piątek, 29 lipca 2011

Audioriver

Dzień świąteczny nastał. Czas na Audioriver 2011. Ludzie z całej Polski od wczoraj ściągają na płocką plażę. Pewnie wielu z Was nie zdaje sobie sprawy z faktu, że jest to najbardziej rozpoznawalny polski festiwal poza granicami kraju. Co roku zdobywa nagrody, wyróżnienia i czołowe miejsca w różnego rodzaju rankingach. U nas jest jednak w cieniu. Po prostu Ci którzy chcą o nim wiedzieć, wiedzą. W telewizji promuje się komercyjne Coke Music, Heineken Open'er, Orange Warsaw, a to właśnie prężnie działający event w Płocku jest naszym głównym, festiwalowym produktem eksportowym. W tym roku grubo ponad 200 dziennikarzy z całej Europy zagości na płockiej plaży.
Audioriver to jednak przede wszystkim: fantastyczna muzyka, niezwykłe miejsce, świetna publika, najlepsze w Polsce nagłośnienie i atmosfera nie do powtórzenia. W poprzednich latach przeżyłem tam niezapomniane chwile i jestem przekonany, że przeżyje je również w ten weekend. Zatem czas wyruszać. Do zobaczenia w Płocku.

P.S. Zobaczcie co się będzie działo.





























czwartek, 28 lipca 2011

Before Party

Czas odliczać godziny do szaleństw na płockiej plaży. Jutro o tej porze będę już w pełnym gazie. Nic to, że zapowiadają średnią pogodę. W czasie Audioriver pogoda nigdy nie rozpieszczała uczestników, a i tak zawsze było świetnie. Dzisiaj zrobimy sobie mały klubowy beforek.
Zaczynamy od czystych, w 100% optymistycznych brzmień House w wykonaniu Duck Sauce. Wszyscy znają ich wieeelki przebój "Barbra Streisand", ale ja przedstawię Wam pierwszy singiel w ich dorobku, wydany w 2009 roku utwór "Anyway". Być może niewielu z Was wie, ale za tym projektem stoją dwie ikony brzmień House. Mianowicie Armand van Helden i A-Trak. Wychowałem się na ich produkcjach, a Helden był wręcz moim idolem. Dlatego mimo, że nuty Duck Sauce nie do końca są z mojej bajki, gdyż wolę rzeczy cięższe i bardziej pokręcone, to mam słabość do ich releasów. Nie ma możliwości, żeby "Anyway" Wam nie przypadł do gustu.



Czas na Conrada Shafie znanego wszystkim fanom połamanych rytmów jako Blame. Tego Pana naprawę nie trzeba przedstawiać. Rozpoczynający swoją muzyczną przygodę na początku lat 90-tych, jeden z ojców gatunku. Lista jego dokonań jest tak długa, że nie ma większego sensu, tego wszystkiego wymieniać. Powiem tylko, że nie jestem oddanym fanem jego twórczości. W mojej ocenie, jest muzykiem dosyć nierównym. Miał też w swojej karierze pewien okres stagnacji, kiedy to kolejno wypalane przez niego tracki były bliźniaczo do siebie podobne. Jednakże nie da się ukryć, że ma na koncie całe mnóstwo świetnych produkcji i za to siekierka na jego cześć. Posłuchajcie jednej z jego lżejszych produkcji, wydanej w 2010 roku "On My Own". Pasuje jak ulał na before przed Audioriver.



Teraz coś z zupełnie innej beczki, jakby to powiedział "Mielonka" Beksiński. Przygotujcie się na mieszankę brzmień Electro i Disco w wykonaniu Benoit Heitz tworzącego jako Surkin. Ten pochodzący z Paryża muzyk, to w tej chwili jeden z najbardziej charakterystycznych twórców na elektronicznej scenie. Chcę Wam zaprezentować "Silver Island", utwór tytułowy z EP-ki wydanej w 2010 roku. Ta nuta bezdyskusyjnie przeniesie Was na płocką plażę.



Na koniec mały powrót do brzmień lat 90-tych. Utwór który za chwilę usłyszcie, jest dla mnie jednym z najważniejszych w moim życiu. Pamiętam jak z wypiekami na twarzy wyczekiwałem teledysku do niego na MTV2. Utwór był wynikiem rozkwitu Trip Hopu i wyjścia z podziemia brzmień Jungle. Zespół Olive odpowiedzialny za to nagranie, nigdy nie powtórzył sukcesu niżej prezentowanego utworu, ale "You're Not Alone" na stałe wpisał się w historię muzyki elektronicznej. Chrzanić wszelkie niedorobione covery które powstały później. Liczy się wyłącznie oryginał z 1996 roku.
P.S. Jako bonus jedyny remix jaki akceptuję. Dubstepowa wersja Synamatix.



środa, 27 lipca 2011

Deszczowe Piosenki

Witajcie moi mili. Wracam po niemal tygodniowej przerwie w co tu dużo kryć, nie najlepszym nastroju. Nie umiem cieszyć się nadciągającym Audioriver. Myślę jednak, że jutro moje samopoczucie się poprawi i od czwartkowego popołudnia, w dużej mierze będę myślami na Płockiej plaży. Tak czy inaczej wstępnie startujemy o godzinie 14 w piątek.
Dzisiaj trzy skrajnie różne utwory. Każdy z innej muzycznej parafii. Jednakże klimatem będą do siebie zbliżone. Spodziewajcie się stonowanego, klimatycznego, melancholijnego grania. Może rozmarzycie się przy dzisiejszych nutkach. Kto wie.
Na początek Woolfy, a właściwie Simon James. Muzyk niezwykle ciekawy i coraz bardziej popularny. Ma na koncie już dwie płyty długogrające. Świetny "Looking Glass" pochodzi z drugiego krążka "If You Know What's Good For Ya!" wydanego dla wytwórni Death From Above, dla której wydają takie gwiazdy jak LCD Soundystem, Hercules & Love Affair, Hot Chip czy Juan MacLean. Zakosztujcie niezwykle interesującej muzycznej wizji Simona Jamesa.


Woolfy - Looking Glass by jankbot

Na chwilkę przeskoczymy w drum'n'bassowe klimaty. Nie spodziewajcie się jednak jakiegoś strasznego wymiatacza. Przygotujcie się na dawkę liquidowych brzmień z najwyższej półki. Przed Wami brytyjski producent Peter Rogers tworzący pod pseudonimem Technicolour. Rogers debiutował stosunkowo niedawno. Nie jest jeszcze mega gwiazdą, ale z roku na rok zasłużenie zyskuje coraz większą popularność. Posłuchacie za chwilę utworu "Lights" wydanego nieco ponad pół roku temu. Uwielbiam takie muzyczne klimaty - dęciaki, galopujący, aczkolwiek nie przytłaczający beat, klawisze, damski wokal oraz przepięknie falująca linia basowa. Po prostu poezja.



Na koniec odrobina czarnych rytmów w najlepszym wydaniu. Facet nazywa się Versis i z jego pomocą, za chwilę udowodnię Wam, że w czarnej muzyce można ciągle wyczarować świetne rzeczy. Utwór "The Journey (4U)", jest pierwszym singlem promującym płytę "iLLCANDESCENT", którą gorąco polecam. To naprawdę fantastyczna muzyka. Z resztą za chwilę się przekonacie. Ehh ja się rozmarzyłem, a Wy? Szkoda, że nie pada. Założyłbym kurtkę, słuchawki na uszy i wybrałbym się z Versisem na spacer, środkiem mokrego chodnika.

piątek, 22 lipca 2011

Mega Paka

Ponieważ nie będzie mnie przez kilka dni, musicie poczekać na kolejny wpis aż do środy. Jednak nie mogę Was tak zostawić z pustymi rękami. Dlatego też, dzisiaj wyjątkowo pokaźna porcja muzyki. Będzie coś dla wielbicieli energetycznych brzmień z dużą liczbą wobbli, jak i coś dla fanów bardziej stonowanych, house'owych klimatów.
Zaczynam od Rusko, ale tym razem w remiksie. Pamiętam jakie wrażenie zrobił na mnie utwór "Woo Boost", kiedy pierwszy raz go usłyszałem. Zmiażdżył mnie totalnie i do dzisiaj jest moim ulubionym, dubstepowym wymiataczem. Jednak nie zaprezentuję oryginału, lecz interpretację Toadally Krossed Out.
To niezwykle ciekawy projekt, łączący w sobie w bardzo ciekawy sposób różne muzyczne style. Do tego wszystkiego muzycznie bywa mocno zakręcony. Ale czy może być normalny, skoro panowie, którzy go tworzą prezentują się następująco?


Prawda, że ciekawie? Ten tajemniczy duet ma już na rozkładzie remiksy dla takich muzyków jak Amanda Blank, Diplo, Major Lazer czy Buraka Som Sistema. W 2011 roku miała premierę ich debiutancka EP-ka, która została niezwykle ciepło przyjęta. Czas, żebyście posłuchali ich niezwykle charakterystycznego brzmienia. Wielka kariera przed nimi.



Podkręcamy nieco tempo, chociaż będzie raczej melodyjnie. Każdy z Was zna "In For The Kill" La Roux, ale nie wszyscy znają bardzo dobry remiks Hostage. Ostatnio mam jazdę na muzykę szkota. Przed kilkoma dniami wrzuciłem jego fantastyczny track "Badman Sound". Jeżeli ktoś pominął to nagranie, koniecznie musi się z nim w tej chwili zapoznać: http://massivetunez.blogspot.com/2011/07/zgon.html
Posłuchajcie również jak połączył niezwykle charakterystyczny wokal z "In For The Kill" z subtelnymi fidgetowymi świdrami, połamanym, gęstym rytmem, a całość doprawił oldschoolowym pianinkiem. Niezwykle odświeżające danie.



Czas na najostrzejszą potrawę dzisiejszego wieczoru. Przedstawiam kolejnych po Toadally Krossed Out świeżaków. Nazywają się Supra 1 i wiedzą co to znaczy wobble. A żeby było śmieszniej to...pochodzą z Polski!! Tak jest! Polak też potrafi. Być może nie wiecie, ale panowie już odnieśli znaczące sukcesy, mimo, ze obecni są na scenie elektronicznej zaledwie od dwóch lat. Ich singiel "Still Believe" odbił się szerokim echem na światowych parkietach. Było to pierwsze wydawnictwo dla amerykańskiej wytwórni Trouble & Bass Recordings. Dodać należy, ze dla tego labela wydają takie gwiazdy jak: Baobinga, Drop The Lime, Boy-8-Bit, czy AC Slater. Panowie mają również kilka bardzo dobrych remiksów na koncie. Właśnie jednego z nich posłuchacie za chwilę. Silne wrażenia gwarantowane ;). 



Na koniec przeskakujemy w house'owe klimaty (Rafał coś dla Ciebie;)). Ostatnio wrzucałem utwór Steva Lawlera "Distrait" w remiksie Nicka Curly. Dorwałem dwie inne wersje. Obie bardzo przypadły mi do gustu. Dlatego też nie umiejąc wybrać zamieszczam obie. Z pewnością Was rozbujam tymi utworami. Życzę miłego słuchania i zachęcam do przypominania sobie wcześniejszych wpisów w trakcie mojej nieobecności. Miłego weekendu :).



czwartek, 21 lipca 2011

Drumowy Czwartek

Przez ostatnie dni nie rozpieszczałem fanów szybkich, połamanych rytmów. Dzisiaj postaram się nadrobić zaległości. Dzisiaj bez zbędnych wstępów. Wielbiciele D'n'B. Ten wpis jest dla Was.
Na początek Chase & Status. Czy komukolwiek trzeba ich przedstawiać? Jeżeli ktoś interesuje się Drum'n'Bassem w najmniejszym nawet stopniu, to zna ten duet i z pewnością słyszał jakieś nagranie ich autorstwa. Po prostu nie ma innej możliwości. Prezentowali się już wielokrotnie na moim blogu, ale nie w remiksie. Lista wykonawców których utwory remiksowali jest imponująca. Wystarczy wymienić Craiga Davida, Plan B, Dizzee Rascala, Hadouken!, The Prodigy, Jay-Z, White Lies, Herve czy Example. Właśnie "Girl You Can't Dance" tego ostatniego za chwilę usłyszycie. Kawał porządnego, energetycznego D'n'B. Sprawdźcie.



Czas na kolejny duet. Nadal jestem pod wielkim wrażeniem setu autorstwa Steppa & Kitcha, który tyrałem kilka tygodni na moim playerze. Niedawno gościli u mnie z utworem "Higher". Przypomnijcie go sobie: http://massivetunez.blogspot.com/2011/07/apteka.html. Już tamtym nagraniem pokazałem Wam, że panowie umieją porządnie przywalić. Posłuchajcie "Charlie". Z pewnością Was powali. Uwielbiam katować się tym trackiem. SICK TUNE!



Na koniec zaczepimy o Jungle. Przedstawiam Wam Scotta Garnetta aka Tester. Ten muzyk, zaczynający swoją karierę pod koniec lat 90-tych, to prawdziwy pasjonat Reggae, Dancehall i Jungle, oraz wszystkiego co z Jamajką związane. "Careful Of Your Enemies" został wydany w 2009 roku i okazał się wielkim przebojem. Ja wręcz uwielbiam ten track. Nie będę pisał dlaczego. Po prostu go posłuchajcie.

środa, 20 lipca 2011

Please Mr. Postman

No to Was nieźle zaskoczę. Znacie The Marvelettes? Nie? Utwór "Please Mr. Postman coś Wam mówi? Ano właśnie...jakby to powiedział wróżbita Maciej. Każdy zna tą kompozycję, wykonywaną później przez The Beatles. Nie można jednak zapomnieć, że autorkami tej piosenki są urocze, ciemnoskóre amerykanki występujące w latach 60-72.
Utwór ten zyskał drugą młodość za sprawą wersji dubstepowej, której autorem jest niezwykle utalentowany, młody producent Cragga. Już na początku swojej kariery, udało mu się skomponować utwór, który podbił parkiety na całym świecie i jest w tej chwili jednym z najpopularniejszych dubstepowych tracków. Niektórzy pewnie będą kręcić nosem, że takie utwory powinno zostawić w spokoju, że wolą oryginał itd. Ale ja uważam, że dubstepowy refix Craggi, to prawdziwe mistrzostwo. Trzeba pamiętać, że przetworzenie utworu który powstał pięćdziesiąt lat temu na język współczesnej muzyki elektronicznej, w dodatku tak charakterystycznej jak Dubstep, jest niezwykle trudne, a temu młodemu muzykowi udało się to zrobić niezwykle sprawnie. Na koniec zacytuję jednego z forumowiczów - "last time something was dropped like this, Japan was pissed". Nie sposób się z tym nie zgodzić. Jako bonus dorzucę oryginał ;).



wtorek, 19 lipca 2011

Złapmy Oddech

Dzisiaj mam dla Was kilka lżejszych nagrań. Czasami trzeba odpocząć od bardziej inwazyjnej muzyki i zapodać sobie coś relaksującego i spokojnego. Chociaż to pojęcie względne. Dla mnie relaksujący mogą być Chase & Status chociażby :). No ale dziś naprawdę lajtowy zestaw.
Na początek piosenka, którą baardzo lubię. Przed Wami pochodzący z Melbourne zespół The Basics. Może australijskie trio nie jest zbytnio znane i przebojowe, ale warto się nim zainteresować. Panowie mają już kilka płyt na koncie, a pierwszą, zatytułowaną "Get Back", debiutowali w 2004 roku. Zachęcam do zapoznania się z ich dorobkiem. Myślę, że pomoże mi w tym utwór "Like A Brother".
Czas teraz wrócić do szalonego duetu The Bloody Beetroots. Znani są głównie z kwaśnych, energetycznych kompozycji, ale od czasu do czasu umieją zaskoczyć czymś bardziej lirycznym. Co udowodniłem już na łamach mojego bloga, prezentując w lutym ich nagranie "Second Streets Have No Name". Jeżeli macie ochotę, możecie sobie je przypomnieć: http://massivetunez.blogspot.com/2011/02/nietypowe-bloody-beetroots.html. Track, który zaprezentuję dziś, pochodzi z "Romboramy", jak do tej pory jedynej płyty Włochów. Totalnie zaskoczyli mnie tym utworem. Jest po prostu FANTASTYCZNY!! Zapewniam, że nie będziecie się mogli od niego oderwać.
Pozostajemy na Półwyspie Apenińskim i prezentujemy kolejny niezwykle utalentowany duet Van She Tech. Właściwie to taki side project stworzony przez 1/2 zespołu Van She. W takiej konfiguracji, ich muzyce bliżej do brzmień House, Nu-Disco czy Electroclash. Z resztą sami za chwilę się przekonacie jak brzmią. Zapraszam na koniec do wysłuchania ich remiksu "Wonderman" autorstwa Hey Today. Być może dorzucę niedługo oryginał, bo też jest bardzo fajny.






HEY TODAY! - WONDERMAN (VAN SHE TECH REMIX) by HEY TODAY!

poniedziałek, 18 lipca 2011

Garage'owy Evergreen

Witajcie moi drodzy. Dzisiaj lekko spóźniony kącik oldschoolowy. Przekonany jestem, że ośmiu na dziesięciu młodych brytyjczyków wskazałoby właśnie poniższy track odpowiadajac na pytanie - jaki jest najsłynniejszy garage'owy track. Bezsprzecznie "Nieghbourhood" to jedno z najważniejszych nagrań dla czarnych, klubowy brzmień rodem z UK. Jego autorem jest Dave Jones, znany jako Zed Bias. To prawdziwa legenda połamanych rytmów. Nie można odmówić mu wielkiego wkładu nie tylko dla muzyki UK Garage/2Step, ale również dla kiełkującego pod koniec lat 90-tych Dubstepu.
"Neighbourhood" zadebiutował na singlu w 1999 roku, czyli w czasach świetności  2Stepu. Szybko stał się hitem i zaczął się pojawiać na dziesiątkach różnego rodzaju klubowych kompilacjach. Pojawia się z resztą do dzisiaj. Doczekał się również licznych remiksów, za które odpowiedzialni są choćby tacy muzycy jak Chimpo, Logistics, Roska czy Steve Gurley. Sam Jones wielokrotnie odświeżał swój najsłynniejszy utwór. Ostatnią taką próbę podjął dwa lata temu, kiedy to nastąpił boom na rytmy UK Funk. Zaprezentuję Wam obie wersje, które dzieli dziesięć lat, a dziesięć lat w muzyce to przepaść. Ciekaw jestem, która z nich bardziej przypadnie Wam do gustu. Od razu uprzedzam, że ja odświeżoną wersję bardzo lubię, ale oryginał jest po prostu fantastyczny i jeżeli miałbym wybierać, to bez wahania wskazałbym starszą wersję.



niedziela, 17 lipca 2011

Zgon

Moi drodzy, nie będzie dzisiaj ani recenzji płytowej, ani oldschoolowego kącika, gdyż jestem totalnie wykończony. Wczorajsze wesele było pierwszym na którym bawiłem się naprawdę dobrze. Dzisiaj czas odpocząć. Oczywiście to nie znaczy, że nie mam nic do zaoferowania. Przerzuciłem szybko moje zbiory i znalazłem dwa naprawdę świetne utwory.
Jako pierwszy zaprezentuje się Hostage. Już od dłuższego czasu przymierzałem się do zaprezentowania muzyki tego niezwykle utalentowanego muzyka pochodzącego z Edynburga. Jednak jak do tej pory się nie składało. Dzisiaj jest dobra okazja na jego debiut na łamach mojego bloga. Jestem jego wiernym fanem od momentu gdy usłyszałem jego set na łamach BBC Radio1. Energetyczna mieszanka jaką mi zaserwował, powaliła mnie na kolana. Utwór "Badman Sound" to kwintesencja jego brzmienia. Połączenie UK Funk z Fidgetem o jump upowym charakterze. Przy jego muzyce nie można się nudzić.



Jako drugi zaprezentuje się Rob Sparx z poschizowanym "Circus Freak". Nie jest to może dubstepowy killer, przygniatający ciężarem, ale nadrabia to klimatem. Dodatkowo utwór ten, to filmowa zagadka. Ciekaw jestem, czy ktoś z Was wie z jakiego słynnego filmu pochodzą sample w nim użyte.

sobota, 16 lipca 2011

Diesel & Gasoline

Dzisiaj będzie ostro. Ponieważ piszę tego posta wczesną porą, potrzeba mi czegoś na rozruch. Może Wam też się przyda. Zawsze mam pod ręką tracki które świetnie spełniają tą rolę. Za samo słuchanie niżej umieszczonych utworów ksiądz Natanek nałożył by na mnie klątwę, a jakby się dowiedział, że dodatkowo namawiam innych do słuchania...nawet nie chce o tym myśleć.
Jeszcze jedna myśl przyszła mi do głowy. Idę dzisiaj na wesele i wiadomo jakiej muzyki mogę się spodziewać. Zastanawiam się, jakby wyglądało wesele na którym ludzie bawili by się do Dubstepu, Breakbeatu, D'n'B. Pannę młodą diabeł obracałby na środku parkietu, jak wskazówkami zegara. Dobra kończę z księdzem Natankiem i moimi przemyśleniami porannymi, gdyż zmierzają w dziwnym kierunku, którego nie mogę odgadnąć. Zajmijmy się lepiej muzyką.
Zaczniemy naprawdę z grubej rury. Ten utwór każdego podniósł by na nogi. Nie ma innej możliwości. Jestem o tym przekonany. Kiedy pierwszy raz go usłyszałem, myślałem po pierwszej minucie, że to kolejny energetyczny fidgetowo-electro house'owy track, jednak nie spodziewałem się, że aż tak. Toż to prawdziwy parkietowy, nu-rave'owy potwór. A za wszystkim stoi dwóch młodzieńców z Wolverhampton znanych jako Filthy Rehab.
Panowie zadebiutowali zaledwie dwa lata temu. Z miejsca jednak zachwycili swoją mieszanką Fidget, Electro House, Jackin', Nu Rave. Znaleźli wsparcie wśród tak uznanych muzyków jak Rico Tubbs, Will Bailey czy Kissy Sell Out, który regularnie prezentuje ich nagrania w swoich szalonych setach na łamach BBC Radio1. Sprawdźcie ich koniecznie.
Jako drudzy zaprezentują się Imprintz i Kloe. Z jednej strony będzie bardziej lirycznie, ale nie zapominajmy, że tych dwóch młodych muzyków reprezentuje ciężkie, drum & bassowe rytmy. Podobnie jak Filthy Rehab, zaczęli stosunkowo niedawno i nie są jeszcze dobrze znani, ale jeżeli będą produkować nuty na takim poziomie jak prezentowany przeze mnie "Last Breath", to wielka kariera przed nimi. W mojej osobie mają wiernego kibica.



piątek, 15 lipca 2011

Powrót Szalonej Kserokopiarki

Pod koniec stycznia uraczyłem Was utworem "Printer Jam" autorstwa Mistabishi. Do dzisiaj jest to jeden z najczęściej wyświetlanych postów. No ale nie ma się co dziwić, gdyż track ten, to prawdziwe arcydzieło. Jedna z najlepiej dopracowanych i wyprodukowanych nut jakie dane mi było usłyszeć. Oczywiście odsyłam do posłuchania tych, którzy jeszcze nie zdążyli się z nią zapoznać.
http://massivetunez.blogspot.com/2011/01/szalenstwa-kserokopiarki.html
Wracamy do tej produkcji za sprawą dubstepowego remiksu, autorstwa Stevena Cromptona znanego jak Barbarix. Przyznam się, że zdecydowanie wolę oryginał, ale doceniam interpretację Cromptona. To naprawdę kawał, soczystego, poszarpanego Dubstepu z najwyższej półki. To była jedna z pierwszych jego produkcji. To, że zabrał się za tak wymagający utwór świadczy o jego odwadze. Warto posłuchać jego wersji i przyjrzeć się bliżej jego poczynaniom w przyszłości. Jednym zdaniem. Kserokopiarka zwariowała ponownie :).

czwartek, 14 lipca 2011

Special 4 U

Ktoś mi się dzisiaj poskarżył, że nie może znaleźć porządnych drum'n'bassowych czy dubstepowych nutek. Wychodzę naprzeciw oczekiwaniom i wrzucam dwa naprawdę fajne drumowe tracki, specjalnie dla pewnego osobnika. Tak, tak do Ciebie mówię!
Dzisiaj dzień drum & bassowych weteranów. Pierwszy track wyprodukowali Robin O'Reilly aka Big Bud oraz Paul Southey aka Suv. Obaj panowie zaczynali swoje muzyczne podboje w 1995 roku. Obaj niezmiennie od tamtego roku regularnie wydają, mając dziesiątki produkcji na koncie. Są więc bez mała od ponad piętnastu lat obecni na scenie D'n'B. Zdarzało im się ze sobą współpracować i właśnie jeden z owoców ich współpracy prezentuję dzisiaj. "Stumbling Block" to przykład bardzo klasycznego podejścia do szybkich połamanych rytmów. Przygotujcie się na piękny muzyczny pejzaż okraszony głęboką linią basu. Prawdziwa ślicznotka.



Pozostajemy nadal w klasycznych, drumowych klimatach. Czas zaprezentować kolejną z legend muzyki elektronicznej. Przed Wami DJ SS a właściwie Leroy Small. Ten czarnoskóry muzyk pochodzący z Leicester zaczynał swoją przygodę z muzyką w roku 1991, czyli w pięknych czasach kultury Rave, kiedy na światowych parkietach królowały Acid House, Techno, Ambient i Jungle. Właśnie miłośnikiem tego ostatniego był SS. Być może dziś, nie odgrywa już takiej znaczącej pozycji jak w latach 90-tych, ale nie zapomniał jak się tworzy i gra dobrą muzykę. Fantastycznie jest usłyszeć, jak starzy mistrzowie trzymają poziom przez tyle lat. Nic tylko pogratulować.

wtorek, 12 lipca 2011

I Love This Game

Jak wspominałem jakiś czas temu, półtora tygodnia temu, pewien osobnik namówił mnie na regularne granie w kosza. Muszę powiedzieć, że nie grałem baaardzo długo, a mimo tego spodobało mi się to na nowo. I to bardzo. Zatem za godzinę wybywam, ale zanim ucieknę, zaproponuję Wam naprawdę świetne utwory. Usiadłem i zacząłem się zastanawiać, przy jakich trackach dobrze by się grało. Wybrałem dwa odpowiednie tracki.
Pierwszy autorstwa...Rusko, A jakże by inaczej. Nie zliczę, ile razy ten muzyk pojawiał się na łamach mojego bloga. Nic jednak nie poradzę. Z resztą co ja się będę tłumaczył. Jak usłyszycie "Hip Hop", wszystko stanie się jasne. To w tej chwili mój ulubiony track Elvisa Presleya Dubstepu, jak go kiedyś ładnie ochrzciłem. Ten utwór ma w sobie taki power i taki bounce, że nogi same chcą podrywać się do góry i to nie tylko na boisku do koszykówki.
Druga dzisiejsza nutka będzie o wiele spokojniejsza. Jej autorkami są dwie kobiety, które wręcz ubóstwiam. Mam na myśli Rye Rye, a właściwie Ryeishe Berrain oraz Mathangi Arulpragasan znaną jako M.I.A. Panie połączyły swojego czasu siły i nagrały świetny utwór "Sunshine". Mało jest tak wyluzowanych tracków. Po prostu beztroski chillout. Życzę miłego słuchania, a ja idę się upocić :).



poniedziałek, 11 lipca 2011

Oryginał czy Remiks? vol. 2

Już raz postawiłem Was przed wyborem. Wtedy wybieraliście między oryginalną wersją "I Refuse" Netsky a remiksem Shock One. Ogólnie wszyscy doceniali remiks Australijczyka, ale jednak wybrali pierwowzór. Z czym ja osobiście, do końca się nie zgadzałem :). Przypomnijcie sobie tamtą konfrontację: http://massivetunez.blogspot.com/2011/03/orygina-czy-remiks.html.
Jestem niezwykle ciekaw co wybierzecie dzisiaj. Znów będzie drum'n'bassowo, gdyż na tapetę bierzemy DJ Fresha i jego "Talkbox". Najpierw usłyszycie oryginał, a następnie remiks w wykonaniu duetu Camo & Krooked. Powiem szczerze, że sam mam problem z wyborem, chociaż wydaje mi się, że wiem jaki będzie Wasz typ. No ale zobaczymy. Zapraszam do słuchania i komentowania.



niedziela, 10 lipca 2011

Fatboy Slim

Jeżeli kogoś miałbym nazwać "gwiazdą" muzyki elektronicznej, to właśnie byłby to Norman Cook. Jest to muzyk jedyny w swoim rodzaju. Wystarczy powiedzieć, że zadebiutował jako Fatboy Slim mając 33 lata na karku. Należy dodać również, że niezbyt często udziela się jako DJ, skupiając się raczej na działalności producenckiej. Chociaż należy pamiętać o słynnych jego występach na plaży w Brighton, które przyciągają dziesiątki tysięcy fanów elektronicznych brzmień. W ogóle Brighton, z którego pochodzi, jest dla Cooka niezwykle ważne. Na każdym kroku deklaruje swoje przywiązanie do tego miasta. Niewątpliwie Fatboy Slim miał ogromny wpływ na rozwój muzyki elektronicznej. Mimo że ostatnią płytę wydał siedem lat temu, to mam wrażenie, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Poniżej mój, subiektywny przegląd ulubionych produkcji tego fantastycznego muzyka. 

Nie mogę zacząć inaczej, niż od "Right Here Right Now". Jest to najlepsze rozpoczęcie płyty jakie znam.  Ten utwór ukazuje cały kunszt kompozytorski Normana Cooka. Zdecydowanie jedna z najlepszych i najbardziej dojrzałych produkcji w jego dorobku. Będę miał sześćdziesiąt lat na karku (o ile dożyję) i nadal będę miał ciarki na plecach gdy usłyszę ten fantastyczny utwór.



Nie mogło również zabraknąć "Praise You". Po pierwsze dlatego, że to świetna piosenka, która udowadnia jak swobodnie Cook czuje się w bardziej popowym repertuarze. Udowadnia tym utworem, że muzyka Pop może prezentować wysoki poziom i może być niezwykle interesująca. Po drugie dlatego, że słychać ile dystansu ma do swojej osoby i do swojej twórczości oraz, że tworzenie muzyki przynosi mu wiele radości.



Jako trzeci, niech wybrzmi "Everybody Needs A 303". Jest to utwór od którego tak naprawdę rozpoczęła się jego wielka kariera. Dziś to już prawdziwy klasyk. Jest to również pierwszy utwór Fatboya jaki było mi dane usłyszeć, więc zrozumiałe, że darzę go dużym sentymentem. Przepiękna, acidowa nuta.



Czas na kolejny wielki przebój w jego dorobku. Każdy z Was chociaż raz słyszał "Gangster Trippin'". Ten utwór to prawdziwy producencki majstersztyk. Wszystko jest tu dopracowane do perfekcji: beat, sample, scratche. Dodatkowo track ten ma w sobie taki bounce, że nie sposób przejść obok niego obojętnie. Huuuge Tuuune!!



Czas teraz na coś ostrzejszego. "Acid 8000" jest utworem, który kończył fantastyczną płytę "You've Come A Long Way, Baby". Tytuł tego tracka mówi sam za siebie. Przesiąknięty kwasem breakowy utwór, który rozkręca się z minuty na minutę,  zmieniając się w samej końcówce w prawdziwego muzycznego potwora. Niesamowita bomba parkietowa.



"Build It Up, Tear It Down", aż kipi energią. Z miejsca stał się hymnem młodych Brytyjczyków drugiej połowy lat 90-tych.  Mi nieodłącznie kojarzy się z kultowym filmem "Human Traffic" traktującym o kulturze klubowej na wyspach. Sam Pete Tong (guru muzyki klubowej), wybrał ten utwór do ścieżki dźwiękowej. Tutaj mała ciekawostka. Pierwszy remiks jaki wyprodukował Norman Cook, był remiksem utworu "I'm Alive" autorstwa Boy Georga i właśnie Tonga.



Oczywiście największym dziełem Normana Cooka jest wcześniej wspominana płyta "You've Come A Long Way, Baby". Jakbym się uparł, to w tym zestawieniu znalazła by się w całości. No ale musiałem dokonać ostrzejszej selekcji, przez którą przeszedł "Soul Surfing". Ten utwór to dowód jak sprawnie Cook łączył muzykę elektroniczną z zupełnie innymi muzycznymi światami. Maksymalnie pozytywna nuta.



"Champion Sound" do niedawna był ostatnim oficjalnym singlem Fatboy Slima. Do niedawna, gdyż w 2011 roku grubas wrócił z nowym, bardzo dobrym nagraniem "Machines Do The Work", wyprodukowanym wspólnie z Herve. Czyżby szykował się poważniejszy powrót Normana Cooka?



Z pewnością znacie również "Ya Mama (Push The Tempo)". Kolejny power track w dorobku  Fatboya. Ależ się tego słucha. A jak się człowiek przy tym bawi! To jeden z dwóch moich ulubionych kompozycji z płyty "Halfway Between The Gutter And The Stars". Prawdziwy kozak.



Czas na najbardziej psychodeliczną kompozycję w dorobku Normana Cooka. "Sunset (Bird Of Prey)" to nie najłatwiejszy utwór w odbiorze. Połamany, gęsty beat, dużo acidowych sampli i do tego wszystkiego wokal Jima Morrisona. Nie byłem od początku przekonany do tego utworu, ale to taki typ kompozycji, która jest lepsza z każdym następnym przesłuchaniem.



Powoli zbliżamy się do końca mojego przeglądu twórczości Normana Cooka. Jak widzicie i tak miałem spory problem, żeby go jakoś zawęzić. Dorobek Fatboya jest tak bogaty, że trudno było mi dokonać wyboru. Tak czy inaczej, jeszcze dwie kompozycje przed nami. Czas na "Love Island", utwór nagrany w 1997 roku, który również znalazł się na wyśmienitej "You've Come A Long Way, Baby". Wprost ubóstwiam ten track. Ten breakbeatowy banger wyprzedzał swoje czasy. Powstał w latach, gdy scena breakbeatowa dopiero nabierała kształtu. Breakowi producenci zaczęli nagrywać podobne produkcje dopiero po kilku latach. Beat jak uderzenie młotem i szalejący high head. Tego nie da się nie lubić.



Na koniec zostawiłem sobie "Santa Cruz". Chyba najbardziej nastrojowy i melancholijny utwór w dorobku Fatboy Slima. Stosunkowo późno doceniłem tą kompozycję, choć pochodzi ona z debiutanckiego krążka Cooka "Better Living Through Chemistry". Dziś, jest moją ulubioną i w moim przekonaniu najpiękniejszą nutką w jego dorobku. Ten utwór jest jak podróż do lepszego świata. Wiem, że to mogło zabrzmieć patetycznie, ale muzyka jest właśnie po to, żeby wywoływać w nas emocje i powodować, że chociaż na kilka minut poczujemy się szczęśliwsi.

sobota, 9 lipca 2011

Sowia Muzyka

Od razu chcę ostrzec. NIE SŁUCHAJCIE NIŻEJ PRZEDSTAWIONYCH UTWORÓW PRZED ZACHODEM SŁOŃCA!!!! Proszę Was, poczekajcie cierpliwie, aż nastanie ciepła, letnia noc, wtedy załóżcie sobie słuchawki na uszy, podkręćcie głośność, odprężcie się i zatopcie się w te przepiękne, ciemne od mroku dźwięki. Tak ta muzyka smakuje najlepiej. Zaufajcie mi.
Dzisiejszy wpis to poniekąd przegląd jednych z najbardziej zjawiskowych producentów ostatnich kilkunastu miesięcy. Mam nadzieję, ze po dzisiejszym dniu, będziecie zagorzałymi fanami ich wielkich talentów.
Zacznijmy od utworu, który jest większości z Was dobrze znany. Niekoniecznie jednak w wersji którą chcę Wam zaprezentować. Bo któż nie kojarzy "Night Air", co tu dużo mówić, jednej z najlepszych piosenek tego roku. Pochodzącej z debiutanckiego krążka "Mirrorwriting" Jamie Woona. Naprawdę świetny utwór doczekał się oczywiście wielu remiksów. Przed Wami jeden z nich, autorstwa Deadboya. Ten młody, brytyjski producent, to bez wątpienia jedno z odkryć poprzedniego roku. Mimo, że dopiero zaczyna swoją karierę i ma na koncie zaledwie kilkanaście releasów, to już wszyscy się o niego zabijają. I słusznie! Wiem, że zakochacie się w jego produkcji.



Teraz czas na damę. Nazywa się Sara Abdel-Hamid, chociaż fanom muzyki elektronicznej znana jest doskonale jako Ikonika. Podobnie jak Deadboy i trzeci z dzisiejszych bohaterów, komponuje przepiękne, muzyczne obrazy. Właściwie muzycznych korzeni całej trójki należy doszukiwać się w Dubstepie oraz mrocznych garage'owych brzmieniach, jednak zadne z nich nie ogranicza się li tylko do powyższych gatunków. Ta wydająca dla takich labeli jak Hyperdub i Planet Mu artystka, to już Ikona nowych elektronicznych brzmień. Bez wątpienia jest dziś jedną z najciekawszych postaci na muzycznej scenie. Jej kompozycja w dzisiejszym zestawie, będzie zdecydowanie najbardziej dynamiczna. Od kilku dni zasłuchuję się w set dj'ski Ramadanmana, innego muzycznego magika i to dzięki niemu przypomniałem sobie o kompozycji, którą usłyszycie za chwilę. Przed Wami Ikonia z fantastycznym "Dckhdbtch". Magiczna muzyka.



Na koniec zostawiłem sobie Martyna. Przy pozostałej dwójce, to wręcz weteran. Chociaż nie przesadzajmy bo tworzy zaledwie od sześciu lat. Ten zaczynający swoją muzyczną przygodę od Dubstepu, holenderski muzyk, od początku związany był z Revolve:r, wytwórnią legendy elektronicznych dźwięków, Marcusa Intalexa. Dorobił się jednak własnego labela 3024, w którym teraz najczęściej wydaje własne, niepowtarzalne produkcje. Dziś zaprezentuję Wam jego remiks "Acid Bells" Efdemina (też niezwykle ciekawego producenta z resztą). Martyn zawsze umiał wytworzyć niepowtarzalny klimat w swoich kompozycjach. Nie inaczej jest również w tym przypadku. Sami się z resztą o tym przekonacie. Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Wam miłego popołudnia i wieczoru, a tym którzy wstrzymali się z posłuchaniem do późnych godzin nocnych, mówię dobranoc.

czwartek, 7 lipca 2011

Powykręcane Rytmy

Po rockowym przerywniku, wracam do brzmień które są mi najbliższe. Zatopmy się na powrót w odmęcie syntetycznych sampli, pulsujących, ciężkich basów i skocznych rytmów. Mam dla Was dwa naprawdę fajne tracki. Oba nieźle zakręcone. Zaczniemy od lżejszego.
Oto mamy debiutanta na moim blogu. Przed Wami Oliver Siebert, niemiecki DJ i producent znany lepiej jako Oliver $. Jego jump upowo-jackingowa mieszanka House z połamanymi rytmami zdobywa uznanie na światowych parkietach już od ponad pięciu lat. Aż wstyd, że dopiero teraz sięgam po jego nagrania. No ale lepiej późno niż wcale. Na dobry początek przygody z jego brzmieniem, proponuję jeden z jego świetnych remiksów. Zapewniam, że ten utwór Was rozrusza.



Found at: FilesTube

To była rozgrzewka. Czas teraz dołożyć nieco więcej na sztangę. Ponownie Excision zaprezentuje Wam swoje zdolności. Jednak tutaj małe zaskoczenie. Kojarzony głównie z niezwykle ciężkiego Dubstepu Kanadyjczyk, ma na koncie utwór "Obvious", który jest powolnie lecz systematycznie wgniatającym słuchacza w ziemię, breakbeatowym potworem. Nie pozostaje mi nic innego jak go zaprezentować. Nie będzie lekko.

środa, 6 lipca 2011

Zasłyszane W Pracy

Założyłem sobie, że dzisiaj będę sobie odpoczywał w pracy. Zostawię w spokoju wszystkie umowy i aneksy i będę cały dzień oceniał wnioski o dofinansowanie. Jak postanowiłem, tak też zrobiłem. Nie musiałem się nigdzie spieszyć. Relaks w porównaniu z tym co czasami mnie czeka. Oczywiście pod koniec dnia musiał wydarzyć się kataklizm, ale o tym nie będziemy mówić.
Więc kiedy tak kartkowałem wnioski wyłapując wszystkie uchybienia, moje uszy usłyszały w radio, świetną, choć nie najnowszą już piosenkę. Pamiętacie "No One Knows" Queens Of The Stone Age? Ja o tej kompozycji zapomniałem na dziesięć lat. Kiedy dzisiaj zabrzmiała, w mgnieniu oka noga zaczęła miarowo uderzać o podłogę i zacząłem sobie ją nucić pod nosem. Głos Josha Homme'a i perkusyjne popisy Dave'a Grohla nadal robią piorunujące wrażenie. Przypomnijcie sobie ze mną, ten wypasiony, rock'n'rollowy song.

wtorek, 5 lipca 2011

Apteka

Mam dziś spierdzielony nastrój właściwie od samego rana. Dlatego też zanim wyjdę wyżyć się na piłce od koszykówki, użyję najlepszego lekarstwa jakie znam na parszywe samopoczucie. Muzyki oczywiście. Zapraszam! Zażyjmy razem! Zapewniam, że z pewnością Wam pomoże. Dzisiaj walniemy sobie trzy pigułki.
Pierwszą wyprodukowali panowie z Zeds Dead. Utwór, który za chwilę usłyszycie ma tak niesamowity klimat, że można się od niego uzależnić, więc proszę ostrożnie dawkować ;).



Teraz czas na produkt duetu farmaceutów, od których ostatnio się uzależniłem. Przed Wami Steppa & Kitcha znani również jako Northern Lights. To drum'n'bassowi wymiatacze, którzy ostatnio powalili mnie swoim setem dj-skim. Wprost nie mogłem uwolnić się od tych bezkompromisowych, agresywnych blastów. Polecam wszystko co wyszło spod palców tych dwóch panów. Póki co sprawdźcie "Higher".



Na koniec dzisiejszej kuracji, mam najprawdziwszą happy pill ;). Dajmy spokój na chwilę z ostrymi wymiataczami i przypomnijmy sobie wielki klubowy klasyk "Let Me Be Your Fantasy", w odświeżonej, garage'owej wersji Wideboys. Fantastycznie się tego słucha. Wokal który znają wszyscy w połączeniu z pulsującym basslinem i rytmem 4x4, tworzy świetną mieszankę. Na dzisiaj starczy. Jeżeli będzie Wam mało, zapraszam jutro po kolejną dawkę muzycznych witamin. Na zdrowie.

poniedziałek, 4 lipca 2011

Poprawiny

Wczoraj lekko nie było. Plump Dj's na rozgrzewkę, później dwa drum'n'bassowe rollery, a zakończyło się, nie najłatwiejszą w odbiorze muzyką Fluke. Dzisiaj sobie poprawimy. Nie macie co liczyć na to, że zdejmę nogę z gazu. Mam dla Was dwa parkietowe potwory. Dziś królować będą brzmienia z pogranicza 4x4 i Fidget. Spodziewajcie się ogromnej liczby wobbli i  skoczności w zaprezentowanych trackach.
Ponieważ Panie mają pierwszeństwo, to najpierw zaprezentuje się Claire Savage, znana lepiej jako Wonk. Ta dziewczyna to prawdziwa petarda. Czysty żywioł. Wielu męskich DJ'ów mogłoby jej pozazdrościć temperamentu, który przekłada się również na jej produkcje. Sprawdźcie zresztą sami jej remiks "Twist" Shab Ruffcut. Powala na kolana.




Teraz czas na przedstawiciela płci brzydszej. Ale podobnie jak w przypadku Claire, przedstawiciela młodego pokolenia. Foamo, bo o nim mowa, to jeden z moich prywatnych ulubieńców. Ten chłopak potrafi niemal każdy utwór przekształcić w klubową bombę. W styczniu pojawił się na moim blogu, z remiksem "Forced" Cagedbaby. Przypomnijcie sobie tamten utwór:
Czas na kolejną próbkę jego możliwości i kolejny fantastyczny remiks w jego wykonaniu. Przed Wami utwór "Goodgirls Love Rudeboys" autorstwa Kidbass w wersji Foamo. Jeżeli poprzedni track powalił Was na kolana, to po tym z pewnością się nie dźwigniecie. SICK TUUUNE!

niedziela, 3 lipca 2011

Muzyka Weselna

Lubicie wesela? Kręcą Was takie imprezy? W najbliższym czasie czekają na mnie dwa. Kiedy byłem młodszy, zapierałem się rękami i nogami, żeby tylko nie uczestniczyć w weselnych swawolach. Z czasem jednak, zmieniłem nieco swoje poglądy na tą sprawę. Nadal uważam, że tego typu "uroczystości", mają o wiele więcej minusów niż plusów, ale kiedyś tych drugich w ogóle nie dostrzegałem. Po pierwsze - nie ukrywajmy tego, na wesele idzie się dobrze zjeść i się napić. Po drugie - na weselach zawsze są jakieś akcje, nieprzewidywalne zdarzenia, które w normalnych okolicznościach, nie miałyby miejsca. Po trzecie - co łączy się pośrednio z punktem drugim. Na weselach można się zdrowo pośmiać ze swojej rodziny.
Wesele to jeszcze jeden bardzo ważny element - muzyka. Ta od lat się nie zmienia. Słychać, że Polacy kochają tradycję. Nadal królują te same przyśpiewki co kilkanaście lat temu. Oczywiście zespoły zawsze dorzucają po kilka w miarę aktualnych "hitów", ale tak naprawdę to nic nie zmienia. Zastanawiam się, czy ktoś by się dobrze bawił przy utworach dzisiejszych moich blogowych bohaterów: Plump DJ's, The Qemists, Fluke :).

Plump DJ's - Headtrash


Plump DJ's to weterani breakbeatowych łamańców. Panowie Lee Rous i Andy Gardner to muzycy należący do grupy tych, którzy mieli największy wpływ na rozwój breakowej sceny i na jej wielką popularność. Takich klubowych evergreenów jak "Get Kinky", "Listen To The Baddest", "Mad Cow", "Redshift", "Soul Vibrates", "Bullet Train", "Electric Disco", "Creepshow", "Blackjack"...(o matko, ale się zmachałem tym wymienianiem, ale szkoda mi którykolwiek z ich wielkich hitów pominąć)...nie sposób zapomnieć. Jednak pięć lat temu, "Plumpy" wyraźnie wyhamowały. Odcięli się od sceny Nu-Skool Breaks, którą w dużym stopniu sami stworzyli, zawiesili wydawanie nowych singli i wszystko wskazywało na rychłą śmierć legend połamanych rytmów. Po dwuletnim niebycie wrócili w wielkim stylu fantastycznym vinylem "System Addict/Doppler", którym z miejsca podbili parkiety. Potem były kolejne świetne single. Sukces nowych tracków zaowocował pierwszą od 2003 roku autorską płytą długogrającą.
Jaki jest krążek "Headtrash"? Różniący się od dotychczasowych dokonań duetu, ale z pewnością ciekawy. Na początku dostajemy przyjemne intro w postaci "Best Believe Us", który wprowadza nas w klimat całego albumu. Zaraz po nim usłyszymy, a jakże inaczej, "System Addict" - singiel, który dostał nagrodę za najlepszy utwór roku na Breakspoll. Dzięki niemu panowie Rous i Gardner zechcieli zabrać się z powrotem na poważnie za tworzenie muzyki. Następnie dostajemy oparty na oldschoolowych, funkowych samplach "Shifting Gears", niepozbawiony jednak brudnego, pulsującego basu. Zaraz za nim w kolejce czeka następny singlowy hit "Snake Eyes", zabierający nas w rejony acidowego Electro-Breaks. Z resztą przez całą długość płyty, panowie fundują nam żonglerkę różnymi gatunkami około breakowego grania. Bo np. relaksujemy się przy lekkim, przyjemnym, funkowym "Theme X", a za chwilę zostajemy znokautowani dynamicznym "Snafu" utrzymanym w klasycznym nu-skoolowym stylu z domieszką big beatowych naleciałości spod znaku The Chemical Brothers. Wspomnieć należy również o świetnym "Disco Unusual", przypominającym starsze hity duetu, takie jak "Blackjack" czy "Dr. Dub", choć dużo mniej dynamicznym od wyżej wymienionych. Zaraz po nim mamy wręcz popowe, wolniejsze i opatrzone świetnym, damskim wokalem Sharlene Hector "Victim". Jeżeli taka miałaby być muzyka pop, to ja nie mam nic przeciwko temu. Zaraz później dostajemy klasyczny, breabeatowy i fantastycznie bujający "Rocket Soul". Zwieńczeniem krążka jest electro-popowy hit "Torque Of The Devil". Zapewniam Was, że ten track tak łatwo nie wyjdzie Wam z głów. "Headtrash" kończy przepiękny soulowo-funkowy "Lost In Space". Żałuję troszkę, że na płycie nie znalazły się "Doppler" i "Take The Weight", dwa rewelacyjne tracki znane z singli Plumpów. Z pewnością dodałyby nieco mocy. No ale nie można dostać wszystkiego.
Czy powrót z niebytu ojców Breakbeatu jest udany? Jak najbardziej tak!! Brzmienie Plump DJ's ewoluowało. Jest lżejsze, popowe, ale też bardziej zabrudzone, acidowe niż dotychczas. Trochę brakuje na "Headtrash" klasycznych breakowych wymiataczy, ale muzyka na nim zawarta jest niezwykle przemyślana, inteligentna i różnorodna. Naprawdę nie ma co narzekać. Trudno powiedzieć w jaką stronę pójdą Rous i Gardner. Ich ostatnie produkcje: remiks "Precinct", Stanton Warriors i ich najnowszy singiel "Light Fantastic" imponują ciężarem. Wręcz miażdżą. Wygląda na to, ze panowie kryzys mają za sobą i ciekaw jestem jak potoczy się ich dalsza kariera. Jedno jest jednak pewne. Świetnie, że znów są z nami.

odsłuch: http://www.chemical-records.co.uk/sc/servlet/Info?Track=FLRCD021

Czas teraz na porcję typowo weselnych przytupów :D. Na początek mniej znany wykonawca. Dub Control to właściwie zaledwie kilka vinyli wydanych dla raczej średnio znanego labeli. Ten utwór to dowód, że warto głębiej pogrzebać, bo można natknąć się na naprawdę ciekawe rzeczy. Uwaga moi drodzy. "Taking Control" urywa łeb ;).



Drugą przyśpiewkę zaprezentuje nam Interface remiksując wielki przebój "S.W.A.G." autorstwa chłopaków z The Qemists. Ten Bristolski muzyk, to w tej chwili jedno z najgorętszych nazwisk na drum'n'bassowej scenie. Przed Wami jedna z wielu, świetnych jego produkcji. Ejoy :).




...Z kącika zdartej płyty

Bohaterami dzisiejszej odsłony oldschoolowego kącika jest londyński kolektyw Fluke, którego utwory gościły na większości brytyjskich przyjęć weselnych w latach 90-tych hehehe. Projekt ten został założony pod koniec lat 80-tych, w czasach acid house'owej rewolucji. Bardzo szybko zdobyli dużą popularność, co zaowocowało kontraktem płytowym z Virgin. Największe sukcesy były jednak jeszcze przed nimi. Bo oto w 1997 roku wydali dzieło któremu nie byli w stanie dorównać do końca kariery, która zakończyła się definitywnie w 2003 roku. Mam na myśli krążek "Risotto". Płyta ta, to właściwie muzyka elektroniczna lat 90-tych w pigułce. Na albumie tym bowiem w fantastyczny sposób zmieszały się ze sobą klimatyczny Ambient, mroczny Trip-Hop, dynamiczne Techno i Acid House. Panowie z Fluke mięli również wielki wpływ na rodzącą się wówczas scenę Breakbeat. "Risotto" dała im miejsce w kanonach muzyki klubowej. Dała im wieczne życie w głowach fanów syntetycznych brzmień na całym świecie, takich jak piszący niniejszy tekst. Posłuchajcie ich dwóch największych przebojów: "Atom Bomb" i "Referendrum".



piątek, 1 lipca 2011

Weeekend!!

Co ja się tu będę rozpisywał. Życzę Wam udanej soboty i niedzieli. Oczywiście piątkowego wieczoru również ;). Odpocznijcie i nabierzcie sił. Zróbcie coś, na co nie mieliście ostatnio czasu. Spędźcie go z bliskimi. Po prostu dobrze się bawcie. Zostawiam Was z utworem adekwatnym do okazji. Za każdym razem gdy go słyszę, przypomina mi się koncert Calvina Harrisa pod Pałacem Kultury dwa lata temu. Bardzo miło wspominam. No nieważne. Nie pozostaje mi nic innego, jak zadać Wam pytanie. ARE YOU READY FOR THE WEEKEND?
..AHA! Jakby ktoś wolał, fenomenalną, niesamowitą, wywaloną w kosmos wersję High Contrasta, to zapraszam do odwiedzenia poniższego linka. High Contrast RULEZ!!