niedziela, 8 maja 2011

Twardy Orzech Do Zgryzienia

Witajcie. Dzisiaj chciałbym przede wszystkim zająć się płytą, z którą barowałem się dobrych kilka tygodni zanim zaczęła mi się podobać. A jak już zaczęła, to nie opuszczała mojego playera przez miesiąc. Oprócz głównej atrakcji jaką jest płyta "Make & Do" Merki, będę miał oczywiście do zaoferowania kilka gorących tracków. Nie zabraknie oldskoolowego kącika w którym dzisiaj zagości Orbital. Zatem zaczynajmy.

Merka - Make & Do




No z tym krążkiem to miałem ciężki problem. Przygoda z nim to istna droga przez mękę. Zupełnie mi nie przypasował po pierwszym przesłuchaniu. A jak się ociągałem żeby dać mu drugą szansę! Na szczęście zmusiłem się i dałem drugą, później trzecią, czwartą itd. Aż w końcu przekonałem się do niej. Godziny spędzone z tą płytą pozwoliły mi się oswoić z muzyką na niej zawartą. Można powiedzieć nawet, że się z nią zaprzyjaźniłem. Dopiero teraz jestem w stanie w zupełności ją docenić.
Merka to producent idący zdecydowanie pod prąd. Jego muzyka zawsze wydawała mi się dziwna no i przede wszystkim trudna w odbiorze. „Make & Do” to drugi krążek Brytyjczyka. Nie słyszałem poprzedniego albumu, więc byłem niezwykle zaciekawiony tym co usłyszę.
Już otwierający płytę „Regeneration”, będący klasycznym intro, podpowiada nam, że będziemy mieli do czynienia z nietuzinkowym dziełem. „Make & Do jest niezwykłą mieszanką wielu przepysznych smaków. Przede wszystkim znaleźć można na niej dużą ilość klasycznych brzmień. Chociażby w „Back Home”, utrzymanym w disco-funkowej stylistyce. W ogóle oldschoolowy Funk króluje na tej płycie. Jego echa usłyszeć można nawet w cięższych, bardziej nu-skoolowych utworach.
Słychać, że Mark Ford (bo tak naprawdę nazywa się Merka) czuje niezwykły sentyment do klasycznych big beatowych brzmień. Można powiedzieć, że na „Make & Do” toczy się ciągła walka oldschoolowego Funku i Big Beatu z nowoczesnym, technicznym Breakbeatem. Nie można narzekać na nudę. Ciągle dostajemy coś nowego. W jednej chwili cofamy się do lat 90-tych i słyszymy klasyczny Break z czasów powstawania tego gatunku („Brainstorm”). W następnej zostajemy totalnie zaskoczeni przepięknie skomponowanym Downtempo („DYAF”), aby zaraz po, dostać między oczy agresywnym Electro („Lime”).
Mało tego! Brzmieniowa batalia rozgrywa się również w poszczególnych trackach. Elementy które nie pasują do siebie na pierwszy rzut ucha, przenikają się, mieszają, przechodzą jeden w drugi. Może to wprowadzić słuchacza w pewien zamęt. Może spowodować, że będzie czuł się nieco zagubiony. Apeluję jednak o wytrwałość. Ta układanka potrzebuje czasu. Zagospodarujcie go trochę więcej dla „Make & Do” a przekonacie się jak fantastyczne rozwiązania w sobie kryje. Mark Ford udowodnił tą płytą, że jest w tej chwili jednym z najciekawszych producentów na breakbeatowej scenie.



Do utworu który chcę Wam zaprezentować, podchodziłem z wielką rezerwą, gdyż jest to remiks piosenki którą uwielbiam. Oryginał "Little Bit" Lykke Li to świetny utwór i byłem zdania, że lepiej go nie ruszać, bo na bank nie wyjdzie z tego nic dobrego. Okazało się, że byłem w błędzie. Natrafiłem któregoś pięknego dnia na bootleg autorstwa panów z Autoerotique. Pełen trwogi włączyłem...i zostałem powalony na kolana. Niesamowicie mi się spodobała ta wersja. W ich wykonaniu wyszło przepiękne, leciutkie Electro z fantastycznie pulsującym basem. Przy dobrym nagłośnieniu, ten utwór może zamieść każdy parkiet. Jak się później okazało, to nie jedyny udany remiks tej piosenki. Ale o tym innym razem.




Zanim przypomnimy sobie kolejny muzyczny klasyk, bardzo ważna informacja z frontu Audioriver. Organizatorzy ogłosili kolejnych artystów, którzy zaszczycą płocką plażę swoją obecnością w tym roku. Ja osobiście cieszę się z  drum'n'bassowców z Loadstar a także z przyjazdu Nu:Tone. Na pewno nie pominę również występu Modestep. Postaram się również stawić na secie Chrisa Liebinga, bo ten muzyk z pewnością nie zawiedzie publiczności.
Zaczyna się małe urwanie głowy. No ale można się było tego spodziewać. Audioriver nie zawodzi i jak co roku proponuje niezwykle ciekawy, wypchany bardzo interesującymi muzykami line-up. Bo przecież mam już wpisanych na rozkład takich artystów jak: Trentemoller, DJ Marky, MC Stamina, Son Of Kick, Reso i oczywiście Modeselektor. W końcu życie to sztuka wyboru. Najwyżej znowu będę biegał między scenami.


...Z kącika zdartej płyty

Wędrując po klasykach muzyki elektronicznej, dotarliśmy do utworu którego po prostu nie mogło tutaj zabraknąć. Przed Wami Paul i Phil Hartnoll, znani na całym świecie jako Orbital. Wytyczali nowe ścieżki i inspirowali. To oni w dużej mierze odpowiedzialni są za rozwój muzyki elektronicznej w latach 90-tych. Orbital to początek, źródło, ale przede wszystkim bogactwo niezapomnianych brzmień. Mój stosunek do braci Hartnoll to mieszanka podziwu, szacunku i miłości do ich muzyki. Pamiętam jak mocno przeżyłem koniec ich fantastycznej kariery w roku 2004. Jednak chodzą słuchy, że Hartnollowie zamknęli się w studio i mają zamiar wrócić z nowym krążkiem. Oby tak się stało.
My tym czasem wrócimy do początku. Orbital pierwszą płytę wydał w roku 1991. Na tamte czasy było to dzieło wręcz rewolucyjne. Dzisiaj album ten mocno się zestarzał, ale mimo tego można na nim odnaleźć mnóstwo ponadczasowych dźwięków. Utworem który zdecydowanie się wyróżnia,  jest niepowtarzalny "Belfast", który stał się wizytówką duetu i do dzisiaj zachwyca i inspiruje. To po prostu muzyczne arcydzieło, za które Orbital uwielbiany jest przez fanów elektronicznych brzmień na całym świecie. Wybierzmy się razem w tą piękną, muzyczną przejażdżkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz