wtorek, 21 lutego 2012

Zaburzenia Snu

Bezsenność, hipersomnia, koszmary senne...brzmi znajomo? Pewnie większość z nas narzeka na permanentne zmęczenie, problemy z zaśnięciem i inne problemy z tym związane. Być może część z Was jest nękana przez koszmary senne albo ma problem z zaburzeniami rytmu snu. Być może kogoś z Was męczą nocne lęki a może nawet somnambulizm bądź narkolepsja. Chyba zaburzenia senne są na stałe wpisane w nasz żywot, zwierząt XXI wieku. Sam czasami mam wrażenie, że spałem zaledwie 5 sekund, ponieważ zaśnięcie odbyło się prawie w tym samym momencie co przebudzenie. Dziś natomiast miałem totalnie odjechany sen, który zresztą stał się inspiracją do napisania dzisiejszego wpisu. Otóż wstaję codziennie o godzinie 6:30. Sen opowiadał właśnie o moim przebudzeniu. Wstaję, patrzę na zegarek, na którym widnieje godzina 8:30. Patrzę na telefon, a tam 11:30. Na komputerze 9:30. Spanikowany zaczynam biegać po pokojach sprawdzając kolejne zegarki na których pojawiają się wyżej wspomniane godziny. W końcu zaczynam zastanawiać się, na którą godzinę powinienem być w pracy i czy aby już się nie spóźniłem. Siadam na łóżku...i w tym momencie obudziłem się, zerwałem się z łóżka i z ulgą stwierdziłem, że na moim zegarku jest dopiero 5:12. Odjazd co? Nawet po przebudzeniu, nie miałem pewności, czy przypadkiem nadal nie śnię. Mam nadzieję, ze muzyka, którą przygotowałem na dziś, pozwoli ustabilizować wasze organizmy i przepędzi wszelkie senne demony.

Boys Noize - Power


Od razu na wstępie pragnę zaznaczyć, iż jest to jedna z najlepszych płyt na jakich zawiesiłem się w ostatnich miesiącach. Przez dłuższy czas nie mogłem się od niej uwolnić, zgłębiając poszczególne nagrania na niej zawarte. Zacznijmy jednak od początku.
Za projektem Boys Noize stoi pochodzący z Berlina Alexander Ridha. Osobiście uważam go za jednego z najambitniejszych i najciekawszych producentów ostatnich lat. Pokochałem jego muzykę od pierwszego przesłuchania, a płyta "Power" tylko mnie w tej miłości utwierdziła.
Jest to drugi krążek w dorobku Niemca, jednak w odróżnieniu od debiutu wydaje się dziełem o wiele bardziej intrygującym, choć nawiązania do poprzednika, są dostrzegalne. "Power" to dwanaście świetnych kompozycji, które przenoszą słuchacza w barwny świat elektronicznych dźwięków. Wszystko zaczyna się od "Gax", najbardziej melodyjnego utworu na całej płycie. Ten track w fantastyczny sposób wprowadza w klimat całego albumu. Robi to jednak bardzo subtelnie i delikatnie. Trzeba jednak pamiętać, że to niezwykle ciekawe nagranie stanowi zaledwie preludium do całej przygody.
Po nim następuje atakujący słuchacza od pierwszego dźwięku "Kontact Me". Po pierwszych taktach wiemy już, że wcale nie będzie tak lekko i łatwo. To nagranie to prawdziwy potwór, który udowadnia, że Ridha czuje się głównie jako twórca muzyki tanecznej, chociaż tworzonej w swoim specyficznym stylu. Utworów o parkietowym potencjale jest tu naprawdę sporo. Jako pierwszy przychodzi na myśl rewelacyjny, wspaniale kwaśny i skomponowany wręcz z chirurgiczną precyzją "Jeffer". To jedno z tych nagrań, których nigdy nie ma się dość. Wymienić należy również niezwykle dynamiczny, wręcz techowy "Nott", przepięknie osadzony, breakowy "Starter" czy "Sweet Light", który byłby wstanie rozruszać każdą publiczność.
"Power" to przede wszystkim jednak, próba połączenia klubowej stylistyki z eksperymentami i muzycznymi poszukiwaniami. Dlatego też, płyta ta, wydawać się może nieprzystępna na pierwszy rzut ucha. Jednak trzeba dać jej trochę czasu, wsłuchać się uważnie w każde nagranie i wyłapywać wszystkie smaczki i rozwiązania, podziwiając niezwykły kunszt autora.
Ridha bawi się brzmieniami i rytmami, czego ukoronowaniem jest prawie sześciominutowy, monumentalny "Trooper" i nie mniej poważny "Rozz Box", który wręcz wgniata w ziemię słuchacza swoim klimatem. W trakcie słuchania tych utworów aż ciarki przechodzą po plecach. Ridha bawi się również z odbiorcą. Czasami aż by się chciało, żeby utwór nabrał jeszcze większej mocy, gdy ten właśnie wycisza się i uspokaja. Nie sposób dostrzec w tym momencie mrugnięcia okiem w naszym kierunku. Najlepszym przykładem będzie tutaj przewrotny "Drummer". Ta zabawa jeszcze dobitniej potwierdza, jak dopracowanym i przemyślanym krążkiem jest "Power". Pięknym zwieńczeniem całego albumu, jest niezwykle smutne i nastrojowe "Heart Attack", które dowodzi jak szerokim wachlarzem środków dysponuje autor.
U Alexandra Ridha nie ma prostych rozwiązań. Żadna z kompozycji nie jest łatwa, lekka i łatwo przyswajalna. Trzeba włożyć troszkę wysiłku, jeżeli chce się sięgnąć głębiej w ten album. Jeżeli się postaracie, zostaniecie sowicie wynagrodzeni i zapewniam Was, że "Power" będzie gościł na waszych odtwarzaczach przez długie tygodnie.




...z kącika zdartej płyty

Utwór, który za chwilę usłyszycie chodzi mi po głowie od dobrych dwóch tygodni i miał się pojawić na MassiveTunez już dużo wcześniej. Nie było jednak ku temu okazji. Jednak, kiedy usłyszałem go dzisiaj w pracy, był to dla mnie znak, że przyszła na niego pora. Do dzisiejszego tematu pasuje on jak żaden inny. 
Faithless to dla mnie religia. Ze świecą można szukać projektu, który zasłużył się równie wielce w rozwój muzyki elektronicznej. Nie byłoby dzisiejszej sceny klubowej gdyby nie Sister Bliss, Maxi Jazz, Roland Armstrong i spółka. Ich wkład jest nie do przecenienia. Nie jestem w stanie wybrać jednego, ulubionego nagrania, jakie wyszło spod ich rąk, ale nie ulega wątpliwości, że na dzień dzisiejszy najbliższa jest mi "Insomnia". To dla mnie jedno z najważniejszych nagrań, jakie miałem przyjemność usłyszeć i z wielką przyjemnością dziś je Wam prezentuję. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz