy. W końcu jego muzyka ma w sobie brud i pazur. Coraz częściej też sięga po połamane uk funkowe figury rytmiczne i acidowe świdry. Jak dla mnie bomba. Przy okazji warto sobie odświeżyć inny rewelacyjny remiks tego tracka, autorstwa chłopaków z Nero (http://massivetunez.blogspot.com/2011/01/byle-do-wakacji.html) Posłuchajcie obu i oceńcie który bardziej Wam pasuje.
Na dokładkę jeszcze bardziej podkręcamy klimat od muzyka który zwie się Dopefish. Tracki Belga to prawdziwa jazda bez trzymanki. To wybuchowa mieszanka Breakbeat, House, Rave, UK Garage, Electro, Fidget i czego tam jeszcze sobie wymyślicie. Jak dla mnie Dopefish to prawdziwy wymiatacz parkietów, a track który za chwile usłyszycie wykręci Was na lewą stronę. SICK TUUUNE!!



niedziela, 29 maja 2011

Z Nowymi Siłami

Witajcie. Co prawda w piątek nie było wpisu, gdyż wróciwszy do domu uzmysłowiłem sobie, że nie mam sił do robienia czegokolwiek konstruktywnego. O blogu nawet nie pomyślałem. Po prostu potrzebny był mi odpoczynek. Dziś z nowymi siłami przystępuję do dalszego promowania dobrej muzyki. Jest niedziela, więc nie może zabraknąć kolejnej recenzji płytowej, jednak w odróżnieniu od poprzednich, troszkę ponarzekam, gdyż album którym się zajmę, mocno mnie jednak zawiódł. Nie zabraknie oczywiście również naszego muzycznego wehikułu czasu, który ponownie zabierze nas w lata 90. Zapraszam do lektury.

Camo & Krooked - Above & Beyond


Austriacki duet Reinhard Rietsch i Markus Wagner, cieszy się od dłuższego czasu wielką popularnością. Trzeba dodać, że jak najbardziej zasłużenie. W ciągu ostatnich dwóch lat, wydali wiele naprawdę świetnych ep-ek. Przyszedł również czas na pierwszą płytę długogrającą. Niestety muszę to powiedzieć, ale tej próby nie zaliczyli.
Przede wszystkim płyta jest bardzo nierówna i dłuższymi momentami po prostu nudna. Rozpoczynających płytę „You Cry” i „Walk On Air” na dobrą sprawę mogłoby w ogóle nie być, gdyż nie wnoszą dosłownie niczego. Pierwszą perełkę otrzymujemy dopiero po dziesięciu minutach, w postaci „Tonight”. To zdecydowanie najczęściej przeze mnie słuchany utwór z całej płyty. To jump upowy killer będący w stanie pozamiatać każdy parkiet. Przy tym tracku nie można usiedzieć na miejscu. Dalej też jest dobrze. Bardzo przypadł mi do gustu „Let’s Go”. Ten track zdecydowanie wyróżnia się na tle całej płyty. Bardzo dobry jest również następujący po nim „See Through You”, ale żeby nie było zbyt pięknie, to mam niestety również kolejną porcję kompozycji dobrych, ale tak naprawdę zbędnych, zapychających album.
Niestety tak już jest do końca. Kompozycje lepsze przeplatają się z tymi gorszymi. Jednak większość utworów wydaje się strasznie wtórna. To wszystko już gdzieś było. Mam wrażenie, że zabrakło niestety dobrych pomysłów. Tak jakby nad austriackim duetem ciążyła duża presja i album został przez to wydany zbyt szybko i pochopnie. Należało chyba jednak dłużej popracować nad lepszym repertuarem. Technicznie płycie nie można niczego zarzucić, ale brakuje jej polotu. Jest zbyt jednostajna i praktycznie niczym nie zaskakuje.
Podkreślić jednak trzeba, że nie jest to pozycja zła. Solidna, rzetelna, ale nic ponad to. O ile całe wydawnictwo nie do końca się broni, to niektóre utwory jak najbardziej. Znaleźć można na nim kilka kompozycji na naprawdę wysokim poziomie. Myślę, że Camo & Krooked, dzięki udanym singlom, nadmuchali wielki balon oczekiwań. Niestety im nie sprostali. Będę od czasu do czasu wracał do "Above & Beyond" ze względu na tych kilka ponadprzeciętnych tracków, bądź wtedy, gdy będę chciał posłuchać mniej absorbujących dźwięków. Jakoś zapełni mi czas w oczekiwaniu na kolejne świetne ep-ki duetu.

Odsłuch:http://www.junodownload.com/products/above-beyond/1509365-02/

Pozostajemy w drum'n'bassowych klimatach. Uwaga zagadka! Kto obok Camo & Krooked zdobył największą popularność na drumowej scenie w ostatnich dwóch latach? Odpowiedź - Netsky oczywiście. Ten młody muzyk dość często odwiedza mojego bloga. No ale nie może być inaczej, skoro prezentuje tak wysoki poziom. Kolejna perełka spod jego rąk specjalnie dla Was (poniżej przypomnę kilka innych tracków jego autorstwa, które z chęcią sobie przypomnicie).




...Z kącika zdartej płyty

Ehh...stare dobre Daft Punk. Nie ulega wątpliwości, że francuski duet to jeden z najciekawszych, muzycznych projektów ostatnich dwudziestu lat. De Homem-Christo i Bangalter to twórcy mający niezwykły zmysł muzyczny. Dzięki temu umieli się świetnie dostosowywać do panujących trendów. Dodatkowo robią to z  niezwykłą swobodą. Oddać trzeba jednak francuzom, że zawsze staraja się dodawać wiele elementów od siebie, dzięki czemu są tak bardzo rozpoznawalni. W ciągu całej swojej wielkiej kariery przechodzili wiele muzycznych metamorfoz. Ja jednak najmilej wspominam klasyczny Daft Punk z lat 90-tych, a ich debiutancki krążek "Homework", wydany w 1997 roku, darzę wielkim sentymentem. Bardzo mi brakuje tego starego brzmienia, tak bliskiego korzeniom muzyki House. Dlatego też dzisiaj do niego wracam. Utwór "Revolution 909" jest dla mnie esencją starego Daft Punka. Oczywiście znalazł się na wyżej wymienionym albumie, chociaż tak naprawdę został wydany rok wcześniej i był jednym z pierwszych singli francuzów którzy debiutowali w 1994 roku. Trochę to smutna podróż, gdyż mimo całego szacunku dla dzisiejszych dokonań duetu, to strasznie tęsknię za ich brzmieniem z lat 90-tych.

czwartek, 26 maja 2011

Bilety Zakupione!!

No!! Bilety na Audioriver nabyte! Zebrałem zamówienia i w końcu polazłem do Empiku aby je zakupić. Zaczynam już intensywniej myśleć o tegorocznych festiwalowych atrakcjach. Co prawda jeszcze dwa miesiące do tego muzycznego święta, ale po drodze będzie jeszcze Orange Warsaw Festival. Jak co roku bojkotuję Heinekena, ale może człowiek się jeszcze gdzieś wybierze.
Niestety nie dam rady w tym roku wybrać się na Selectora, ale gorąco namawiam. Jeżeli ktoś dysponuje czasem i pieniędzmi to śmiało uderzajcie. Dla Katy B, La Roux, Fenech Soler, Klaxons, The Orb, Crystal Castles, Ladytron i Does It Offend You Yeah naprawdę warto. 
Warto pomyśleć jeszcze o Tauron Nowa Muzyka. Line Up jest imponujący. Wystarczy wymienić Mary Anne Hobbs, Lamb, Modeselektor, Ramadanman, Apparat, Gold Panda, Darkstar, FaltyDL, Roska czy Instra:Mental. Trzeba rozważyć udział w tym evencie.
Skoro tak dzisiaj o letnich festiwalach, to zaserwuję brzmienia których na Audioriver z pewnością nie zabraknie. Na początek kolejni świetnie rokujący na przyszłość, przedstawiciele dubstepowej sceny. Mowa o duecie Tek-One. Ich "Broken String" powali Was na kolana. A poprawimy sobie chłopakami z HeavyFeet w nietypowym jak na nich, drum & bassowym wydaniu. Remiks "War" Rampage, to o ile się nie mylę jedyny drumowy track w ich dorobku, ale za to jaki!! Prawdziwy killer.



środa, 25 maja 2011

Wielka Gwiazda Czy Nowicjusz?

Dzisiaj chociaż przez chwilę zmienię posępny klimat panujący w ostatnich wpisach. Zaproponuję utwór do którego mam naprawdę wielką słabość. Przed Wami wielka gwiazda muzyki elektronicznej - Simian Mobile Disco. Nie wiem jak to się stało, że dopiero teraz debiutują na moim blogu. Duet Ford/Shaw, to prawdziwi wizjonerzy współczesnej muzyki. Co prawda można było podziwiać ich występ na zeszłorocznym Audioriver, ale mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości zagoszczą ponownie nad Wisłę. Tym czasem odświeżmy sobie ich wielki hit, "Audacity Of Huge".
Żeby urozmaicić dzisiejszy post, wrócimy do mrocznych, połamanych, dubstepowych brzmień. Blog ten nie ma wyłącznie na celu prezentowania muzyki znanych i przez wielu lubianych twórców. Staram się również wyszukiwać młodych, obiecujących producentów, którzy są dopiero na początku swoich karier. Systematycznie szperając, wyszukuję również nowe talenty. Być może za rok czy dwa będzie o nich głośno. Oto kolejny z nich.



wtorek, 24 maja 2011

Różne Oblicza UK Garage

Dzisiaj mam do zaoferowania nieco lżejszy repertuar. Chociaż pierwszy utwór nadal będzie utrzymany raczej w niewesołym nastroju, to nie ma się co spodziewać galopującego, szybkiego beatu, czy wgniatającego w ziemię basu. Będzie raczej nastrojowo i melancholijnie w garage'owym klimacie. A to wszystko za sprawą młodego, brytyjskiego producenta, Roberta Orme, znanego jako Submerse. Ten obiecujący muzyk specjalizuje się w gatunkach które określić można jako Future Garage czy Post Dubstep, ale prościej jest powiedzieć, że to lżejszy, pełen przestrzeni, oniryczny Garage. Taki też jest remiks "Never Know" Primary 1, jego autorstwa. Warto mieć na oku tego chłopaka, bo naprawdę umie wygenerować niezwykle ciekawe i piękne dźwięki.
Pozostajemy w garage'owych klimatach, chociaż drugi dzisiejszy track będzie miał zupełnie inne natężenie. Rusko już nie raz udowadniał, że umie wyprodukować prawie wszystko. Ma on co prawda licznych wrogów, którzy zarzucają mu pójście w komercję i rozmienianie się na drobne. Jest w tym dużo prawdy, jednak dzisiaj ma status gwiazdy i uważam, że mimo wszystko na niego zasługuje. Chociaż moim zdaniem, produkuje za dużo i nie zawsze równo. Ale jak go nie uwielbiać, skoro spod jego rąk wychodzą takie perełki jak ta, którą dzisiaj zaprezentuję. Poniżej jeszcze garść dowodów potwierdzających jego talent. Sprawdźcie je bo naprawdę warto!!



poniedziałek, 23 maja 2011

Spooky

Pozostajemy w mrocznych klimatach, zapoczątkowanych w piątek "Nite Fall" Pacso & Sly (wróćcie sobie do tego mocarnego tracka http://massivetunez.blogspot.com/2011/05/naog.html), poprzez płytę Massive Attack i utwory Breakage i Photeka z wczorajszego wpisu (http://massivetunez.blogspot.com/2011/05/burzowo.html). Przy okazji wyszła mi dzisiaj mała retrospektywa tego, co działo się do tej pory na Audioriver.
Zaczniemy dzisiaj od Extrawelt. Ten pochodzący z Hamburga duet, to dziś prawdziwa ikona brzmień Tech. Mam do nich dodatkowy sentyment, gdyż grali na pierwszej edycji płockiego festiwalu w której brałem udział. Aż się nie chce wierzyć, że minęły już trzy lata.
Track który za chwilę usłyszycie powalił mnie na kolana. Nie jestem wielkim zwolennikiem takiej muzyki. Po prostu nie obcuję z nią tak często jak z połamanymi rytmami, ale doceniam gdy coś jest naprawdę wyjątkowe. A ten prawie 10-minutowy utwór docenić należy. Rewelacyjny klimat.
Jako drugi zaprezentuje się duet Instra:mental. Nadal mam w pamięci ich występ sprzed roku. Zostałem po prostu zahipnotyzowany. Zaczynali ponad dziesięć lat temu, nagrywając wspólne single z Source Direct, jednak ich kariera nabrała rozpędu zaledwie kilka lat temu. Dziś z pewnością są jednymi z najciekawszych producentów na świecie i współpracują z innymi świetnymi muzykami, takimi jak dBridge, Skream czy Mount Kimbie. Ich muzyki nie da się jednoznacznie sklasyfikować. Jest to niesamowita mieszanka minimalistycznego D'n'B, Dubstepu i Breakbeatu z techowymi brzmieniami. Posłuchajcie jak fantastycznie to brzmi. Jestem wielkim fanem ich muzycznej wizji. Mam nadzieję że Wam również przypadnie do gustu.



niedziela, 22 maja 2011

Burzowo

No cóż wiosna na całego. Temperatura podskoczyła. Przyszły do nas pierwsze wiosenne burze i ulewy. Najwyższy czas zaplanować sobie wypady na letnie eventy. Karnet na Orange Warsaw Festival kupiony, także trzeba kombinować jakiś nocleg w stolicy. W następnym tygodniu trzeba zakupić również karnecik na Audioriver, bo tam po prostu trzeba być. a co jeszcze? Trzeba się będzie zastanowić.
Jak zwykle w niedzielę zaczynamy o recenzji płyty. Dziś bierzemy na tapetę "Heligoland" Massive Attack.

Massive Attack - Heligoland



Massive Attack to dla mnie jeden z najwybitniejszych muzycznych projektów w historii muzyki. W dużej mierze to właśnie Robert Del Naja i Grant Marshall ukształtowali mój gust muzyczny. Płytę „Mezzanine” uważam za najlepszą, jaką dane mi było posłuchać. Dlatego zrozumiałym było, że przed zapoznaniem się z „Heligoland” towarzyszyło mi wiele wątpliwości. Zabierałem się do tego krążka jak lis do jeżą :D. W głowie kłębiły mi się myśli, że może lepiej nie tykać tego wydawnictwa. Bałem się po prostu, że zburzy moje wyobrażenie o wielkości Massive Attack. Po pierwszym przesłuchaniu wszelkie wątpliwości uleciały.
3D i Daddy G nigdy nie należeli do studyjnych pracusiów. Materiał na poszczególne płyty powstawał zawsze starannie i długo, a one same pojawiały się średnio co cztery lata. Na „Heligoland” trzeba było czekać szczególnie długo, gdyż od wydania „100th Window” upłynęło aż siedem lat. Pomyślałem sobie, że po tak długim czasie, może wyjść albo coś naprawdę wyjątkowego, bądź też coś bardzo kiepskiego. Nie przewidywałem trzeciej możliwości. Nie pomyliłem się. „Heligoland” jest najlepszym po „Mezzanine” krążkiem zespołu.
Wyznacznikiem muzyki Massive Attack jest niepowtarzalny nastrój jaki umieją wytworzyć w swoich utworach. Lęk, niepewność, tęsknota, smutek i wielkie pokłady muzycznej psychozy – to uczucia jakie towarzyszyć Wam będą w czasie obcowania z ostatnim wydawnictwem bristolczyków. „Heligoland” jest płytą bardziej stonowaną (muzycznie, nie emocjonalnie) od poprzedników. Nadal mamy naszpikowaną emocjami, mroczną, duszną, depresyjną atmosferę jednak uzyskaną troszkę innymi środkami. Jest jakby ciszej, bardziej delikatnie. Muszę powiedzieć, że bardzo mi się taka zmiana podoba.
Jednak to cały czas, stare dobre Massive Attack. Na szczęście panowie zbytnio nie eksperymentowali. Nie zmienia się w końcu tego co dobre. Del Naja nadal posiada wielkie pokłady talentu, tworząc z prostych środków naprawdę niezapomniane kompozycje. Już na początek dostajemy wyjątkowy „Pray For Rain” który wprowadza nas w magiczny świat panów z Bristolu. To jedna z najlepszych kompozycji na płycie. Później jednak wcale nie jest gorzej. Zakochałem się w jedynym w swoim rodzaju „Split The Atom”. Dałem się ponieść chyba najdynamiczniejszemu na krążku „Girl I Love You”. Zostałem powykręcany we wszystkie strony przez syntetyczny „Flat Of The Blade”, a przepiękny „Paradise Circus” wycisnął mi łzy z oczu. Zostałem zahipnotyzowany przez „Rush Minute” i poruszony przez przepięknie wyśpiewane przez Damona Albarna „Saturday Come Slow”. Całość zwieńczona jest mrocznym „Altas Air”, będącym idealnym zakończeniem. Na tej płycie po prostu nie ma złych i niepotrzebnych utworów. Wszystko jest po coś.
„Heligoland” to nie tylko świetne kompozycje, ale i fantastyczne wokale. Wspomniałem już Damona Albarna, ale świetnych głosów jest tutaj więcej. Wymienić należy Tunde Adebimpe w otwierającym płytę „Pray For Rain”. Jego głosu nie można zapomnieć. Jest oczywiście jak zawsze świetny Horace Andy będący stałym współpracownikiem bristolczyków,  Martina Topley-Bird, znana z płyt Trickiego, czy Guy Harvey z Elbow. Na koniec zostawiłem sobie Hope Sandoval, bez której „Paradise Circus” nie byłby tak świetnym utworem.
Nowa płyta Massive Attack to wielowymiarowe dzieło, które przysparza słuchaczowi naprawdę wiele satysfakcji przy przedzieraniu się do jej głębszych warstw. Każdy z utworów to osobne arcydzieło, a razem tworzą niesłychanie dojrzałą, przemyślaną i po prostu piękną całość.


Pozostajemy w raczej nie wesołych klimatach. Jakoś te czarne chmury na niebie mnie tak nastroiły. Tydzień temu gorąco polecałem płytę Breakage. To naprawdę rewelacyjne wydawnictwo. Wrócimy sobie dzisiaj do niego. Chcę zaprezentować utwór "Justified" będący jednym z tracków promujących całą płytę "Foundation". Jeżeli nie namówiłem Was zeszłotygodniowym tekstem do zapoznania się z nią, to z pewnością zrobi to ten utwór. Deep Tuuune.
P.S. Uwaga! Pulsujący bas może spowodować napad epileptyczny, lub inne skutki uboczne. Co wrażliwsi niech nie przesadzają z niskimi tonami ;).




...Z kącika zdartej płyty

Dziś wracamy do jednego z największych klasyków muzyki Drum'n'Bass. Chcę Wam przedstawić prawdziwą ikonę lat 90-tych. Przed Wami Rupert Parkes znany fanom połamanych brzmień jako Photek. Jest to muzyk który swoimi płytami "Modus Operandi" i "Form & Function" wytyczał ścieżki innym producentom. Wytworzył swój niepowtarzalny styl, oparty nie tylko na junglowym fundamencie, ale również inspirowany muzyką jazzową oraz klasycznym Techno i Ambientem.
Parkes jest wzorem budowania w swojej muzyce niesamowitego nastroju, który niezwykle sugestywnie oddziałuje na słuchaczy. Świetnym tego przykładem jest track, który zaprezentuję dzisiaj. "Ni Ten Ichi Ryu (Two Swords Technique)" to utwór od którego zaczynałem przygodę z muzyką Drum'n'Bass. Do dzisiaj uważany jest za jedno z najwybitniejszych nagrań w historii muzyki elektronicznej. Nie sposób się z tym nie zgodzić. To prawdziwe arcydzieło, z którym trzeba się zapoznać.

piątek, 20 maja 2011

Nałóg

Tracki które chcę dzisiaj zaprezentować, od dłuższego czasu należą do moich ulubionych. To utwory od których można się uzależnić już po pierwszym przesłuchaniu. Ja mam tak, że jak posłucham raz, to muszę jeszcze z 3-4 razy z rzędu żeby mi starczyło na jakiś czas. Nie sposób się od nich uwolnić. Myślę, że Wy też będziecie do nich często wracać.
Pierwszy z nich to "Go Hard" Lethal Bizzle i Donae'o, zremiksowane przez DJ Q. Niedawno zagościł na moim blogu z innym świetnym remiksem (http://massivetunez.blogspot.com/2011/04/ruchy-kluchy.html). Dzisiaj będzie poprawka. I to jeszcze jaka! "Go Hard" w jego wersji to naprawdę garage'owy rodzynek. Jeżeli podobają się Wam takie brzmienia, jeszcze raz odsyłam do audycji Q w BBC 1Xtra (http://www.bbc.co.uk/1xtra/garage/). Naprawdę świetnie się tego słucha.
Drugim dzisiejszym uzależniaczem jest "Nite Fall" od duetu Pacso & Sly. Ten utwór to prawdziwy drum and bassowy wymiatacz, który uderza słuchacza między oczy od pierwszej do ostatniej sekundy. A najlepsze jest to, że po jego zakończeniu, mamy nieodpartą ochotę włączyć go od nowa. Można go słuchać w nieskończoność.



czwartek, 19 maja 2011

Sen

Brakuje mi snu. Nie wysypiam się i bardzo mi to doskwiera. O ile rano czuję się dobrze, to po południu muli mnie niemiłosiernie. Ostatnio wracam do domu czytając sobie artykuł o kinie śląskim i słuchając płyty Camo & Krokked i nawet nie wiedziałem kiedy głowa poleciała mi do przodu. Albo artykuł był tak nudny, albo płyta :). Starałem się dzielnie trzymać, ale kiedy już nie dawałem rady musiałem sięgnąć po rozwiązanie ostateczne. Tylko dzięki nowej płycie Goldiego nie przespałem swojego przystanku.
Dzisiaj też muszę przywalić sobie jakąś bardziej energetyczną nutką. Myślę, że odpowiednim trackiem będzie Dada Life "Happy Hands & Happy Feets" w remiksie Phatzoo. Producent ten znany jest głównie z remiksów. Bardzo często zabiera się za tracki Dada Life i muszę powiedzieć, że efekty są więcej niż zadowalające. Sami posłuchajcie.
Jako drugi zaprezentuje się dzisiaj Joker, remiksując "So Fine" Seana Paula. Co prawda niedawno gościł na moim blogu ze swoim hitem "Tron" (http://massivetunez.blogspot.com/2011/05/szlagiery.html), ale nie mogę się uwolnić od jego bardzo charakterystycznego, dubstepowego brzmienia. Dlatego też posłuchamy go sobie ponownie.


Dada Life - Happy Hands & Happy Feet (Phatzoo Remix) by electrickingdom

środa, 18 maja 2011

%#@!*

Przytrafił mi się dzisiaj najgorszy dzień od bardzo dawna. No wszystko mi się waliło, aż załamując się, chowałem twarz w ręce a niecenzuralne słowa sypały się jak z karabinu. Nawet kopiarki i komputery ze mnie dzisiaj drwiły. Kiedy już się ogarnąłem i wyszedłem na prostą, to w drodze do domu doszedłem do wniosku, że być może coś skiepściłem i jutro będę musiał to odkręcać. Jednym słowem masakra!!
Dzisiaj dwa tracki, które pomogą rozładować napięcie. Zaczniemy od drum'n'bassowego remiksu "Blackout" Far Too Loud, autorstwa Genki i Mufflera. Pierwszy z nich to dopiero początkujący producent, natomiast drugi z nich to już muzyk o naprawdę pokaźnym dorobku, mający na koncie trzy płyty długogrające (debiutancka wydana jeszcze w latach 90-tych) oraz potężną liczbę singli i remiksów. Posłuchajcie co wyszło ze współpracy świeżaka z weteranem.
Drugi track nie mniej dynamiczny i agresywny, chociaż prezentujący zupełnie inną stylistykę. Wracamy do The Bloody Beetroots, dziś wspomaganych przez Steva Aoki. To oczywiście nie pierwsza ich wizyta na moim blogu. Przypomnieć sobie należy chociażby ten track: http://massivetunez.blogspot.com/2011/01/vinylowi-superbohaterowie.html. Przygotujcie się na porządną dawkę kwaśnego, punkowego Electro z ciężkim beatem i samplowanymi okrzykami, a wszystko to okraszone oldschoolowymi, syntezatorowymi klawiszami. Cudeńko.



wtorek, 17 maja 2011

Skreamowe Rozważania

Zaczniemy dzisiaj bardzo lajtowo. W niedzielę wrzuciłem "Night By Night" Chromeo. Dzisiaj powrócimy sobie do tego nagrania i zapuścimy remiks Skreama. O tym producencie napisano już wszystko. Nie ulega wątpliwości, ze jest w tej chwili jednym z najbardziej rozchwytywanych i pożądanych muzyków na świecie. Bardzo poszerzył swój warsztat a co za tym idzie krąg swoich muzycznych zainteresowań. Można powiedzieć, że zwyczajnie się rozwinął. Jednak nie brakuje głosów krytycznych w stosunku do jego ostatnich poczynań. Niektórzy zarzucają mu pójście w komercję, oderwanie się od dubstepowych korzeni. Ja w tym wszystkim stoję gdzieś po środku. Oczywiście wolę Skreama ostrzejszego, surowszego, ale z drugiej strony nie neguję wszystkiego co tworzy dzisiaj. Po prostu komponuje dużo bardziej zróżnicowaną muzykę, narażając się na dezaprobatę ze strony swoich starych fanów, wychowanych chociażby na "Midnight Request Line". Posłuchajcie jego lżejszego oblicza i sami sobie odpowiedzcie, czy taka muzyka Wam pasuje.
Żeby jednak przełamać nieco słodycz pierwszego tracka, puścimy coś bardziej pikantnego. Drugim dzisiejszym bohaterem jest Sensai. Drum and bassowy DJ i producent pochodzący z UK. Na dobrą sprawę, to jest on jeszcze świeżakiem na breakowej scenie. Debiutował w 2008 roku, ale głośno zrobiło się o nim dopiero w 2010, kiedy to zasypał rynek ogromną ilością naprawdę dobrych winyli. Puścimy sobie jeden z tych tracków. Jeżeli Skream kogoś z Was zmulił, to Sensai z pewnością podziała pobudzająco.



poniedziałek, 16 maja 2011

Spokojny Poniedziałek

Dzisiaj trochę lżejszy zestaw. Chociaż po takich muzykach jak AC Slater czy Emalkay (bo oni będą dzisiejszymi bohaterami) można się spodziewać naprawdę ciężkich wymiataczy. Jak się okazuje mają w swoich repertuarach również lżejsze utwory.
Zaczniemy od "When I Look At You" Martina Knowlesa, znanego jako Emalkay. To zdecydowanie jeden z największych hitów pochodzącego z Birmingham muzyka. Może pamiętacie go z bardzo dobrego remiksu "Watercolour" Pendulum (http://massivetunez.blogspot.com/2011/01/lepszy-niz-orygina.html). Utwór pierwotnie pojawił się na singlu dwa lata temu. Jednak przed kilkoma tygodniami Knowles wydał swój pierwszy longplay pod tytułem "Eclipse", a tego świetnego tracka nie mogło na nim zabraknąć. Także nadarzyła się okazja żeby przypomnieć ten rewelacyjny utwór. To niezwykle nastrojowy Dubstep z niezwykle klimatycznym, wręcz trance'owym intro. Oczywiście nie zabraknie pulsującego basu i wobblowych armat, ale wszystko dawkowane jest z umiarem. Naprawdę wyjątkowy track, do którego zawsze wracam z przyjemnością. Może Wy też będziecie do niego wracać.
Przed zapoznaniem się z naszym drugim dzisiejszym utworem, myślałem, że będę miał do czynienia z naprawdę ostrą nutą. W końcu gdy AC Slater bierze się za remiksowanie Boys Noize, to musi wyjść z tego prawdziwy killer. Producent ten przyzwyczaił słuchaczy do swoich nu-rave'owych wariacji, pełnych rozedrganych bassline'ów, połamanych, ciężkich beatów i wobblowych szaleństw. Jednak nie tym razem. "Shine Shine" w jego interpretacji to stonowane, klasyczne Electro. No nie takiego Slatera się spodziewałem, ale przyznać muszę, że spodobał mi się ten pełen syntezatorowych brzmień rodzynek w jego repertuarze. Naprawdę przyjemnie się tego słucha.



niedziela, 15 maja 2011

Awaria

Przepraszam za przerwę, ale nie wynikła ona z mojej winy. Po prostu z blogiem się coś porypało. Jest już jednak wszystko w porządku, więc wracam z kolejną porcją muzyki. Dzisiaj będzie wyjątkowo obficie, gdyż dodatkowo wrzucę dwa tracki, które miały pojawić się na moim blogu w piątek. Jak zawsze w niedzielę, nie zabraknie recenzji naprawdę świetnej płyty oraz kolejnego klubowego hymnu. Zatem nie zwlekam dłużej i zaczynam.

Breakage - Foundation


Nie ulega wątpliwości, że James Boyle AKA Breakage, to jeden z najciekawszych producentów na drum and basowej scenie. Chociaż jego spektrum muzycznych zainteresowań, znacznie się poszerzyło przez te wszystkie lata. Długo kazał fanom czekać na kolejną długogrającą płytę. Jego debiutancki krążek „This Too Shall Pass” miał premierę w 2006 roku. Sporo od tamtego czasu w jego muzyce się pozmieniało.
Pierwszą rzeczą, na jaką zwróciłem uwagę, była spójność całego krążka. Mimo dość dużego zróżnicowania materiału jaki został na nim zawarty, to słychać wspólny pierwiastek, który zazębia poszczególne utwory, tworząc jedną zgraną całość. Od razu powiem, że nie macie się co spodziewać wesołych klimatów. Na „Foundation” panuje mroczna i duszna atmosfera, tylko od czasu do czasu przełamywana podmuchami świeżego powietrza. Nie nastawiajcie się na ładne, proste melodie. Przygotujcie się raczej na głębokie, mruczące bassliny bo one stanowią sedno tego krążka.
Druga płyta w dorobku Boyle’a wydaje się produkcją niezwykle przemyślaną. Poprzez układ utworów, akcenty są perfekcyjnie porozmieszczane. Ma się wrażenie, że poszczególne tracki nie mogły by zostać ustawione w inny sposób bo zburzyło by to całą konstrukcję. Wspominałem już o różnorodności utworów zawartych na płycie. Znajdziemy tutaj zarówno galopujący Jungle, jak i kroczący ociężale Dubstep oraz różnego rodzaju pochodne i kombinacje.
Osobny akapit należy poświęcić gościom, bez których tej płyty nie słuchało by się tak rewelacyjnie. Należy wspomnieć chociażby o Burialu, który miał znaczący wpływ przy skomponowaniu „Vial”. Można powiedzieć nawet, że w tym tracku więcej jest Buriala niż Breakage. Nie można zapomnieć również o fantastycznych wokalach. Na „Foundation” zebrała się bowiem naprawdę śmietanka fantastycznych głosów. Mamy bowiem jak zawsze świetnie rymującego Roots Manuve w breakowym „Run’em Out”, bardzo charakterystyczne głosy chłopaków z Newham Generals w dubstepowym „Hard”, czy przepiękny wokal Donae’o bez którego „Speechless” stracił by cały swój urok. Show wszystkim kradnie jednak Zarif, przepięknie śpiewając w „Over”. Po prostu nie można się uwolnić od jej głosu.
Podsumowując, mamy do czynienie z bardzo dobrym wydawnictwem naszpikowanym naprawdę świetnymi kompozycjami. Oprócz „Cloud Seed” Vex’d, żadna inna płyta nie zrobiła na mnie w ostatnim czasie takiego wrażenia. Cały godzinny album wchodzi w głowę jak nóż w masło, bardzo szybko uzależniając słuchacza. Jeżeli miałbym znaleźć jakieś uchybienie, to przychodzi mi tylko jedna rzecz do głowy. Mianowicie sporo utworów, które znalazły się na „Foundation”, było mi znanych już wcześniej, także zabrakło trochę elementu zaskoczenia. Jednak mimo tego, że były już wcześniej świetnie znane, to fantastycznie wkomponowały się w resztę materiału. Jestem przekonany, że dacie się ponieść magii tego krążka. Koniecznie musicie się z nim zapoznać.



Teraz czas na kilka tracków które z pewnością Was rozruszają.
Na pierwszy ogień pójdzie Lady Sovereign i jej "Hoodie". Ale nie ona jest w tym momencie najważniejsza. Ważne są osoby które stoją za remiksem, który za chwilę usłyszycie. A są to naprawdę fantastyczni muzycy: Dave Taylor, znany lepiej jako A. Brucker bądź też Solid Groove oraz Graeme Sinden, którego wręcz ubóstwiam. To co zrobili z tym, powiedzmy sobie szczerze, średnim utworem, to mistrzostwo świata. Totalne szaleństwo. Z resztą to nie pierwszy raz kiedy Sinden bierze na tapetę utwór Lady Sovereign. Sprawdźcie również jego wersję "Those Were The Days" (http://massivetunez.blogspot.com/2011/03/dresiara.html). Powali Was na kolana.
Stoicie jeszcze? Zapewniam, że następny trackiem rozwalę Was na łopatki. Wracamy bowiem do Taxmana. Macie z pewnością w pamięci "I Dreamt Music" (http://massivetunez.blogspot.com/2011/05/teraz-pan-ma-relaks.html). Dzisiaj kolejny walec od tego drum'n'bassowego szaleńca. Trzymajcie się mocno. Będzie trzęsło. Aha!! Nie przesadzajcie z basem, bo szyby mogą ucierpieć ;).
Na rozluźnienie coś zupełnie z innej beczki. Zaskoczę Was tym trackiem. Przed Wami Chromeo w swoim wielkim hicie "Night By Night", pochodzącym z ich ostatniej płyty "Business Casual". Ten track spowoduje, że uśmiechniecie się w tą brzydką, pochmurną niedzielę. Disco ponad wszystko :).








...Z kącika zdartej płyty

Dzisiaj w naszym oldschoolowym kąciku, wrócę do drugiej po The Prodigy, mojej największej, muzycznej fascynacji z czasów podstawówki. Mowa o duecie Ed Simons i Tom Rowlands znanemu lepiej jako The Chemical Brothers. Pamiętam jak zasłuchiwałem się w albumy "Exit Planet Dust", "Dig Your Own Hole" i "Surrender" (tą kasetę bezpowrotnie straciłem, pożyczając ją koledze, który nigdy mi jej nie oddał) a także w mix album "Brothers Gonna Work it Out".
Jednak wszystko zaczęło się od utworu, który usłyszycie dzisiaj. Kiedy pierwszy raz usłyszałem "Loops Of Fury" (dzięki mojemu kuzynowi Michałowi), doznałem prawdziwego szoku. Dla mnie to było coś niezwykłego. Do dzisiaj takie pozostało.
Utwór pierwotnie ukazał się jako singiel w 1996 roku. Mi było dane usłyszeć go pierwszy raz, na legendarnej ścieżce dźwiękowej do gry Wipeout 2097. Mimo, że track ten ma już piętnaście lat, ani trochę się nie zestarzał. To nadal breabeatowy wymiatacz, który jest w stanie rozpieprzyć w drobny pył każdy parkiet na świecie. ABSOLUTELY AMAZING!!

czwartek, 12 maja 2011

Do Wyboru Do Koloru

Dzisiaj mam dla Was kolejne dwa tracki. Jednak będą osadzone w zupełnie różnych klimatach. Dla każdego coś miłego.
Pierwszy z utworów będzie zdecydowanie dla tych, którzy chcą się zrelaksować po ciężkim dniu. Przed Wami Popof ze swoim świetnym trackiem "Serenity". Ta nutka zagościła już na moim blogu ale w innej wersji. Dzisiaj czas na stonowaną, klimatyczną wersję oryginalną. Usiądźcie wygodnie, wyciągnijcie nogi, zamknijcie oczy i odprężcie się przy tych głębokich dźwiękach.
Drugi track będzie zupełnie inny. Niech Was nie zmyli hip-hopowe intro. "Explode", rosyjskiego producenta Ozmy, to kawał fajnego, energetycznego Drumstepu. To zdecydowanie track dla tych z Was, którzy zachowali jeszcze pokłady energii na dzisiejszy wieczór.
Wybierzcie ten który Wam bardziej odpowiada. Najlepiej przesłuchajcie oba. Aha!! przypominam o biletach na Audioriver!! Tylko do końca maja karnety za 79 PLN!!



środa, 11 maja 2011

Święto

Dzisiaj mamy małą uroczystość. Jest ku temu okazja bo właśnie stuknął nam pierwszy tysiąc odwiedzin!! Oczywiście to wszystko dzięki Wam. Wchodzicie, czytacie moje wypociny i przede wszystkim słuchacie muzyki jaką umieszczam. Bo przecież o muzykę tu chodzi. Mam nadzieję, że dalej wspólnie będziemy wędrować po muzycznych ścieżkach. Dziękuję Wam bardzo.
Jest jeszcze jedna dobra wiadomość. Audioriver wchodzi powoli w decydującą fazę przygotowań. Podano kolejną grupę muzyków którzy zagoszczą na tym fantastycznym festiwalu. Nazwiska naprawdę robią wrażenie, a ja już zupełnie nie wiem jak mam sobie ułożyć plan działania pozwalający mi posłuchać wszystkich muzyków których chcę. Ja szczególnie ostrzę sobie ząbki na Vitalica, Andy C, The Qemists z występem w formie live actu oraz Kryptic Minds. Naprawdę jest w czym wybierać, a to jeszcze nie koniec!! Jeszcze jedna bardzo ważna wiadomość. Ruszyła właśnie sprzedaż biletów na to niepowtarzalne, muzyczne wydarzenie. Nie zwlekajcie i  kupujcie bo od 1 czerwca rośnie ich cena. Także ruszać się póki kosztują tylko 79 PLN!!
No dobrze czas na kolejną porcję muzyki. Na początek cofnę się troszkę w czasie i zaprezentuję New Young Pony Club, jeden z moich ulubionych zespołów z szeroko pojętej półki Indie/Alternative/New Wave/Synth-Pop (jak zwał tak zwał), w utworze, który nadał rozpędu karierze tego brytyjskiego zespołu. Utwór nosi tytuł "The Bomb", pochodzi z ich pierwszej płyty "Fantastic Playroom", niezwykle mi się podoba i bardzo często sobie do niego wracam.
Poprawimy sobie klimatyczną produkcją od mistrza Switcha. Ten facet jest po prostu niesamowity. Zarówno jego solowe tracki jak i te które tworzy w ramach projektu Major Lazer są najwyższych lotów. Dzisiaj pokaże Wam swój kunszt w remiksie "Hold On" autorstwa Hot Chip. Z pewnością Was rozbuja.





03 Hold On (Switch LDN Remix) by TeamTom

wtorek, 10 maja 2011

Teraz Pan Ma Relaks

Ależ dzisiaj dostałem w kość!! Bywają takie dni w pracy kiedy masz tak dużo do zrobienia, że nie wiesz za co się zabrać. Wydaje Ci się, że masz poukładany cały dzień i nagle jeb jeb i wszystko musisz organizować od początku i kiedy wydaje Ci się, że już wychodzisz na prostą, wszystko się komplikuje i gmatwa. Cały dzień zastanawiasz się czy się ze wszystkim wyrobisz, a kiedy dochodzą Ci do zrobienia kolejne rzeczy w duchu krzyczysz "AAAAAAAAA!!" Na koniec wyrabiasz się na ostatnią chwilę i opadasz na krzesło.
A teraz Pan ma upragniony relaks i pozbędzie się negatywnych emocji za pomocą ciężkiego basu. Dzisiaj nie spodziewajcie się finezyjnych brzmień. Będzie prosto i dosadnie. Cofamy się o 5 lat i puszczamy Bullacake od producenta który zwie się Dexplicit. To niezwykle ważny i znaczący muzyk na scenie UK Garage. W klimatach Grime i Bassline czuje się jak ryba w wodzie. Z resztą sami się przekonacie.
Na drugie danie przygotowałem wgniatający w podłogę roller "I Dreamt Music" od Taxmana. To prawdziwy drum'n'bassowy wymiatacz. Obserwuję jego dokonania już parę ładnych lat i nie przestaje mnie zadziwiać. Dominic Tindill wyrobił sobie swój własny styl i niby wszystkie jego produkcje są do siebie podobne, a mimo to za każdym razem daję się ponieść tym cięzkim, prymitywnym brzmieniom. Taxman bez pardonu atakuje uszy słuchacza, wkręcając się w głowę galopującą motoryką i mocarnym basem.



poniedziałek, 9 maja 2011

Na Poprawę Nastroju

Dzisiaj mam zły dzień. Po pierwsze źle się czuję. Od rana coś mnie chwyciło. W pracy umierałem. Z czasem poczułem się lepiej więc postanowiłem przejść się po bibliotekach, w poszukiwaniu pewnej pozycji której niestety nie udało mi się nabyć. Potem odbyłem fantastyczną podróż busem wśród śmierdzących żuli z których jeden ciągle się o mnie ocierał. Wracam do domu, zaczynam przeglądać wiadomości sportowe, zaciekawiony dzisiejszym etapem Giro d'Italia i dowiaduję się o tragicznej śmierci kolarza Woutera Weylandta. Jednym słowem dół. Dzisiejsza porcja muzyki będzie przeznaczona głownie dla mnie w celu poprawienia nastroju. Co nie znaczy, że innym dzisiejsze tracki się nie spodobają. Mam nadzieję, że wręcz przeciwnie.
Zaczynamy trackiem "Upside" od Kano. Kiedyś go nie trawiłem, ale na dzień dzisiejszy to jeden z moich ulubionych MC. Ten facet po prostu niszczy każdym jednym swoim utworem i każdym featuringiem. Będzie bardzo częstym gościem na moim blogu w najbliższym czasie. "Upside" z pewnością Wam przypadnie do gustu.
Po lżejszym utworze, wrzucimy sobie na ruszt (i w przypadku tego tracka to bardzo trafna przenośnia) coś baaaardzo ciężkiego. Czas pozbyć się negatywnych emocji. Wyładować się. Ten track będzie w tym bardzo pomocny. "Teflon" to po prostu kolejny wymiatacz od kanadyjskich hardcorowców, którzy nie raz już gościli na moim blogu. Chociażby w rewelacyjnym remiksie "Nowhere To Run". Jeżeli ktoś zna ten track to wie na co stać tych gości. Jeżeli ktoś nie zna bądź nie pamięta, to dobra okazja aby sobie go w tym momencie włączyć (http://massivetunez.blogspot.com/2011/01/uff.html). Muzyka tych Panów to świetny odstresowywacz. Zrozumiecie jak posłuchacie.



niedziela, 8 maja 2011

Twardy Orzech Do Zgryzienia

Witajcie. Dzisiaj chciałbym przede wszystkim zająć się płytą, z którą barowałem się dobrych kilka tygodni zanim zaczęła mi się podobać. A jak już zaczęła, to nie opuszczała mojego playera przez miesiąc. Oprócz głównej atrakcji jaką jest płyta "Make & Do" Merki, będę miał oczywiście do zaoferowania kilka gorących tracków. Nie zabraknie oldskoolowego kącika w którym dzisiaj zagości Orbital. Zatem zaczynajmy.

Merka - Make & Do




No z tym krążkiem to miałem ciężki problem. Przygoda z nim to istna droga przez mękę. Zupełnie mi nie przypasował po pierwszym przesłuchaniu. A jak się ociągałem żeby dać mu drugą szansę! Na szczęście zmusiłem się i dałem drugą, później trzecią, czwartą itd. Aż w końcu przekonałem się do niej. Godziny spędzone z tą płytą pozwoliły mi się oswoić z muzyką na niej zawartą. Można powiedzieć nawet, że się z nią zaprzyjaźniłem. Dopiero teraz jestem w stanie w zupełności ją docenić.
Merka to producent idący zdecydowanie pod prąd. Jego muzyka zawsze wydawała mi się dziwna no i przede wszystkim trudna w odbiorze. „Make & Do” to drugi krążek Brytyjczyka. Nie słyszałem poprzedniego albumu, więc byłem niezwykle zaciekawiony tym co usłyszę.
Już otwierający płytę „Regeneration”, będący klasycznym intro, podpowiada nam, że będziemy mieli do czynienia z nietuzinkowym dziełem. „Make & Do jest niezwykłą mieszanką wielu przepysznych smaków. Przede wszystkim znaleźć można na niej dużą ilość klasycznych brzmień. Chociażby w „Back Home”, utrzymanym w disco-funkowej stylistyce. W ogóle oldschoolowy Funk króluje na tej płycie. Jego echa usłyszeć można nawet w cięższych, bardziej nu-skoolowych utworach.
Słychać, że Mark Ford (bo tak naprawdę nazywa się Merka) czuje niezwykły sentyment do klasycznych big beatowych brzmień. Można powiedzieć, że na „Make & Do” toczy się ciągła walka oldschoolowego Funku i Big Beatu z nowoczesnym, technicznym Breakbeatem. Nie można narzekać na nudę. Ciągle dostajemy coś nowego. W jednej chwili cofamy się do lat 90-tych i słyszymy klasyczny Break z czasów powstawania tego gatunku („Brainstorm”). W następnej zostajemy totalnie zaskoczeni przepięknie skomponowanym Downtempo („DYAF”), aby zaraz po, dostać między oczy agresywnym Electro („Lime”).
Mało tego! Brzmieniowa batalia rozgrywa się również w poszczególnych trackach. Elementy które nie pasują do siebie na pierwszy rzut ucha, przenikają się, mieszają, przechodzą jeden w drugi. Może to wprowadzić słuchacza w pewien zamęt. Może spowodować, że będzie czuł się nieco zagubiony. Apeluję jednak o wytrwałość. Ta układanka potrzebuje czasu. Zagospodarujcie go trochę więcej dla „Make & Do” a przekonacie się jak fantastyczne rozwiązania w sobie kryje. Mark Ford udowodnił tą płytą, że jest w tej chwili jednym z najciekawszych producentów na breakbeatowej scenie.



Do utworu który chcę Wam zaprezentować, podchodziłem z wielką rezerwą, gdyż jest to remiks piosenki którą uwielbiam. Oryginał "Little Bit" Lykke Li to świetny utwór i byłem zdania, że lepiej go nie ruszać, bo na bank nie wyjdzie z tego nic dobrego. Okazało się, że byłem w błędzie. Natrafiłem któregoś pięknego dnia na bootleg autorstwa panów z Autoerotique. Pełen trwogi włączyłem...i zostałem powalony na kolana. Niesamowicie mi się spodobała ta wersja. W ich wykonaniu wyszło przepiękne, leciutkie Electro z fantastycznie pulsującym basem. Przy dobrym nagłośnieniu, ten utwór może zamieść każdy parkiet. Jak się później okazało, to nie jedyny udany remiks tej piosenki. Ale o tym innym razem.




Zanim przypomnimy sobie kolejny muzyczny klasyk, bardzo ważna informacja z frontu Audioriver. Organizatorzy ogłosili kolejnych artystów, którzy zaszczycą płocką plażę swoją obecnością w tym roku. Ja osobiście cieszę się z  drum'n'bassowców z Loadstar a także z przyjazdu Nu:Tone. Na pewno nie pominę również występu Modestep. Postaram się również stawić na secie Chrisa Liebinga, bo ten muzyk z pewnością nie zawiedzie publiczności.
Zaczyna się małe urwanie głowy. No ale można się było tego spodziewać. Audioriver nie zawodzi i jak co roku proponuje niezwykle ciekawy, wypchany bardzo interesującymi muzykami line-up. Bo przecież mam już wpisanych na rozkład takich artystów jak: Trentemoller, DJ Marky, MC Stamina, Son Of Kick, Reso i oczywiście Modeselektor. W końcu życie to sztuka wyboru. Najwyżej znowu będę biegał między scenami.


...Z kącika zdartej płyty

Wędrując po klasykach muzyki elektronicznej, dotarliśmy do utworu którego po prostu nie mogło tutaj zabraknąć. Przed Wami Paul i Phil Hartnoll, znani na całym świecie jako Orbital. Wytyczali nowe ścieżki i inspirowali. To oni w dużej mierze odpowiedzialni są za rozwój muzyki elektronicznej w latach 90-tych. Orbital to początek, źródło, ale przede wszystkim bogactwo niezapomnianych brzmień. Mój stosunek do braci Hartnoll to mieszanka podziwu, szacunku i miłości do ich muzyki. Pamiętam jak mocno przeżyłem koniec ich fantastycznej kariery w roku 2004. Jednak chodzą słuchy, że Hartnollowie zamknęli się w studio i mają zamiar wrócić z nowym krążkiem. Oby tak się stało.
My tym czasem wrócimy do początku. Orbital pierwszą płytę wydał w roku 1991. Na tamte czasy było to dzieło wręcz rewolucyjne. Dzisiaj album ten mocno się zestarzał, ale mimo tego można na nim odnaleźć mnóstwo ponadczasowych dźwięków. Utworem który zdecydowanie się wyróżnia,  jest niepowtarzalny "Belfast", który stał się wizytówką duetu i do dzisiaj zachwyca i inspiruje. To po prostu muzyczne arcydzieło, za które Orbital uwielbiany jest przez fanów elektronicznych brzmień na całym świecie. Wybierzmy się razem w tą piękną, muzyczną przejażdżkę.

piątek, 6 maja 2011

I Znowu Weekend

Ależ to szybko zleciało. Nie chcę uchodzić za lenia, ale czy nie uważacie, że w tygodniu powinno się pracować maksymalnie 4 dni? Człowiek byłby bardziej wypoczęty. Z większą przyjemnością chodził do pracy. Miał więcej zapału i z większą chęcią wykonywałby swoje obowiązki. Można tylko pomarzyć. No ale skoro mamy już ten krótki weekend, to należą Wam się dwie dynamiczne nutki.
Jako pierwszy, zabrzmi znienawidzony przeze mnie "Trippin", Platnum. W wersji oryginalnej ten track jest niestrawny. Jest jednak kilka remiksów które dają radę. My dzisiaj puścimy sobie drum'n'bassową wersję chłopaków z Nero. Umówmy się. Nie jest to szczyt ich możliwości. Mają na koncie wiele, dużo lepszych tracków, ale ten jet też w porządku. Ot taka lekka, połamana, weekendowa nutka.
Dziś poprawimy sobie Jonasem Ullmannem AKA Top Flop. Producent ten znany jest chociażby z drum & bassowego kolektywu Blokhe4d. Dzisiaj w nieco innym wydaniu, gdyż "Damage Dance" to świetna mieszanka Breakbeatu i Electro House z tłustym beatem i szalejącym high headem. To prawdziwa parkietowa bomba roznosząca głośniki.



czwartek, 5 maja 2011

Szlagiery

Dzisiaj mam dla Was do zaoferowania dwa naprawdę wielkie hiciory. Utwory niezwykle ważne dla muzyki elektronicznej, ale również dla ich autorów.
Zaczniemy od niepowtarzalnego "Tron" autorstwa Jokera. Ten muzyk to w tej chwili jedna z największych gwiazd nowej, dubstepowej fali. Bardzo szybko wykształcił sobie swój własny, unikatowy styl, właściwie nie do podrobienia. Słysząc jego produkcje nie można go pomylić z nikim innym. Żeby to lepiej zrozumieć przypomnijcie sobie jego remiks "Raindrops", Basement Jaxx (http://massivetunez.blogspot.com/2011/02/muzyczny-airwaves.html). Wracając jednak do dzisiejszego tracka, to okazał się on trampoliną dla kariery tego młodego muzyka. "Tron" to niesamowity klimat, niepowtarzalna, psychodeliczna atmosfera. Cała scena dubstepowa dostała szału na punkcie tego utworu. Sprawdźmy czy Wam też przypadnie do gustu.
Drugim dzisiejszym trackiem będzie świetny remiks, wielkiego przeboju The Qemists. Mam na myśli "Your Revolution" w wersji Reso. Oczywiście był on już wcześniej znanym i cenionym producentem, ale ten utwór pozwolił mu wskoczyć do ekstraklasy. Jest dowodem na to, jak wszechstronnym jest muzykiem. Już jakiś czas temu zaprezentowałem Wam łączący w sobie dubstepowe i breakbeatowe elementy "If Ya Can't Beat 'Em". Przypomnijcie sobie koniecznie ten track, bo to wymiatacz jakich mało (http://massivetunez.blogspot.com/2011/04/rozgrzewka-przed-audioriver.html). W remiksie "Your Revolution", Reso pokazuje, że równie swobodnie czuje się w ciężkich, drum'n'bassowych klimatach jak i w brzmieniach Hardcore Breaks żywcem wyjętych z twórczości Vent czy Afghan Headspin. Reso to po prostu człowiek orkiestra.



środa, 4 maja 2011

Wybaczcie...

Przepraszam za tak długą przerwę, ale długi weekend rządzi się swoimi prawami. Wypoczęci, pełni energii i zapału wracamy do prozy życia, która uderza w nas niczym rozpędzony autobus. Postaram się Was troszkę pocieszyć, a najlepszy sposób jaki znam, to zafundować Wam dawkę fajnej muzyki.
Dzisiaj będzie różnie, różniście. Zaczniemy z przytupem. Przed Wami nieco zwariowani Stereoheroes, ze świeżą  dawką jump-up'owego, energetycznego grania. "Juke Dem Hoes" to świetna propozycja dla tych którzy mają dołka z powodu powrotu do codziennych obowiązków. Myślę, że da Wam zastrzyk pozytywnej energii.
Zmieniamy klimat. Czas się troszkę odprężyć. Pomoże nam francuski duet, Priors ze swoim house'owo-loungowym brzmieniem. "What You Need" to naprawdę uroczy utwór, pełen subtelnych dźwięków. Pozwoli Wam wylizać rany po ciężkim dniu. Ja mogę godzinami wsłuchiwać się w wokal z tego tracka. Jestem przekonany, że Wam się spodoba. W końcu nie zawsze trzeba przywalać ciężkimi wymiataczami...
...Ale nie byłbym sobą gdyby na koniec nie dodał trochę więcej mocy. Chociaż, bez przesady. Nie zafunduję Wam nie wiadomo jakiego muzycznego potwora. Ponieważ ostatni wpis pojawił się w niedzielę, dzisiaj dodatkowa porcja muzyki. Puszczę Wam "Set Me On Fire" z ostatniej płyty Pendulum. Wspominałem już kiedyś, że nie jestem wielkim zwolennikiem ich ostatniego krążka, ale ten tune to prawdziwa perełka. Dynamiczne, breakbeatowe intro, przeradzające się w fantastyczny dubstepowy track z przepiękną linią basu i świetnym jamajaskim wokalem. Na tą chwilę, to dla mnie najlepszy utwór z "Immersion".





niedziela, 1 maja 2011

Lazy Day

No i jak Wam wychodzi odpoczywanie? Zrelaksowaliście się? Odprężyliście? Zrobiliście rzeczy które chcieliście wcześniej zrobić a nigdy nie mieliście na nie czasu? Odwiedziliście znajomych których nie widzieliście ruski rok? Zafundowaliście sobie wyjazd w jakieś ciekawe miejsce? Może długi weekend majowy jest dla Was okazją na nadrobienie zaległości filmowych, książkowych...a może muzycznych? Jeżeli chodzi o te ostatnie mogę troszkę pomóc.
Dzisiaj oczywiście nie mogło zabraknąć kolejnej recenzji płyty. Tym razem przemaglujemy krążek Sub Focusa. Nie zabraknie również pojedynczych tracków, tych nowszych i tych o wiele starszych. Zaczynamy.

Sub Focus - Sub Focus



Długo trzeba było czekać na debiutancki krążek Nicka Douwmy, znanego wszystkim fanom połamanych brzmień jako Sub Focus. Pierwsze produkcje jego autorstwa miały premierę w latach 2003/2004 i dopiero po pięciu latach wypuszczania kolejnych singli i remiksów, zdecydował się na nagranie płyty długogrającej.
Wydawnictwo to, ma swoje plusy i minusy. Przede wszystkim znalazło się na nim kilka utworów które wcześniej były już świetnie znane fanom talentu Sub Focusa. Można różnie się na to zapatrywać. Z jednej strony cieszę się bardzo, że znalazło się miejsce na taki klasyk jak „Timewarp”, który jest jednym z najmocniejszych punktów całej płyty. Podobnie wygląda sprawa z takimi hitami jak „Rock It”, ze znanym każdemu „Could This Be Real”, czy otwierającym płytę „Let The Story Begin”. Inżynier Mamoń powiedziałby, że lubimy to co już dobrze znamy, ale z drugiej strony pachnie mi tu troszkę pójściem na łatwiznę. Po prostu zabrakło elementu zaskoczenia.
Przyznać muszę, że nie wszystkie produkcje przypadły mi do gustu. Za zupełnie niepotrzebne uważam „Triple X” i „Deep Space”. Płycie momentami brakuje agresywności. Fajnie, że w kończącym album „Coming Closer”, Sub Focus sięga po dubstepowe brzmienia, ale robi to bez przekonania. Ja rozumiem, że taki był zamysł, aby utwór kończący był lżejszy, raczej nastrojowy, ale szkoda, że nie mamy w tym przypadku do czynienia z mocniejszym, bardziej pokręconym brzmieniem. Wielu drum’n’bassowych ortodoksów zarzuca Sub Focusowi zmiękczanie. Niestety w niektórych przypadkach, nie sposób się z nimi nie zgodzić. Po prostu chciało by się aby niektóre utwory zabrzmiały ostrzej.
Ja narzekam, ale tak naprawdę nie mogę przestać słuchać tego krążka. To zasługa poszczególnych kompozycji. Większość z nich jest na najwyższym poziomie. Należy wymienić chociażby junglowo-breakowego „Last Jungle”, fidgetowy „Move Higher” którego pulsującego basu nie sposób zapomnieć, czy rewelacyjny „Splash”. Chociaż w przypadku tego ostatniego żałuję, że na płycie znalazła się wersja instrumentalna. Dorzucić należy do tego fenomenalny, breakbeatowy klasyk „Could This Be Real”, zawsze świeże i robiące piorunujące wrażenie „Timewarp”, znane i lubiane „Rock It” i „Let The Story Begin” będące świetnym intro oraz ciężkie, drapieżne „World Of Hurt” i mamy bardzo dobrą płytę. Oczywiście mogło być jeszcze lepiej, ale tak naprawdę to nie ma co narzekać.


Przejdźmy do tracka który moim zdaniem świetnie pasuje do leniwego klimatu długiego weekendu. Doorly to producent znany głównie ze świetnych remiksów. Należy dodać, że jest to muzyk wzbudzający sporo kontrowersji. Głównie wśród fanów Dubstepu, gdyż w tych klimatach przynajmniej początkowo gustował. Niektórzy nawet zarzucali mu, że zabija Dubstep. Myślę, że to głosy zdecydowanie przesadzone, ale rozumiem, że nie wszystkim może podobać się jego muzyka.
Ja do wielkich fanów jego twórczości nie należę ale mam również ulubione tracki z jego repertuaru. Ten który chcę Wam przedstawić totalnie mnie zaskoczył na plus. Mam na myśli remiks "Get A Move On" Mr. Scruff. Przepiękna mieszanka brzmień Garage z Funkiem. Jestem przekonany, że Wam się spodoba.





...Z kącika zdartej płyty

Underworld był głosem pokolenia lat 90-tych. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Miliony Brytyjczyków (i nie tylko) dorastały słuchając ich muzyki. Ich twórczość to kwintesencja kultury Rave. Połączenie niezwykle wyrazistej muzyki elektronicznej z narkotycznym klimatem, niepozbawionej jednak melancholii, tęsknoty i wielkiej wrażliwości. Ich wczesne płyty "Dubnobasswithmyheadman", "Second Thoughest In The Infants" i "Beaucoup Fish" to Everest muzyki elektronicznej. A koncertówka "Everything Everything" to jedna z najlepszych płyt tego typu. Pamiętam jak się w nią zasłuchiwałem w liceum, nawet w autokarze jadącym do Częstochowy przed maturą. Niektórzy powinni to pamiętać ;). Zespół nagrał całe multum klubowych hymnów ale chyba pierwszym który przychodzi do głowy osobom które znają ich muzykę jest "Born Slippy" i właśnie tego fantastycznego utworu posłuchamy dzisiaj. Ponadczasowa nuta, którą wielu może utożsamiać z filmem "Trainspotting" Danny Boyla. Słusznie, bo wydźwięk filmu jak ulał pasuje do tego utworu. Oba dzieła to krzyk rozpaczy młodego pokolenia, które pełne strachu poszukuje równowagi między wolnością a bezpieczeństwem. Jako bonus dorzucę wykonanie koncertowe pochodzące z wcześniej wspomnianego "Everything Everything". "Born Slippy" - teraz i za 1000 lat.